Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga! Kradną ludziom mieszkania. Sprawdź ich metody. Pomagają notariuszka i policjant?

Marcin Rybak
Dom przy ul. Żeglarskiej. 72-latek sprzedał go nieznajomemu. Pieniędzy nie dostał
Dom przy ul. Żeglarskiej. 72-latek sprzedał go nieznajomemu. Pieniędzy nie dostał Tomasz Hołod
Śledztwo Prokuratury Okręgowej ma wyjaśnić, czy we Wrocławiu działa szajka oszustów zabierająca nieruchomości i mieszkania osobom starszym, chorym i samotnym. Takim, którymi łatwo manipulować.

Jak twierdzi nasz informator, jeden z wątków sprawy prowadzi do świata prawniczego, m.in. notariuszy. Badany jest też udział w całej historii byłego policjanta, od początku roku emeryta.

Na ofiary oszuści wybierają osoby starsze, bez bliskiej rodziny albo z nią skonfliktowane, niekiedy nadużywające alkoholu. Prowadzą je do notariusza. Tam podsuwają do podpisu dokument ustanawiający oszusta pełnomocnikiem. Później ten pełnomocnik może bez przeszkód sprzedać dom lub mieszkanie. Nawet sam sobie.

CZYTAJ TEŻ: Ciąg dalszy afery z kradzieżami mieszkań. Zamieszany też adwokat? (NOWE FAKTY)

Pan Jerzy miał 72 lata, gdy Tomasz N. namówił go do sprzedaży nieruchomości przy ul. Żeglarskiej we Wrocławiu. Pół miliona złotych miał dostać gotówką. Było to w kwietniu 2010 roku. Zmarł kilka miesięcy później. Dopiero po pogrzebie jego rodzina zorientowała się, że połowa bliźniaka przy Żeglarskiej ma już nowego właściciela.

Synowa pana Jerzego opowiada, że teść nadużywał alkoholu, był z nim ograniczony kontakt. Nie wierzy w gigantyczną kwotę pół miliona, którą miał dostać w gotówce.

Dom szybko zmienił właściciela. Tomasz N. sprzedał go wrocławskiemu policjantowi. Ten ostatni twierdzi, że nieruchomość kupił w dobrej wierze. Choć - o ile wierzyć dokumentom - Tomasz N. sprzedał dom za 450 tys. zł. Taniej niż rzekomo za niego zapłacił.

Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Rodzina pana Jerzego wniosła prywatny akt oskarżenia. W czwartek miał zacząć się proces, ale Tomasz N. twierdzi, że ma problemy ze zdrowiem. Sąd musi sprawdzić, czy może uczestniczyć w rozprawie.

Ten sam Tomasz N. w ubiegłym roku został skazany na cztery lata więzienia za wyłudzenie od staruszki domu przy ulicy Paderewskiego we Wrocławiu. Kobieta dziś już nie żyje. Nie miała we Wrocławiu żadnej bliskiej rodziny, zostali tylko dalsi krewni w Warszawie. Panią Ewą opiekował się syn sąsiadów.

Kobieta była w bardzo złym stanie. Kontakt z nią był mocno utrudniony. W styczniu 2009 r. psychiatra stwierdził u niej "zaburzenia psychiczne z okresowym nasileniem dezorientacji". Lekarz napisał, że powinna mieć stałą opiekę. Skierował ją do szpitala.

Na początku lutego pani Ewa pojawiała się w kancelarii notarialnej. Później w śledztwie pani notariusz zezna, że Ewa J. była "kontaktowa, wnikliwa, wręcz ciekawska". Przyszła z Tomaszem N. Został jej pełnomocnikiem. Założył dla niej nowe konto w banku. Podpisał "umowę przedwstępną" na sprzedaż nieruchomości za 800 tysięcy złotych. W śledztwie wyjdzie, że to znacznie mniej niż wynosiła cena rynkowa.

Kilka tygodni później Tomasz N. kupił rzekomo od pani Ewy nieruchomość. U wrocławskiej notariuszki przedstawił dwa zaświadczenia od psychiatrów, że pani Ewa jest okazem zdrowia. Sąd uzna później, że psychiatrom coś się musiało pomylić.

Tomasz N. błyskawicznie znajduje kupców. Sprzedaje dom za 1,3 mln zł. Część przelewają na konto staruszki, którym dysponuje... Tomasz N.

W akcie notarialnym zapisano, że kobieta będzie mogła mieszkać do końca życia przy Paderewskiego. Ale nie mieszkała. Tomasz N. przeniósł ją do baraku przy ul. Witebskiej.

Tam zmarła w kwietniu 2010 roku. "W niewyjaśnionych okolicznościach" - oceni później sąd, skazując Tomasza N. za ten przekręt. Wyrok: cztery lata więzienia i pół miliona grzywny. Jednak Tomasz N. jeszcze nie zaczął go odsiadywać. Twierdzi, że jest chory.

W uzasadnieniu wyroku sąd bardzo ostro potraktował zachowanie pani notariusz, która była świadkiem w tej sprawie. Zdaniem sądu jej zeznania trudno uznać za w pełni wiarygodne. Przedstawiała bowiem fakty tak, aby były one korzystne dla oskarżonego.

Od kilku lat do wrocławskich dziennikarzy docierają opowieści o podobnych historiach. Ich bohaterem jest zawsze Tomasz N. Mężczyzna z podstawowym wykształceniem, bez stałej pracy. Wcześniej wielokrotnie karany, m.in. za oszustwa.

Najnowsze śledztwo wrocławskiej Prokuratury Okręgowej ujawniło szokujące rozmiary tej afery - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. O szczegółach śledczy nie chcą na razie mówić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska