Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pytania za fortunę

Magdalena Kozioł
Jaki jest sens w pytaniu kierowców, czy chcą korków w mieście, przejazdów tirów i dziur w drogach?
Jaki jest sens w pytaniu kierowców, czy chcą korków w mieście, przejazdów tirów i dziur w drogach? Piotr Krzyżanowski
Miasto wydaje tysiące złotych na sondaże. Wrocławianie odpowiadają na głupie pytania.

Czy chcą Państwo ograniczenia przejazdu tirów w mieście? Takie pytanie zadał ostatnio Pentor, firma badająca opinię publiczną. Badanie sondażowe wykonał na zlecenie miejskich urzędników.
Nie trzeba było go nawet stawiać i wydawać publicznych pieniędzy, żeby dowiedzieć się, jaki będzie wynik. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że ponad połowa taksówkarzy w mieście, których właśnie zapytano, czy kierowców autobusów i tramwajarzy jest za wprowadzeniem takiego ograniczenia. Za są wszyscy, którzy liczą, że usprawni on przejazd przez miasto. Przeciw - tylko kierowcy tirów i przedsiębiorcy, którzy budując na potęgę wrocławskie osiedla czy hotele, muszą dowieźć materiały budowlane.

Ale miejscy urzędnicy zdają się tych oczywistości nie dostrzegać. Zlecając tak absurdalny sondaż, chcą uzasadnić swoje działanie. A raczej jego brak. Dlaczego?
Bo choć miasto wprowadziło ograniczenie dla tirów o masie powyżej 9 ton, to nikt nie potrafi go wyegzekwować. Miasto rozmawia z przewoźnikami i zapowiada, że zakaz zacznie działać dopiero po wakacjach.
- To pytanie jest głupie - przyznaje Tomasz Hanczarek, przewodniczący klubu Platformy Obywatelskiej w radzie miasta. - Oceniam je jako wyrzucenie publicznych pieniędzy w błoto.

Ile kosztowało to badanie? Marcin Garcarz, rzecznik prezydenta, unika odpowiedzi. Tajemnicą pozostaje też, kto je wymyślił. Zbigniew Morawski, szef biura prasowego, nie mógł sobie tego przypomnieć. Powiedział jedynie, że badania Pentora zamawiają różne wydziały w urzędzie.
Ile było takich badań od początku roku i czego dotyczyły? Okazuje się, że na szczęście nie wszystkie były pozbawione sensu.

Po porażce w walce Wrocławia o Expo Pentor zapytał wrocławian, czy miasto po raz kolejny powinno starać się o organizację tej imprezy. Aż 85 proc. ankietowanych odpowiedziało, że tak. To dobry wynik, zwłaszcza że chodziło o bardzo prestiżową dla Wrocławia wystawę. Sens ma również poznanie odpowiedzi o korzyści i nadzieje związane np. z umiejscowieniem głównej siedziby EIT we Wrocławiu lub przynajmniej mniejszego ośrodka (tzw. węzła wiedzy).

Mieszkańcy Wrocławia powinni się wypowiadać w ważnych sprawach. Ale urzędnicy miejscy powinni pamiętać, że jedno takie badanie to koszt około 20 tysięcy złotych.
Za każde z takich absurdalnych pytań urzędnicy powinni płacić z własnej kieszeni. Chyba że chcą udowodnić, że Wrocław jest najwspanialszym i najdoskonalszym miejscem na ziemi, a ludzie w nim szczęśliwi i zadowoleni.
O tym, ile miasto wydaje na badania opinii publicznej, nie mają pojęcia nawet miejscy radni.
- Naprawdę nie wiem - przyznaje Jarosław Krauze, szef klubu radnych Rafała Dutkiewicza.

Miejskim urzędnikom podsuwamy kilka twórczych pomysłów na kolejne badania sondażowe.
Mogliby zapytać mieszkańców Wrocławia, czy chcą dziur na ulicach, czy chcą wyremontowanych kamienic, klimatyzacji w autobusach i tramwajach, czy Wrocław powinien mieć obwodnice i czy nauczyciele i pielęgniarki powinni zarabiać więcej, a urzędnicy mniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska