Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy film Przemysława Wojcieszka w kinach (FILM)

Marta Wróbel
Przemysław Wojcieszek
Przemysław Wojcieszek Paweł Relikowski
Z wrocławskim reżyserem Przemysławem Wojcieszkiem, którego film "Sekret" wchodzi jutro do kin, rozmawia Marta Wróbel "Sekret" z Tomaszem Tyndykiem w roli głównej to film o geju, który dowiaduje się, że jego dziadek zamordował Żydów.

Postanowił Pan dwa razy za jednym zamachem włożyć kij w mrowisko?
Chodzi o to, że nie dość, że o geju, to jeszcze o Żydzie? No cóż, mnie takie tematy interesują. Celowo chciałem, żeby ten film, zanim trafi do regularnej dystrybucji w polskich kinach, miał międzynarodową premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Zależało mi na tym, żeby uniknąć przepychanek w mediach w społeczno--politycznym stylu. Film mogli po raz pierwszy obejrzeć widzowie ubiegłorocznego wrocławskiego festiwalu filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty, ale zdecydowałem, że trafi do polskich kin dopiero wtedy, jak pojeździ trochę po zagranicznych festiwalach. Teraz właśnie tak się z "Sekretem" dzieje.

Dwa lata temu walczył Pan o przeniesienie na ekran swojej sztuki teatralnej "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię". Nie udało się.
Eksperci Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej - reżyserzy Wiesław Saniewski i Radosław Piwowarski byli przeciwni powstaniu filmu.

Z "Sekretem" też nie było łatwo. Obraził się Pan na polskie środowisko filmowe?
Na nikogo się nie obrażam. Po prostu, jak zwykle, idę swoją drogą. A panowie Saniewski i Piwowarski na szczęście już nie są ekspertami PISF-u. Argumentacja, że film nie powinien być zrealizowany, bo jedna z aktorek nie jest wystarczająco ładna, była śmieszna. Przy "Sekrecie" wspomógł mnie i PISF, i Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. Dobrze się stało, bo wziąłem trzy kredyty, mało brakowało, a musiałbym zastawić własne mieszkanie. Kiedy zaczynałem 15 lat temu robić filmy, było jasne, że chcę, żeby powstawały we Wrocławiu. Jednak na pomoc Dolnośląskiego Funduszu Filmowego nie mogę liczyć. Teraz kręcę kolejny film. Tym razem w Berlinie. Będzie to koprodukcja polsko-niemiecka z wątkiem romansu dwóch dziewczyn w tle.

Nie boi się Pan kontrowersyjnych tematów. Pana sztuka i film "Made in Poland" o byłym ministrancie, który w poszukiwaniu autorytetu przemierza blokowisko, zostały uznane za manifest pokoleniowy. Czy z buntu się wyrasta?
Nie. Chłopcy śpiewają o dziewczynach, dziewczyny o miłości, a ja staram się mówić o tym, co dla mnie istotne. Ja w życiu, a moi bohaterowie w filmach i teatrze walczymy o zachowanie niezależności, o bycie wolnym człowiekiem. Czasami dzięki temu wygrywamy, innym razem nie.

Ksawery, główny bohater "Sekretu", wygrywa?
Ksawery szuka. Na co dzień jest tancerzem, występuje jako draq queen. A dziadek Jan, który mieszka w małym domku na wsi, jest dla niego autorytetem. Jednak dzięki temu, że jego znajoma interesuje się przeszłością polsko-żydowską, Ksawery odkrywa wstydliwe fakty z biografii dziadka. Jest to punkt wyjścia do dyskusji na temat tolerancji i granic zaufania.

Rozmawiała Marta Wróbel

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska