Nikt nawet nie zauważa, że władcy się zmieniają - czasami jak w kalejdoskopie - a ten sam żurnalista na tej samej klamce musi dalej wisieć. Każdy musi mieć swoje "głębokie gardło", które nie powinno się kojarzyć tylko z aferą Watergate. Życie dworskie ma charakter oficjalny, ale też pulsuje.
Na moje redakcyjne biurko w trakcie miesiąca wysypuje się około kilograma pięknie wydrukowanych na kartonikach kolorowych i często bardzo efektownych zaproszeń. Lwia ich część gospodaruje mi czas od czwartkowego popołudnia do poniedziałkowego wieczoru.
Wszyscy zabiegają, żeby owo zdarzenie miało charakter wyjątkowy, a to znaczy, że zadbać trzeba o lokalnych celebrytów. Od czasów, które znam z autopsji, zmieniło się to kolosalnie. Jakieś czterdzieści lat temu ranga imprezy kulturalnej zależała od tego, którzy przedstawiciele lokalnej władzy partyjnej i państwowej zaszczycą cokolwiek swoją obecnością. Zdarzało się, że wymieniając według bardzo ortodoksyjnej hierarchii wszystkich uczestników na przykład wernisażu, autor notatki prasowej zapominał podać nazwiska autora wystawy. Fakt, że był on w tym gronie osobą najmniej znaczącą.
Teraz wydarzenia kulturalne, które zaszczyca swoją obecnością władza, należą do rzadkości. Rangę więc dodają im sami organizatorzy. Niektórzy trzymają się starych zasad, uważając słusznie, że muzeum, teatr czy filharmonia nie jest niczyją prywatną własnością w większości przypadków - i na przykład - na premierę "Peregrynacji Czarnej Izy Wałbrzyskiej" do Wałbrzycha zaprasza mnie w piątek o godz. 19 Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego. Jak teatr zaprasza, to brzmi to trochę może anonimowo. Przyjęło się, że nieco bardziej elegancką wersją jest, kiedy Mariusz Hermansdorfer, dyrektor Muzeum Narodowego, chciałby mnie gościć 15 lutego na ceremonii sypania mandali.
W życiu dworskim nie można jednak popadać w przesadę z tą osobistą przecież formą. Następnego dnia (16 lutego) jest wernisaż znakomitego czeskiego fotografa teatralnego Viktora Kronbauera, a gości zapraszają (proszę się uzbroić w cierpliwość): Pavla Foglova, dyrektor Czeskiego Centrum w Warszawie, dyrektor Piotr Borkowski i zastępca dyrektora Igor Wójcik z Ośrodka Kultury i Sztuki, dyrektor naczelny Krzysztof Mieszkowski i zastępca dyrektora naczelnego Remigiusz Lenczyk z Teatru Polskiego we Wrocławiu. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nikt nie dopisał głównych księgowych i dyrektorów od spraw kadrowych.
Posłużyłem się przykładem moich dobrych znajomych, bo wiem, że się na mnie nie obrażą. Życie dworskie zatacza coraz szersze kręgi na wyższych szczeblach. To jest nowa dworska celebra, która szalenie bawi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?