O rozkładających się zwłokach ptaków poinformował nas jeden z wrocławskich biznesmenów, który chciał kupić budynek i oglądał jego wnętrze. - Już na wstępie ochroniarz ostrzegł, że poprzedni oglądający nie wytrzymał tego widoku, zwymiotował i uciekł z budynku - opowiada nasz Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Już na parterze przywitały nas rozkładające się na ziemi gołębie, wszędzie, w każdym pomieszczeniu, są ich odchody. Na kolejnych, wyższych piętrach było jeszcze gorzej: martwych gołębi jest coraz więcej, a my chodziliśmy wśród ich rozkładających się ciał oglądając budynek. W pewnym momencie odchodów i zgniłych ptaków było już tak dużo, że musieliśmy wyjść z budynku - relacjonuje.
Dziennikarze portalu GazetaWroclawska.pl potwierdzili relację Czytelnika. Przedstawiając się jako osoby zainteresowane kupnem budynku, weszliśmy do środka. Naliczyliśmy około 30 martwych ptaków. Im wyżej, tym zwłok jest więcej. Tak samo, jak ptasich odchodów. Na samej górze cała posadzka jest przykryta grubą warstwą nieczystości. - Skąd tu tyle martwych gołębi? - pytamy ochroniarza. - Gdy urzędnicy zamykali kamienicę, pozamykali też okna, a wcześniej nie wypłoszyli ptaków. Gołębie zostały w środku i w końcu zdechły z głodu - opowiada mężczyzna.
Kilka lat temu z kamienicy zostali wykwaterowani mieszkańcy. Później budynek stał teoretycznie pusty, w praktyce w środku pomieszkiwali bezdomni. W ubiegłym roku brama do budynku została zamknięta, tak samo jak wszystkie okna. Później w budynku pojawili się ochroniarze.
- To bulwersujące - mówi Mateusz Czmiel z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Zarządca powinien dopilnować, aby ptaki wyleciały z zamykanej kamienicy. Jeśli tego nie zrobił, to złamał prawo. Musimy dokładnie zbadać sprawę, ale to wszystko przypomina znęcanie się nad zwierzętami.
Czmiel dodaje, że jeśli Zarząd Zasobu Komunalnego sam nie umiał poradzić sobie z ptakami latającymi w środku budynku, mógł poszukać pomocy choćby w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami i na pewno by ją uzyskał. - Inna sprawa jest taka, że najpewniej też nikt nie pofatygował się, już po zamknięciu budynku, aby sprawdzić, czy w środku wszystko jest w porządku. A gdyby tam przebywał bezdomny, którego wcześniej nie widziano? Też by umarł w męczarniach z głodu - pyta Czmiel.
Co na to zarządca budynku? - To niedopuszczalne - przyznaje Urszula Hamkało, rzecznik prasowy Zarządu Zasobu Komunalnego. Zarzeka się, że sprawa wyglądała inaczej. I winę zrzuca na ochronę. - Gdy zamykaliśmy budynek, ptaków nie było w środku. Zatrudniona przez nas firma nie wywiązała się ze swoich obowiązków, bo powinna nadzorować budynek tak, aby ptaki nie wlatywały do środka - twierdzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?