Rzeczywistość przerosła legendę. W czwartkowy (21 marca) wieczór we Wrocławskim Teatrze Współczesnym było gorąco, głośno i tak, jak powinno być na koncertach Przeglądu Piosenki Aktorskiej - po prostu profesjonalnie.
Pięciu panów wyszło na scenę w - na pozór - kompletnej rozsypce. Kontrabasista kiwał się z instrumentem, jakby nie był zupełnie trzeźwy (gratuluję zwinności, to przecież ciężki instrument). Wokaliście spadały dziurawe kapcie, saksofoniście (grającemu też na innych instrumentach) rozpinała się okropna marynarka.
Zagrali świetnie najbardziej znane przeboje. Wszystkie są oczywiście ich autorstwa - to był główny żart wieczoru: znani artyści ukradli im piosenki. I, oczywiście, nie zapłacili.
Kloszardzi zaczęli ostro od "It's a Long Way to the Top (If You Wanna Rock 'n' Roll)" - AC/DC, a potem było m.in.: "Like a Virgin" Madonny, "Somethin' Stupid", który to song śpiewali niegdyś Frank Sinatra i Nancy Sinatra, a później Nicole Kidman i Robbie WIlliams, więc "kradzież" była co najmniej podwójna.
Usłyszeliśmy też "Sledgehammer" Petera Gabriela, "Tu vuo fa' l'Americano" (oryginał włoski - Renato Carosone, ale wszyscy lepiej znają wersję, którą śpiewali Jude Law i Matt Damon w filmie "Utalentowany pan Ripley").
Wokalista skakał, tarzał się, a na prośbę z widowni o AC/DC chciał zawołać ochronę, "żeby usunęła tego pana". Niezwykłe show.
Bisowali, jakżeby inaczej. Wyszli do bisów w czerwonym, przygasającym świetle reflektorów, w samych (podartych i szarawych) majtkach, niektórzy boso, inni w skarpetkach. Na ostatni bis wybrali "The Number of The Beast" Iron Maiden.
To był zabawny wieczór. Ale do dziś nie mogę pojąć, jak te okropne gwiazdy mogą spać, mając świadomość, że okradły wspaniałych artystów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?