Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz trudniej jest walczyć matce o życie córki

Agata Grzelińska
Edyta i jej mama - nierozłączne od prawie 7 lat
Edyta i jej mama - nierozłączne od prawie 7 lat Janusz Wójtowicz
Edyta Terka ma dziś 31 lat. Od prawie siedmiu leży w śpiączce. Przez cały czas opiekuje się nią jej mama. Mimo wielu trudności, jakoś sobie radziła. Teraz ich sytuacja się skomplikowała. Mama Edyty, Wiesława, sama zachorowała...

Sytuacja matki i córki dramatycznie się skomplikowała. Pani Wiesława poważnie zachorowała. W październiku, gdy podnosiła córkę, przesunął się kręg w jej kręgosłupie. Potem kolejna diagnoza jak wyrok: od lekarzy usłyszała, że ma raka.

- Tyle czasu to trwa, że zdrowego by z nóg zwaliło, a co dopiero mnie - wzdycha Wiesława Terka. - Opieka nad Edytą to ciężka praca, 24 godziny na dobę. Do niedawna jakoś szło. Teraz powinnam się poddać operacji, bo każde dźwignięcie albo nawet zbyt gwałtowny ruch grozi mi kalectwem. Ale nie mogę pójść do szpitala, bo nie zostawię mojej córki.

Pani Wiesława ryzykuje swoim zdrowiem każdego dnia. Dobrze wie, co robi. Nie może jednak inaczej, bo matczyna miłość nie zna granic. Przez tyle lat nie dopuściła, by Edycie przytrafiło się nawet lekkie przeziębienie czy choćby jedna odleżyna. Teraz też nie odpuści. O oddaniu Edyty do domu opieki nie ma mowy. Nikt nie zająłby się nią tak, jak pani Wiesława.

Kobieta ma 59 lat, codziennie wstaje o godzinie 6 i od razu zajmuje się córką. Zaparza jej ziółka, przygotowuje śniadanie, karmi, podaje lekarstwa, razem z młodszą córką myją Edytę, przebierają, zmieniają pościel. Później chorą trzeba nasmarować maściami i oklepać. Co jakiś czas konieczna jest gimnastyka rąk i palców, by mięśnie się nie zastały. Trzeba też Edytę przekładać z boku na bok.

W międzyczasie pani Wiesława pierze, gotuje, miksuje potrawy na papkę, bo Edyta jest karmiona sondą. Co godzinę. Może przyjmować tylko małe porcje.
- Posiłki powinny być wartościowe, ale nie kaloryczne. Nie nakarmię jej chlebem ze smalcem - mówi pani Wiesława. - Edyta musi dostawać mięso, warzywa. Potrzebuje witamin, a nie pustych kalorii.
Dzień kończy się o 22. Dobrze, gdy Edyta zasypia. Wtedy jej matka też może odpocząć. Gorzej, gdy na Edytę przychodzą ciężkie chwile, wtedy płacze, a pani Wiesława czuwa i próbuje jakoś zaradzić cierpieniu córki. Jest czujna, jak matka niemowlęcia. Słyszy każde westchnienie swojego dziecka. Zawsze jest blisko.

Zdrowe jedzenie kosztuje niemało. Lekarstwa też są bardzo drogie.
- Miesięcznie za leczenie Edyty płacę ponad 1300 zł, na moje leki potrzebuję ok. 400 zł - wylicza pani Wiesława, która nie ma emerytury ani renty.
Przed operacją Edyty pracowała w Niemczech. Opiekowała się dwójką dzieci. Przyjechała do Polski na tydzień przed tym, jak Edyta zapadła w śpiączkę, i jest do dziś. Edyta też została bez środków do życia. Jej partner i ojciec dzieci odszedł. Nie interesuje go los Edyty.

Wrocławianki od początku choroby są w bardzo trudnej sytuacji. Dopiero dzięki mediom po trzech latach udało się wywalczyć rentę dla Edyty: 552 złote. Do tego dostaje 153 złote zasiłku pielęgnacyjnego, świadczenie pielęgnacyjne to 420 złotych z MOPS-u z tytułu opieki nad niepełnosprawną i kawałek renty rodzinnej - 216 złotych.

- Brakuje na wszystko. Edyta powinna być rehabilitowana, ale nie mamy na to pieniędzy. Żeby nie pomoc ludzi, głównie moich znajomych, nie wiem, jak by wyglądało nasze życie. Czy w ogóle żyłybyśmy jeszcze - zastanawia się pani Wiesława. - Ale nie da się ukryć, że jest coraz trudniej. Już nikt nie chce mi pożyczać pieniędzy. Z pomocą przychodzą różne instytucje. Ostatnio Chrześcijańska Służba Charytatywna wykupiła mi leki dla Edyty.

Kobiety toną w długach. Już kilkakrotnie odłączano im telefon. Pani Wiesława na przemian opłaca rachunki za gaz lub za prąd. Rośnie zadłużenie w zarządzie zasobu komunalnego.
- Obiecano mi umorzenie długu, ale kilka dni temu dostałam pismo, że muszę zapłacić przynajmniej trzy tysiące. Skąd mam je wziąć? - pani Wiesława milknie z bezsilności.
Cała nadzieja, że wreszcie uda się rozpocząć proces cywilny o odszkodowanie. Sąd w procesie karnym uznał bowiem winę lekarza, który dopuścił się zaniedbań w szpitalu, przez co Edyta zapadła w śpiączkę. Dlatego Wiesława Terka walczy o milion złotych odszkodowania i o 600 tysięcy złotych zwrotu kosztów leczenia, a także o rentę dla Edyty w wysokości 9 tysięcy złotych miesięcznie.

Początek procesu już w piątek.
- Ręce mi już opadają z bezsilności. Strasznie długo to wszystko trwa - mówi matka Edyty. - Czasem mam wrażenie, jakby sąd grał na zwłokę. Ale nie mogę się poddać, bo muszę zapewnić Edycie przyszłość. Nie przestanę o nią walczyć. Każda złotówka jest potrzebna. - Czy wyobrażam sobie dzień, w którym Edyta się obudzi? - pani Wiesława uśmiecha się smutno. - Pewnie. Czekam cały czas. Wiem, że nie będzie sprawna, ale marzę o porozmawianiu z moją córką.

Matka Edyty, dla dobra córki, nauczyła się korzystać z internetu. Kontaktuje się z rodzinami innych osób w śpiączce. Wie, gdy ktoś w Polsce się przebudzi. Śledzi wszelkie nowe informacje i nie traci nadziei. Cały czas rozmawia ze swoją córką.
- Wiem, że słucha - mówi pani Wiesława. - Na pewno dużo wyczuwa i na swój sposób reaguje na to, co się wokół niej dzieje. Znam jej humory i nastroje. Czasem się uśmiecha nawet, a czasem grymasi.

Tak było rano w dzień, kiedy z fotoreporterem odwiedziliśmy Edytę i panią Wiesławę.
- Rano młodsza córka czesała Edycie włosy, a trzeba wiedzieć, że piękne i długie włosy to zawsze był Edyty czuły punkt - opowiada jej mama. - Edyta cały czas popłakiwała. W końcu zagroziłam jej: "Edyta, jak będziesz płakać, to cię obetnę na łyso." I od razu się uspokoiła.

Edyta i jej mama teraz najbardziej potrzebują pomocy finansowej. Do 15 lutego trwa zbiórka pieniędzy na leczenie Edyty. Organizatorem jest Chrześcijańska Służba Charytatywna,
nr konta: 23 1500 1126 1211 2009 6284 0000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska