18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Calineczka nareszcie wróciła do domu

Sylwia Królikowska
Julka niemal całe swoje dotychczasowe życie spędziła w szpitalach. Najpierw w Wałbrzychu, potem w Karpaczu
Julka niemal całe swoje dotychczasowe życie spędziła w szpitalach. Najpierw w Wałbrzychu, potem w Karpaczu Dariusz Gdesz
Gdy się urodziła, ważyła 382 g i żyła dzięki aparaturze. Dziś mała wałbrzyszanka jest już z rodziną.

Kolorowy pokój, różowa pościel, karuzela z maskotkami i mnóstwo zabawek. Tuż obok kochający rodzice Julki. Mama nie spuszcza oczu z kruszynki i cieszy się każdym jej gestem.
- Bo moja córka jest wyjątkowa - mówi Sylwia Jabłonowska.
Dziewczynka urodziła się w lipcu ubiegłego roku, w 22. tygodniu ciąży (około piątego miesiąca). Ważyła wtedy 382 gramy. Była niewiele większa od dłoni. Miała cieniutką, niemal przezroczystą skórę. Do tej pory jest najmniejszym dzieckiem w Polsce, jakie urodziło się i przeżyło.
- Słyszałam o maluszku, który ważył 420 gramów. Myślę, że rzeczywiście jest najmniejsza - mówi prof. Ewa Helwich, krajowy konsultant do spraw neonatologii.

Teraz o Julce można śmiało powiedzieć, że to duża dziewucha. Niedługo skończy rok. Choć gdyby urodziła się w prawidłowym terminie, miałaby siedem miesięcy. Waży już ponad 4,3 kg i ma ponad 60 cm wzrostu.
- Zaczyna siadać, dźwiga główkę - mówi szczęśliwa mama. Julka radość życia ma właśnie po niej. Podobnie jak pani Sylwia ciągle się uśmiecha. - I zaczyna gaworzyć. Czasem mówi coś jak "amo", myślę, że to chodzi o mnie - mówi z dumą pani Sylwia. - Najważniejsze jednak, że wreszcie jest z nami.

Julka niemal całe swoje dotychczasowe życie spędziła w szpitalach. Najpierw w Wałbrzychu, potem w Karpaczu. Przez kilka dni była również w Legnicy, kiedy nabawiła się infekcji płuc. - Nie wymagała już stałej tlenoterapii, dlatego mogła wrócić do mamy - wyjaśnia Juliusz Bokiej z Centrum Pulmonologii i Alergologii w Karpaczu. Tam Julka trafiła po półrocznym pobycie w wałbrzyskim szpitalu ginekologiczno-położniczym. Tu się urodziła i to, że żyje, to przede wszystkim zasługa wałbrzyskich lekarzy.

11 lipca 2007 r. Tego dnia pani Sylwia nie zapomni do końca życia. Źle się poczuła i pojechała do szpitala w Wałbrzychu. Lekarzom nie udało się dłużej utrzymać ciąży. Poród był konieczny. Niewiele osób podejrzewało, że dziecko przeżyje. Po trwającym kilka godzin porodzie zmęczona mama usnęła. Dopiero rano dotarła do niej wiadomość, że jej córka żyje. Maleńka istotka leżała w inkubatorze. Z większej od niej pieluchy wystawały chudziutkie nóżki. Była podłączona do aparatury. Oddychał za nią respirator.
-˜ Była taka maleńka. Na początku nie można było wziąć jej na ręce - wspomina pani Sylwia.
Radości, choć jeszcze ostrożnie, nie ukrywali lekarze.
- Na razie nie można mówić o cudzie, zobaczymy, jak dziecko będzie się rozwijać - komentowali.

W to, że wszystko będzie dobrze, z całej siły wierzyła rodzina.
- Wszyscy na nią czekamy - mówiła babcia Julki. Po kilku dniach pani Sylwia wyszła ze szpitala. Nie mogła, jak większość mam, zabrać dziecka ze sobą. Ale nie odstępowała maleństwa na krok. Była u niej codziennie. Karmiła, doglądała. Maleńka dziewczynka czuła, kiedy mama jest blisko, uspokajała się. W Karpaczu zaczęła ssać pierś. Inne jedzenie jej nie smakowało. Teraz dziewczynka wcina już zupki i kaszki. Lubi bardzo gęste. - Jest smakoszem. Gdy tylko coś jej nie pasuje, to nie je - mówi mama dziewczynki.

Fachowcy nie ukrywają, że przed małą Julką jeszcze długa droga do tego, żeby wyzdrowieć. Cały czas jest leczona. Ma nadciśnienie płuc i przyjmuje drogie leki. Kuracja może potrwać nawet kilka lat. Dziewczynka cały czas jest rehabilitowana. - To bardzo dobrze, że podnosi głowę. Mam nadzieję, że będzie się jak najlepiej rozwijać - ocenia prof. Ewa Helwich.
Julka w niedzielę będzie miała chrzciny. Już wszystko jest przygotowane.
- Bardzo pomaga nam rodzina, bo leczenie jest kosztowne. Wierzymy jednak, że teraz będzie już tylko lepiej - mówi pani Sylwia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska