Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Casus pana Romana, urzędnika o imieniu Grzegorz, czyli kto ma tu rację: ja czy ja?

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Jeszcze trochę, a słynny film Waldemara Krzystka "80 milionów" doczeka się kontynuacji, mądrze jest powiedzieć sequelu, choć o kwotę 30 milionów mniejszą.

Pamiętają Państwo, że "80 milionów" traktuje o brawurowej akcji ludzi "Solidarności", którzy przed wprowadzeniem stanu wojennego wybrali z banku wszystkie pieniądze dolnośląskiej centrali związkowej. A "50 milionów"? To może być niezły serial, który przebije wszystkie "Mody na sukces" czy "Barwy szczęścia". Szykuje się niezły tasiemiec.

Główna rola w "50 milionach" przypadnie niewątpliwie Grzegorzowi Romanowi, obecnie sprawującemu funkcję pełnomocnika prezydenta Wrocławia ds. kolei aglomeracyjnej, o którym za chwilę, choć wiemy, że cały serial reżyserują panowie Rafał Jurkowlaniec, marszałek województwa, i Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia. Ten pierwszy, po zakończeniu budowy kolejnego odcinka wschodniej obwodnicy Wrocławia, przypomniał, że w 2009 roku prezydent stolicy Dolnego Śląska obiecał przekazać na budowę drogi 50 milionów złotych. A prezydent stwierdza lakonicznie, że nie odda, bo nie pożyczał. I była to tylko taka obietnica "pro forma", by zapewnić wówczas urzędowi marszałkowskiemu zabezpieczenie finansowe. Na wszelki wypadek, który nie zaistniał.

I teraz obaj panowie do siebie listy piszą, nawet się raz spotkali, ale końca sprawy nie widać. Mają też pełnomocników ds. negocjacji. Ze strony urzędu marszałkowskiego jest to Dariusz Kowalczyk, sekretarz województwa, a ze strony prezydenta wspomniany Grzegorz Roman, który w 2009 roku był... wicemarszałkiem i w imieniu województwa pilotował owo porozumienie z prezydentem Wrocławia. Ciekawe... Wtedy negocjował, by dostać te pieniądze od Wrocławia, a teraz w imieniu Wrocławia negocjuje, by ich nie zapłacić.

Że tak spytam młodzieżowo: ogarniają Państwo? Grzegorz Roman musi teraz poważnie porozmawiać sam ze sobą, bo my-ślę, że tylko on sam potrafi wyjawić, na co liczył, podpisując porozumienie z prezydentem Dutkiewiczem kilka lat temu. Inaczej mówiąc, musi zadać sobie pytanie, czy rację miałem "ja" z 2009 roku, czy rację mam "ja" z 2013. Myślę, że potrzebne jest lustro, bo wtedy łatwiej się ze sobą rozmawia. Już słyszę te monologi: "chcę 50 milionów!", "nie, żadne miliony wam się nie należą!", "ale jednak nam obiecaliście!", "to nie były żadne obietnice, tylko zagwarantowanie płynności finansowej!", "idź precz, nie dręcz mnie, maro marszałkowska", "przybywaj, duchu ratusza".

I tak godzinami pewnie może ze sobą wykłócać się. Aż dojdzie do mickiewiczowskiej przemiany. Aż coś postanowi, niczym bohater "Dziadów" co to wykreślił na więziennej ścianie "Umarł Gustaw - narodził się Konrad". Umarł wicemarszałek - narodził się pełnomocnik... Tylko w polityce nie ma tak, że umarł na śmierć. Nigdy nie wiadomo, kto i w jakim czasie zechce ożywić bohatera. Przywoływany Grzegorz Roman w każdym z urzędów był już kilka razy. Na przykład w jednym brał urlop bepłatny, by pracować w drugim. Po drodze miał też być jeszcze wojewodą, ale coś nie wyszło. Niewykluczone, że w przyszłym roku po wyborach trafi znowu do urzędu marszałkowskiego... i może zechce odzyskać 50 milionów. Obłęd w kratkę? Ale jak praktyka pokazuje, całkiem możliwy na tym naszym świecie.

Ale żeby było jasne, zasada "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" obowiązuje nie tylko jednego urzędnika. Wystarczy się przypatrzeć, jak minister kultury, a przez 11 lat prezydent Wrocławia, Bogdana Zdrojewski, krytykuje obecnego prezydenta Rafała Dutkiewicza. Na przykład w ubiegłym roku za zamykanie ulic w centrum miasta i organizowanie w Rynku podczas Euro 2012 strefa kibica. Ja rozumiem, że można liczyć na krótką pamięć ludzi, ale można też się przeliczyć. A kto przygotował pierwszy program zamykania ulic w centrum stolicy Dolnego Śląska? Dla ułatwienia do-dam, że nie był to święty Mikołaj. Albo kto zaczął organizować wielkie imprezy w Rynku, jak na przykład tysiąclecie Wrocławia ze słynnym koncertem tenora Placido Domingo i na jego występ zdecydował o zamknięciu Rynku dla ludzi? No kto... Ówczesny prezydent Wrocławia Bogdan Zdrojewski, który mi kiedyś klarował, że tak trzeba w europejskich metropoliach. Czyli teraz to my już nie metropolia?

To na koniec z innego podwórka. "Apelujemy, aby w ramach zajęć lekcyjnych w szkołach publicznych każdy nowy tydzień nauki zaczynać od wspólnej recytacji hymnu przez całą klasę lub na apelu przez całą szkołę" - napisali w liście do ministra (minister?) edukacji narodowej gdyńska posłanka PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk oraz radny Gdyni Marcin Horała. Arciszewska--Mielewczyk dodaje: poziom znajomości Mazurka Dąbrowskiego jest żenujący, dlatego trzeba coś z tym zrobić.
Nie mówię, że nie. Ale nasuwa mi się takie pytanie. A dlaczego politycy PiS-u nie wystąpili z takim projektem już w 2006 roku, po kongresie tej partii, na którym to prezes Jarosław Kaczyński powiedzmy, że śpiewał "z ziemi polskiej do Wolski". Do dziś nie wiemy, gdzie ta Wolska jest.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia albo, jak chciał podobno znowu modny filozof Karol Marks, byt kształtuje świadomość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Casus pana Romana, urzędnika o imieniu Grzegorz, czyli kto ma tu rację: ja czy ja? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska