Ci, którzy są skazani na PKP, już machnęli ręką, że lepiej nie będzie: spóźnienia, cuchnące pociągi, wahania ogrzewania - albo zimno jak w lodówce, albo gorąco jak w piekarniku.
W Dolnośląskich Kolejach (to te od szynobusów) miało być o niebo lepiej. Ci, którzy tak myśleli, już zostali sprowadzeni na ziemię. Kolej to kolej. Lepiej nie będzie: spóźniają się, są niedogrzane, a ludzie niejednokrotnie muszą stać na zabitych dechami stacjach i czekać, czekać, czekać...
"Powodem opóźnień były dość duże mrozy. Czasami, przy 20-stopniowym mrozie, nie udaje się zdążyć na czas. Za spóźnienia przepraszamy i prosimy o wyrozumiałość, bo z szynobusami jest podobnie, jak z samochodami: czasami rano po mroźnej nocy po prostu nie chcą odpalić" - tłumaczy Marcin Kunat z Kolei Dolnośląskich.
Mnie te tłumaczenia nie przekonują. Myślę, że ludzi, którzy tupią z zimna na 20-stopniowym mrozie, też nie. Może czas się przerzucić na PKS, samochód, sanie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?