Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był przetarg, jest protest, teraz czekamy na wyrok

Janusz Krzeszowski
Za piętnaście dni sąd zdecyduje, kto pozostanie na placu boju o wrocławski stadion
Za piętnaście dni sąd zdecyduje, kto pozostanie na placu boju o wrocławski stadion Wizualizacja inwestora
Sąd zdecyduje, kto zbuduje arenę na Maślicach. Podwójna rola członka zarządu Wrocław 2012.

Firmy walczące o wart ponad 700 mln zł kontrakt na budowę wrocławskiego stadionu na Euro mają w ręce nowy argument. Tym razem to postać Niemca Thomasa Specka, członka zarządu spółki Wrocław 2012, odpowiedzialnej za tę inwestycję.

Wrocław 2012 ma wybrać wykonawcę areny. Tymczasem Speck w przeszłości ściśle współpracował z firmą Max Bögl, która jest faworytem w tym przetargu.
Speck, jako prezes firmy Walter Bau AG, co najmniej pięć razy realizował w konsorcjum z Maksem Böglem kontrakty warte dziesiątki milionów euro. Ostatnim wspólnym zadaniem, o wartości 95 mln euro, była budowa kliniki w Lipsku w 2003 roku.

Wrocławscy urzędnicy, zatrudniając Specka, znali jego przeszłość.
- Wiedzieliśmy, że współpracował z tą spółką, ale współpracował również z Alpine Bau, która też startowała w przetargu - przyznaje Michał Janicki, odpowiedzialny w magistracie za sprawy związane z Euro 2012. - Dlatego, żeby odciąć się od jakichkolwiek podejrzeń, został całkowicie wyłączony z postępowania przetargowego.

- Max Bögl to wielka firma i dziwne by było, gdyby ludzie tak długo związani z branżą budowlaną w Niemczech, w dodatku dobrzy specjaliści, nie współpracowali w jakiś pośredni sposób z najlepszą firmą w kraju - broni swego współpracownika Sławomir Wojtas, prezes Wrocław 2012.

- Jeśli nie był członkiem komisji przetargowej i nie podejmował żadnych decyzji, nie podpisywał pism, to prawo tego nie zabrania. Jeśli jest przeciwnie, to jest to niedopuszczalne - ocenia Anita Wichniak-Olczak z Urzędu Zamówień Publicznych.
Tymczasem od czwartku wiadomo, że walka o kontrakt na budowę stadionu przeniesie się do sądu arbitrażowego Krajowej Izby Odwoławczej.
Konsorcjum z Mostostalem Warszawa na czele odwołało się w czwartek od decyzji spółki Wrocław 2012 o odrzuceniu jej oferty w przetargu. Ostateczne i wiążące postanowienie sądu ma zapaść w ciągu piętnastu dni.

Mostostal początkowo wygrał przetarg dzięki najniższej cenie - 730 milionów złotych.
Ale później ofertę tę odrzucono, bo prawnicy konkurentów z polsko-niemieckiego konsorcjum Max Bögl dopatrzyli się błędów w podpisanej z bankiem umowie zapewniającej pieniądze na wpłatę wadium. Ciosem w przeciwnika było wyłowienie różnic w zapisach umowy w językach polskim i angielskim.

Chodziło o drobiazg - zapis nazwy firmy J&P Avax, która miała być partnerem Mostostalu. W tłumaczeniu zamiast znaczka "&" użyto słowa "and".
- Max Bögl udowodnił nam, że z formalnych względów byłby problem z wypłaceniem wadium - uzasadniał decyzję komisji przetargowej Sławomir Wojtas, prezes spółki Wrocław 2012.
Po tej decyzji faworytem w przetargu stał się właśnie Max Bögl. Za budowę areny firma ta chce 755 mln zł, a trzecia firma - 936 mln zł.

Ale Mostostal nie rezygnuje z walki o kontrakt.
- Jesteśmy przekonani, że zarzuty wobec nas to ekwilibrystyka prawna. Możemy udowodnić, że to, o czym mówią nasi konkurenci, w żaden sposób nie wpływa na poprawność naszej oferty - mówi Agnieszka Kuźma-Filipek z Mostostalu Warszawa.
Nawet zła czcionka przekreśla przetargi
Z Krzysztofem Zalewskim, ekspertem od przetargów, rozmawia Janusz Krzeszowski.

Czy źle wstawiony przecinek może sparaliżować ważny przetarg?

Wszystko może spowodować taką sytuację, bo wszystko zależy od specyfikacji przetargowej. Zdarzało się, że zagraniczne firmy przegrywały przetargi, bo zachowywały ojczystą pisownię w swoich nazwach, a w specyfikacji było zapisane, że nazwa firmy nie może być zapisana innymi znakami niż polskie. Nieraz sprawa warta miliony złotych rozbija się dosłownie o kilkadziesiąt groszy czy zaokrąglenie, które zrobił program komputerowy w arkuszu kalkulacyjnym. Nieraz zdarzają się też prowokacje wobec pracowników i członków zarządu, żeby wyeliminować konkurentów.

Czym to może skutkować?

Nakręcaniem do granic możliwości cen. Tak skonstruowane prawo pozwala też na długotrwałe protesty, co utrudnia pracę.

Jest na to jakiś sposób?

Rozwiązaniem są choćby e-przetargi. Jest specyfikacja, są oferty, ale składane bez cen. Jest czas na zapytania i odwołania. Potem jednak cena ustalana jest na aukcji internetowej. Oferenci jednak, zamiast cen w górę, dają coraz niższe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska