Bo Maciek ma wielkie ambicje. Nie boi się wyzwań. I jest tytanem pracy. - Nie będę Dodą ani Palikotem tańca współczesnego. Chcę się ciągle rozwijać, a nie uczestniczyć w chałturach - deklaruje.I się rozwija. Niedawno we Wrocławiu debiutował jako twórca choreografii w "Pamiętniku z Powstania Warszawskiego". Na scenie stanęli studenci szkoły teatralnej, reżyserią zajął się Jerzy Bielunas.
- Maćka znaliśmy tylko z programu rozrywkowego i na początku baliśmy się, że pójdzie w pop - przyznaje Mikołaj Woubishet, aktor.
Ale "Gleba" dyplomowiczów zaskoczył. - Po prostu ma łeb do teatralnej roboty - mówią dziś studenci.
- Jest przeuroczy i bardzo wrażliwy. Nie spodziewałam się, że tancerz będzie miał taką wiedzę na temat formalnego teatru - wyjaśnia Dagmara Bąk, aktorka. W samych superlatywach o Maćku mówi też Jerzy Bielunas.
Ich współpraca zaczęła się w 2000 roku. Bielunas reżyserował wtedy koncert na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, a Maciek występował jako jeden z tancerzy. - Był bardzo wyrazisty i sceniczny. Absolutnie bez maniery.
Jego profesjonalizm tak spodobał się reżyserowi, że zaczął go zapraszać do innych projektów. I tak Maciek z tancerza zmieniał się stopniowo w choreografa.
- Ma ogromny potencjał, łatwo wychodzi poza formy rozrywkowe, nie myśli szablonowo. Wróżę mu dużą karierę, którą zresztą już robi - chwali swojego współpracownika Bielunas. I dodaje:
- "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" był dla niego sprawdzianem. Zdał go na piątkę.
Sam zainteresowany przyznaje:
- Teatr uwielbiam, ale realizacja tego spektaklu to pierwsza tak duża rzecz niezwiązana z teatrem tańca. Inaczej pracuje się z tancerzami, którzy mają ogromną świadomość ciała, a inaczej z aktorami.
Próby ze studentami na PWST trwały długo: wymyślali nowe ćwiczenia, każdy ruch miał wyrażać inne emocje. Akurat ciężką pracę aktorzy zapamiętają najbardziej.
- Na początku dosłownie nas niszczył. Nigdy nikogo nie oszczędzał. Nigdy nie zaczynał próby spóźniony i nigdy nie kończył przed czasem. Wymagał od nas non stop koncentracji i pracy na najwyższych obrotach - wspomina Mikołaj.
- Ciągle nas motywował. Swoją energią. On się chyba nigdy nie męczy - dodaje Dagmara.
Studenci wspominają, że momentami czuli się jak ofiary eksperymentu. - Chodziliśmy po ścianach, skakaliśmy po stołach. Maciek nas wpasowywał w różne sytuacje. Przychodził z gotowymi pomysłami. Gdy jakaś koncepcja się nie sprawdzała, to jechaliśmy dalej, aż do skutku - opowiadają.
Te wysokie wymagania, jakie stawiał swoim aktorom, sprawiły, że dorobił się ksywki... kat. Ale była też alternatywna. Kiedy nie dawał się aktorom we znaki, był po prostu Danceflorkiem.
- Nawet jak się złości, to jest bardzo kulturalny - chwalą Maćka studenci. - Wady? Nie ma. No, może tylko zamordyzm, który momentami z niego wychodził - śmieje się Mikołaj.
Najbliższe spektakle: 3, 6, 10 lutego, godz. 19 i 4, 5, 11, 12 lutego, godz. 11,
PWST, ul. Braniborska 59, Wrocław.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?