Mimo przyzwoitego siódmego miejsca w tabeli, Śląsk Wrocław traci sporo bramek. Tylko ostatni w tabeli Górnik Zabrze wpuścił ich więcej (16). Tyle samo razy (13) piłkę z siatki wyciągał bramkarz Podbeskidzia. - Przeanalizowaliśmy mecz z Wisłą Kraków i doszliśmy do wniosku, że musimy coś zmienić - tłumaczy trener Śląska Tadeusz Pawłowski.
Do tej pory wrocławianie w każdym meczu starali się od początku zdominować przeciwnika. Przejąć piłkę, długo ją rozgrywać i jeśli to tylko możliwe - cały czas atakować.
W meczu z Jagiellonią było inaczej. Początek należał wyraźnie do gości, którzy przez moment mieli nawet 63 proc. posiadania piłki. Dopiero w drugiej części, kiedy to WKS przejął inicjatywę, ta statystyka się wyrównała.
- W Krakowie straciliśmy bramki poprzez niekonsekwencję pomocników, złe ustawienie i timing. One nie były przygotowane taktycznie, tylko był wykop, nasz piłkarz się spóźniał i zostawał tylko jeden obrońca - wyjaśnia Tadeusz Pawłowski.
Dlatego właśnie w pojedynku z Jagiellonią gospodarze nie ruszyli od razu do przodu, a czekali na przeciwników. - Trener Michał Probierz przyjął podobną taktykę, jak w poprzednim meczu z nami - chciał szybko strzelić bramkę. Dlatego nasze dwie "szóstki" (piłkarze grający na pozycji defensywnego pomocnika - przyp. JG) często wchodziły w linię defensywną - wyjaśnia Pawłowski.
To przyniosło efekt, bo Śląsk przeczekał nawałnicę, a w drugiej połowie jak wytrawny bokser wypunktował rywala.
Jutro, grając z Górnikiem Zabrze (godz. 18.30), ma wyjść na murawę z podobnym nastawieniem. W wyjściowej jedenastce może dojść najwyżej do jednej zmiany. W tej taktyce ważna jest też rola Krzysztofa Danielewicza, który - w zamyśle Pawłowskiego - ma być tym środkowym pomocnikiem, który najczęściej będzie podłączał się do akcji ofensywnych.
- Krzysiek ma spełniać rolę ósemki. Trochę musimy nad tym popracować, bo szczególnie w pierwszej połowie meczu z Jagiellonią ta gra była dla niego trochę za szybka, ale bieganiem i dużą determinacją zniwelował techniczne braki - wyjaśnił trener Śląska Wrocław.
Innym dużym problemem Danielewicza jest skuteczność. Serwis ekstrastats.pl wyliczył, że pomocnik ostatniego swojego gola w lidze strzelił w lipcu 2013 roku. Na swoją bramkę w ekstraklasie czeka zatem aż 4051 minut. To sporo.
Pawłowski spore nadzieje pokłada też w Marcelu Gecovie. - Po odejściu Stavanovicia czy Sebastiana Mili brakowało nam kreatywnego piłkarza, który potrafi raz zwolnić, raz przyspieszyć. Gecov jest świetnym zawodnikiem, ale musi być lepiej przygotowany motorycznie - zaznacza Pawłowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?