Wrocław pozbywa się ulicznych zegarów. Z siedmiu, które odmierzały czas w centrum, dziś zostały już tylko dwa.
Słupy z białymi zegarami usunięto między innymi ze skrzyżowań Świdnickiej i Kazimierza Wielkiego, Świdnickiej i Piłsudskiego, Kazimierza Wielkiego i Ruskiej czy Szewskiej i Wita Stwosza. Na placu Dominikańskim zegar będzie stał tylko do końca lutego.
Ich właścicielem była firma Arul, która zarabiała na reklamach umieszczonych na planszach.
- Wygasła nasza umowa z tą firmą - mówi Krzysztof Kubicki z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta. - Prowadziliśmy rozmowy o przedłużeniu dzierżawy, ale utknęły one w martwym punkcie.
- Trwają negocjacje - mówi krótko właściciel firmy Arul Andrzej Ruchel. - Nie wiem, jaki będzie ich wynik.
Spór toczy się między innymi o pieniądze. Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta chce dodatkowej opłaty za prąd zasilający zegary (są one podłączone do sygnalizacji świetlnej). Ale urzędnicy dodają, że chodzi też o ich jakość. A dokładniej o czas, który pokazywały.
- Były skargi, że nie zawsze są punktualne - podkreśla Kubicki.
Zegary na skrzyżowaniach stały we Wrocławiu od trzynastu lat. Z ulic zniknęły nie tylko te należące do firmy Arul, ale też i zamontowane przez Zarząd Zieleni Miejskiej na placu Grunwaldzkim i przy ul. Piłsudskiego.
Powód? Nie pasowały do wyglądu zmieniającego się Wrocławia.
- Chcemy, aby zegary powróciły na nasze ulice. Ale inne. Muszą przede wszystkim wpasowywać się w klimat miasta, no i muszą być punktualne - podkreśla Anna Mularczyk z Zarządu Zieleni Miejskiej.
- Czekamy na nowe propozycje - mówi plastyk miejski Beata Urbanowicz. - Ale już możemy powiedzieć, że nie zgodzimy się, aby na nowych zegarach znajdowały się reklamy - zastrzega.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?