Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znikający kandydaci do rad osiedlowych

Magdalena Kozioł
Jacek Ossowski: - Bałaganu nie ma. Ludzie ciężko pracują
Jacek Ossowski: - Bałaganu nie ma. Ludzie ciężko pracują Michał Pawlik
Kandydaci do rad osiedlowych nadal są tajni. Za cztery lata wybory będą już w dzielnicach.

We Wrocławiu nie będzie już 48 osiedli. Zastąpi je kilkanaście dużych dzielnic. Decyzja o tej reformie zapadnie po 8 marca.

Dla Jacka Ossowskiego, przewodniczącego rady miejskiej, to będzie moment przełomowy. Wtedy mieszkańcy miasta pójdą do urn, by wybrać swoich przedstawicieli do rad osiedli.
- Jeżeli frekwencja nie osiągnie 5 proc., to wrócimy do koncepcji dzielnic - mówi przewodniczący, dla którego nikłe zainteresowanie tymi wyborami to klęska demokracji lokalnej.

Dziś jest niemal pewne, że wrocławianie nie dopiszą. Tym bardziej że nadal nie wiadomo, na kogo mieliby głosować. Miejska Komisja Wyborcza nie chce pokazać nazwisk kandydatów. Zrobi to dopiero 18 lutego, kiedy zostaną wydrukowane obwieszczenia.

Ale nie tylko wyborcy są zdezorientowani. Wielu kandydatów na radnych nie wie, czy znajdzie się na listach. Anna Wilk, która chciała zostać radną osiedla Nadodrze z Platformy Obywatelskiej, prawdopodobnie zostanie skreślona.
- Choć złożyłam wszystkie dokumenty, zażądano ode mnie rekomendacji partii - tłumaczy Anna Wilk. - Inne osiedlowe komisje wyborcze tego nie wymagały.

Na Nadodrzu z tego samego powodu odrzucono cztery inne osoby. W czwartek PO ma się odwołać do Miejskiej Komisji Wyborczej. Problemy z rekomendacją w innym osiedlu miał też jeden z kandydatów Porozumienia Wrocławskich Osiedli, które również wystawiało swoich ludzi.
- Nie jesteśmy partią, rekomendacji nie wystawiamy. Po moim telefonie kandydat został zarejestrowany - tłumaczy Sebastian Lorenc, szef oporowskiej rady i lider Porozumienia.
Protest do MKW złoży również SLD. Na Ołbinie komisarz osiedlowy nie zarejestrował kandydata, który na tym osiedlu mieszka od 20 lat. Powód? Zameldowany był w innej części Wrocławia. Nie pomogła nawet lista z podpisami 70 ludzi, którzy to potwierdzili i wstawili się za kandydatem.

Ile było podobnych przypadków, tego nie wiadomo.
- Każdy, kto chciał, mógł się zgłosić. Nie było żadnych ograniczeń - przekonuje Ossowski.

Robert Apiecionek, radny rady miejskiej z PO, mówi, że jest zbulwersowany zamieszaniem, które towarzyszy wyborom. Jego zdaniem, władze miasta zmarnowały szansę, by zaktywizować ludzi. Przykład?
- Komisje osiedlowe miały tylko po 10 plakatów informujących o wyborach. Tylko, że to zdecydowanie za mało - podkreśla Apiecionek.

Rezultat jest więc taki, że wyborów nie będzie na siedemnastu wrocławskich osiedlach, między innymi na Zaciszu, Zalesiu, Krzykach-Partynicach, Praczach Odrzańskich czy na Świniarach.
Mogło być jeszcze gorzej. Z końcem stycznia komisja wyborcza musiała ogłosić jeszcze jeden termin naboru chętnych. Wtedy brakowało ich w 32 osiedlach. Czy tak samo źle byłoby w dzielnicach?

Władze miasta będą chciały dać osiedlowym radnym większe kompetencje i realny wpływ na kształtowanie budżetu miasta. Magnesem ma być też to, że same zarządy dzielnic nie będą już pracowały społecznie: ich członkowie mieliby być wynagradzani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska