Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wychowywać czy śledzić

Paweł Gołębiowski
- Na kamery w klasach zgodzili się i rodzice, i nauczyciele - mówi dyr. szkoły w Boguszowie Leonard Górski
- Na kamery w klasach zgodzili się i rodzice, i nauczyciele - mówi dyr. szkoły w Boguszowie Leonard Górski Dariusz Gdesz
W Boguszowie kamery śledzą uczniów na lekcji. Czy to dobry pomysł? Opinie są podzielone.

Gimnazjum w Boguszowie-Gorcach to szkoła, jakich wiele na Dolnym Śląsku. Nie cieszy się złą sławą ani nie wyróżnia niczym szczególnym. Ale każdy ruch nauczycieli i uczniów śledzą tu kamery. Obserwowani są nie tylko na korytarzach czy przed budynkiem, jak np. w Wałbrzychu, Jeleniej Górze, Głogowie, Legnicy i Wrocławiu, ale nawet podczas lekcji, bo kamery zainstalowano także w klasach. To rzadkość w skali kraju.

- Dotąd zainstalowaliśmy kamery w 86 szkołach, jednak nie słyszałam, by gdzieś zamontowano je w salach lekcyjnych - mówi Ewa Kloc z wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego we wrocławskim urzędzie miejskim.

Na pomysł wpadł Leonard Górski, dyrektor gimnazjum w Boguszowie. Poparła go rada rodziców i większość nauczycieli. To, co dzieje się w salach, można obserwować na monitorze w gabinecie dyrektora. Obraz jest przechowywany przez dwa tygodnie. Górski wyjaśnia, że nie chodziło mu o jakieś wyjątkowe kontrolowanie uczniów i nauczycieli podczas lekcji, ale o zwiększenie ich bezpieczeństwa i zapobieganie aktom wandalizmu.

- Nie mamy problemów z przemocą, ale szkoła znajduje się w starym budynku i ma bardzo wąskie korytarze. Dlatego podczas przerw nie zamykamy klas. Teraz uczniowie mają świadomość, że łatwo da się ustalić sprawcę kradzieży, dowiedzieć się, kto zniszczył ławkę czy ściany - wyjaśnia.
Sprawa tak głębokiego wnikania w prywatność podzieliła jednak nauczycieli i uczniów. Sceptycznie do pomysłu odnoszą się też psychologowie.

- Zastanawiam się, czy nie wychowamy w ten sposób społeczeństwa zachowującego się porządnie tylko wtedy, gdy jest pod kontrolą - mówi Krystian Ogrodnik, który uczy języka polskiego w Boguszowie.
Najmniej zadowolona jest młodzież.
- Kamery założono, nie pytając nas o zdanie. Naruszają naszą prywatność. Czujemy się jak w Big Brotherze - mówią chórem chłopcy z pierwszej klasy.

Jednak i wśród uczniów nie ma jednomyślności. Wielu uważa, że kamery w klasach to dobry pomysł. - Pierwsze dni były dziwne, ale kamery przydadzą się, kiedy coś się wydarzy, bo odpowiedzialności nie będzie ponosiła cała klasa - podkreśla Basia Świątek, uczennica 3a.
Taki problem mogą mieć uczniowie wrocławskiego Gimnazjum nr 21, gdzie telefonem komórkowym zarejestrowano dantejskie sceny, potem opublikowano je w internecie. Podczas lekcji uczniowie skakali po ławkach, rozbierali się i przeklinali. Nauczyciel nie mógł zapanować nad nimi.

Dyrekcja jest w szoku. Na wyciąganie konsekwencji wobec absolwentów i nauczyciela jest za późno - odeszli ze szkoły. Pojawiło się pytanie, czy kamery w klasach zapobiegłyby upokarzaniu plastyka.
- W takiej sytuacji trzeba szybko reagować. Może w tym pomóc monitoring. U nas zdarzyło się, że uczniowie niewłaściwie odzywali się do młodej nauczycielki. Natychmiast wezwaliśmy rodziców. Już po godzinie od zdarzenia odbyła się rozmowa w obecności psychologa, pedagoga, wychowawcy i policjanta. Ten ostatni wyjaśnił, że uczeń może zostać ukarany za niewłaściwe zachowanie się wobec urzędnika państwowego, jakim jest nauczyciel - opowiada dyrektor szkoły w Boguszowie.

Janina Jakubowska z Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty zapowiada, że to, czy wrocławska szkoła podjęła działania, by zapobiegać takim sytuacjom, i jak pracuje z trudnymi uczniami, zostanie dokładnie sprawdzone. Jest jednak daleka od przekonania, że kamery załatwią każdy taki problem. Podobnego zdania jest dyrektorka wrocławskiej szkoły.

- Na pewno kamery w klasach to nie jest dobry pomysł. Fakt, trudno dowiedzieć się o tym, że nauczyciel ma problemy, jeśli on sam przed nami je ukrywa. Ale nie można podglądać uczniów w czasie lekcji. Kamery na korytarzach i przed szkołą wystarczą - przekonuje dyrektor Bieganek z wrocławskiego gimnazjum.

Marek Gawroń, psycholog z Wałbrzycha, dodaje, że w przypadku monitorowania klas należy wziąć pod uwagę dwa punkty widzenia. Z jednej strony dyrekcja korzysta, bo wie, jak pracują nauczyciele i uczniowie. Z drugiej jednak, obserwowani mogą mieć przez to gorsze wyniki w pracy i nauce.
- Nie wiadomo, kiedy słaby uczeń zestresuje się faktem, że jest kontrolowany i gorzej napisze klasówkę, a nauczyciel może zachowywać się sztucznie - tłumaczy. - Kontrola jest przejawem braku zaufania. Osoby, które czują, że im się nie ufa, mają mniejszą motywację do pracy. Wychowanie restrykcyjne nie jest dobre.
Monitoring to nie metoda wychowawcza
Z Ewą Czemierowską, psychologiem i ekspertem programu "Szkoła bez przemocy", rozmawia Paweł Gołębiowski

Czy kamery w klasach to za głęboka ingerencja w prywatność?

Nie jestem zwolenniczką monitoringu gdziekolwiek. Jeśli jednak kamery są na korytarzach, nie widzę powodu, by nie mogły znaleźć się w klasach. Zwłaszcza jak w tej szkole w Boguszowie, gdzie uczniowie przebywają w salach lekcyjnych również na przerwach.

Kamer w szkołach jest jednak coraz więcej.

Czasami nie ma innego wyjścia, na przykład w szkołach z trudnych dzielnic. Ważne, by były tylko uzupełnieniem innych działań. Kontrola nie jest metodą wychowawczą. Uczy unikania, a nie zrozumienia.

A co powinien zrobić nauczyciel, który jest atakowany, jak we wrocławskim gimnazjum?

Drastycznym sytuacjom trzeba zapobiegać wcześniej. Jestem przekonana, że już od dłuższego czasu były sygnały, że może do tego dojść. Nauczyciele i dyrekcja powinni mieć przygotowany plan działania. Nauczyciel może zadzwonić po pomoc, a nawet po policję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska