Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomagajmy, ale z głową

Bogumiła Nehrebecka
Dariusz Tokarz
Dariusz Tokarz Janusz Wójtowicz
Rozmowa z Dariuszem Tokarzem, pełnomocnikiem wojewody dolnośląskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych

Zadzwonił do nas Czytelnik z pytaniem, dlaczego wrocławscy Romowie nie dają pieniędzy swoim braciom z Rumunii. Według niego, wielu z nich ma okazałe wille i kolumny mercedesów.

Niestety, jest to jeden z najczęstszych stereotypów dotyczących Romów. Dla niektórych Polaków Romowie to wciąż osoby niepracujące i utrzymujące się ze źródeł niewiadomego pochodzenia. Prawda jest jednak taka, że ci z nich, którzy dorobili się jakiegoś większego majątku, to wyjątki. Cała reszta to naprawdę bardzo biedni ludzie.

Czy są solidarni, identyfikują się z przybyszami z Rumunii?

Są solidarni, ale też i podzieleni, a dodatkowo bardzo słabo zorganizowani. Nie mają wspólnego autorytetu czy przedstawicieli, nie mówiąc już o mitycznym tajemniczym królu, który mieszka w pałacu ze złotymi klamkami. A mimo to starają się w jakiś sposób pomóc przybyszom z Rumunii. Sami przecież też wędrują za chlebem po Europie. Polscy Romowie do Anglii, rumuńscy - do Polski. Z biedniejszego kraju do bogatszego. I niewiele to ma wspólnego z tradycją rozśpiewanych, cygańskich taborów. Podstawowym czynnikiem decydującym o migracji Romów nie jest - jak niektórzy sądzą - ich kultura lub natura, lecz właśnie bieda.

Może wrocławscy Romowie podpowiedzą nam, jak mądrze pomóc tym biednym ludziom?

Jestem pełnomocnikiem ds. mniejszości narodowych, a więc m.in. obywateli polskich pochodzenia romskiego, a rumuńscy Romowie traktowani są jako cudzoziemcy, obywatele Unii Europejskiej. Wiem jednak, że wszystkich Romów w Europie dotykają bardzo podobne problemy. Najbardziej skuteczna byłaby długofalowa pomoc dla przyjezdnych Romów, oczywiście po uregulowaniu kwestii ich pobytu w Polsce.

Na czym ta pomoc mogłaby polegać?

Na zapewnieniu im jednocześnie mieszkania, pracy i przede wszystkim edukacji dla dzieci. Obawiam się jednak, że może się to okazać niemożliwe, bo z jednej strony instytucji państwowych czy samorządowych na to nie stać, a poza tym byłyby trudności z przekonaniem do tego samych Romów. Są też inne bariery, które trzeba pokonać: brak znajomości języka, brak wykształcenia, a więc i zawodu, który mogliby wykonywać. Należałoby także przekonać pracodawców do zatrudnienia Romów.

Trudno sobie wyobrazić, byśmy dla tych ludzi budowali w Polsce domy. To są koczownicy, którzy lada moment przeniosą się z Widawy np. na Sępolno lub do Katowic.

Dla poprawy sytuacji Romów najbardziej skuteczne są działania długofalowe, szczególnie w dziedzinie edukacji. Wiedzą o tym wszyscy, którzy zajmują się pomocą dla Romów. W Polsce od 2005 roku realizowany jest wieloletni rządowy Program na rzecz społeczności romskiej, podobne programy mają u siebie inne kraje - Czechy, Słowacja, a także Rumunia. Ale tam skala problemu jest o wiele większa, bo my mamy w Polsce ok. 30 tysięcy Romów, a w Rumunii jest ich około miliona.

Na Dolnym Śląsku w 2008 roku w ramach Programu na rzecz społeczności romskiej zrealizowanych zostało 98 zadań na łączną sumę ponad 1 mln 900 tys. zł. Finansowane były m.in. wyprawki szkolne, stypendia motywacyjne dla uczniów, kursy zawodowe, kolonie, szczepienia ochronne. Ten proces trwa jednak latami i dotyczy Romów, którzy już się osiedlili. Wędrującym możemy niestety zaoferować tylko doraźną pomoc - żywność, ciepłe ubranie, opiekę medyczną. Rozwiązania bardziej systemowe, moim zdaniem, mógłby wypracować Zespół ds. Romów działający przy Radzie Europy.

A może pozostawić ich samym sobie? Nie pomagać na siłę?

Trudno jest patrzeć na warunki, w jakich oni mieszkają. Musimy taką doraźną pomoc im ofiarować, tym bardziej że jest to okres zimowy. Oczywiście zawsze mogą się pojawić głosy, że lepiej przyjezdnym Romom nie pomagać, to może szybciej stąd wyjadą. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że bez poprawy sytuacji Romów w miejscu ich zamieszkania będą oni szukać lepszych warunków w innych krajach, także i u nas. Całe szczęście, że mamy tak dużo stowarzyszeń humanitarnych, fundacji, organizacji niosących pomoc i co najważniejsze - takich osób, jak pani pielęgniarka, która napisała list do waszej redakcji. Zrobiła to, co mogła w danej sytuacji zrobić. I my bierzmy z niej przykład.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska