Ochroniarze, którzy zgubili 20 tys. dolarów, mieli sporo szczęścia. Pieniądze znalazła Agnieszka Tarka, uczciwa mieszkanka podwrocławskich Ratowic. Mimo że ani ona, ani jej mąż nie pracują, wychowują czworo dzieci i mieszkają w starym domu, nie ulegli pokusie. Oddali pieniądze właścicielom.
Firma ochroniarska Brinks prawie tydzień zastanawiała się, czy wypłacić pani Agnieszce znaleźne. Wczoraj wreszcie decyzja zapadła.
- Po postępowaniu wyjaśniającym zarząd spółki postanowił wypłacić pani Tarce gratyfikację - informuje dyrektor Ryszard Międzybrodzki.
Wiadomość bardzo ucieszyła panią Agnieszkę:
- Wspaniale! Wreszcie wyremontujemy łazienkę i kupimy coś dzieciom.
Firma wahała się, bo znalazczyni nie zaznaczyła, że chce dostać znaleźne. Podanie napisała dwa dni po oddaniu pieniędzy. Tymczasem kodeks cywilny mówi, że znaleźnego można żądać najpóźniej w chwili oddania zguby właścicielowi (art. 186) oraz że nie przysługuje, jeśli rzecz została znaleziona w budynku publicznym, pomieszczeniu otwartym dla publiczności lub środku transportu publicznego (art. 188).
Prawnicy nie mają jednak wątpliwości, że uczciwej kobiecie należała się nagroda.
- Oprócz przepisów są jeszcze zasady współżycia społecznego - przypomina Barbara Kras, dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych we Wrocławiu. - Skoro ta pani oddała pieniądze, choć jest w trudnej sytuacji, należy docenić jej uczciwość.
Podobnie uważa dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej we Wrocławiu.
- Bogata firma powinna pomóc biednej kobiecie i zadośćuczynić jej uczciwej postawie - mówi Andrzej Malicki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?