Wołoszański o swoją teorię przedstawił w magazynie Focus Historia. Dziennikarz dowodzi, że budynki nie mogły być schronami przeciwlotniczymi, z uwagi na konstrukcję. Były świetnie widoczne z powietrza, a także miały wiele otworów wentylacyjnych, które - zdaniem autora - nie dość, że nie ochroniłyby ludzi przed gazem, to jeszcze osłabiały konstrukcję budowli.
Dlatego Wołoszański pisze: "Wniosek może być tylko jeden: to nie był schron przeciwlotniczy. Więc co? Odpowiedzi należy szukać dość daleko od Wrocławia - w niemieckich miejscowościach Miersdorf pod Berlinem i Bad Saarow koło Frankfurtu nad Odrą. Tam też wybudowano podobne okrągłe bunkry z klatkami schodowymi w prostokątnych przybudówkach, choć dużo niższe i wpuszczone w ziemię na półtora metra. Co do ich przeznaczenia nie ma wątpliwości: były to obiekty hitlerowskiego programu nuklearnego. W Miersdorf działał cyklotron, zaś w Bad Saarow umieszczono prawdopodobnie elektromagnetyczny separator izotopów. Czyżby wrocławskie bunkry służyły temu samemu celowi?" - pyta Wołoszański.
Teorie Wołoszańskiego wyśmiewa wrocławski historyk, dr Tomasz Głowiński, znawca tematyki Festung Breslau (Twierdzy Wrocław). - To teoria, którą należy traktować z przymrużeniem oka - żartuje naukowiec. - Zakładając, że budynki nie pełniły roli schronów, to przecież absurdalna wydaje się ewentualność, że prowadzono tam badania nad bombą atomową. Przecież to obiekty w centrum miasta, wkoło była gęsta zabudowa. Niemcy prowadzili takie badania na odludziu, a nie w mieście, na oczach tysięcy osób - mówi Tomasz Głowiński. - Takich teorii nie można brac poważnie. Podobnie, jak tych o podziemiach Wrocławia, gdzie miały działać dworce, szpitale i inne obiekty...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?