Kobieta nie może jednak zdradzić, ile dokładnie pieniędzy wpłynęło na jej konto, bo tak umówiła się z firmą ochroniarską Brinks, która wypłaciła jej gratyfikację.
Przypomnijmy, że pod koniec stycznia mieszkanka Ratowic przeżyła niecodzienną przygodę. W Jelczu-Laskowicach znalazła worek z pieniędzmi w pobliżu oddziału Banku Zachodniego WBK. Gdy zajrzała do środka, zaniemówiła. W środku były pliki banknotów, po 10 tys. dolarów każdy.
Pani Agnieszka - mimo że ani ona, ani jej mąż nie pracują i wychowują czworo dzieci - nie uległa pokusie. Uczciwa mieszkanka Ratowic odniosła znalezione pieniądze do banku.
Tam okazało się, że worek zgubili ochroniarze firmy Brinks. Jednak pani Agnieszka w momencie oddawania gotówki nie zastrzegła, że chce dostać znaleźne. Tymczasem kodeks cywilny mówi, że znaleźnego można żądać najpóźniej w chwili oddania zguby właścicielowi.
Jako pierwsi opisaliśmy przypadek pani Agnieszki, sugerując, że niezależnie od przepisów, powinna dostać 10 proc. wartości znalezionych pieniędzy. Firma ochroniarska Brinks prawie tydzień zastanawiała się, czy wypłacić pani Agnieszce znaleźne. Wreszcie na początku lutego podjęła właściwą decyzję.
- Pieniądze mam już na koncie - cieszy się Agnieszka Tarka. - To wspaniałe uczucie. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy stali po naszej stronie. Teraz wreszcie wyremontujemy łazienkę i kupimy zaległe prezenty naszym dzieciom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?