Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biją w Łodzi, w Gdańsku. I we Wrocławiu. I dlaczego Szczuka nie została papieżem

Arkadiusz Franas
fot. Paweł Relikowski
Wciskanie ciemnoty było łatwe jeszcze ze 100 lat temu, gdy zamiast TVN 24 czy Polsat News informacje przekazywały gołębie pocztowe, a czytać potrafili jedynie wybrani. Precyzyjnie rzecz ujmując, nawet podam, że według statystyk w Polsce w 1921 r. było 33,1 proc. analfabetów. Wtedy można było ludziom opowiadać, że 150 kilometrów dalej fruwają smoki diplodoki, ludzie zamiast uszu mają stopy i krowy pasą się na drzewach. I że Żydzi dolewają do macy krew niemowlęcą. Ale uprawianie takiej propagandy w dobie, gdy internet jest szybszy od myśli (a czasami od rozumu), a telewizje newsowe, działające jak monopolowe 24 h, wiadomości o sprawie często podają zanim owa sprawa się wydarzy...

I w dobie takich technologii znowu ktoś mi próbuje zamydlić oczy, że we Wrocławiu można chodzić ze swastyką po ulicach, bo potem sąd uznaje ją za symbol azjatyckiego kultu. Że we Wrocławiu władze przyznają się do bezradności wobec rasizmu. Że tu biją ludzi, jak w żadnym innym mieście. Owe refleksje pojawiły się po dwóch bandyckich wydarzeniach z ubiegłego
weekendu. Grupa ogolonych zaatakowała uczestników koncertu charytatywnego, obrzucając butelkami grupę ok. 20 osób. I przy tym krzyczeli "j...ć lewaków". Pobito także dwóch aktorów, którzy stali przed lokalem, paląc papierosy.

Na Dolnym Śląsku mieszkam od zawsze. I nigdy nikogo nie widziałem ze swastyką na ulicy. A sądy wydają takie wyroki, jakie jest prawo. Polskie prawo, nie wrocławskie. I faktycznie biją tu ludzi. Ale nie w jakiś sposób wybitny, tylko, niestety, normalny.

I żeby była jasność. Bezwzględnie trzeba karać bandytów bez patrzenia na to, pod jaką szerokością geograficzną grasują. Bo biją nie tylko we Wrocławiu. Jak jestem w Gdańsku, to słyszę od cioci: nie wychodź wieczorem sam, bo tu grasują złodzieje i bandyci. Ciocia mieszka i boi się na Przymorzu, tam, gdzie stoją słynne falowce, duma PRL-owskiej architektury, a teraz rejon trochę zubożały.

W Łodzi, o czym wszyscy wiedzą, biją i mordują nawet w centrum. A o kibicach łódzkich, ich bandyckich zachowaniach i antysemityzmie, to nawet powstał ładny film Izabelli Cywińskiej, z moim ulubionym aktorem drugiego planu Sławomirem Orzechowskim "Cud purymowy". Pamiętają też Państwo takiego newsa: "Atrakcją turnieju organizowanego przez stowarzyszenie kibiców ŁKS-u była gra »rzuty w Żyda«, w kukłę ubraną w strój piłkarza Widzewa". Biją nie tylko we Wrocławiu.

Bo idąc tropem takich uproszczeń, to ja ze zgrozą przekonałem się nocą ze środy na czwartek, po wyborze nowego papieża, że we Wrocławiu szaleje satanizm. Było gdzieś w granicach północy, a ja, idąc do auta, widzę, że naród zamiast się modlić o nowy pontyfikat, baluje w knajpach. Po konklawe?! Straszne. Gorzej, minąłem kilku nieźle zrobionych młodzieńców. Jeden upadając, nie tylko dlatego, że było ślisko, to nawet pokazał mi gest koziołka. To znaczy wystawił pięść z wyprostowanymi dwoma palcami: wskazującym i małym. Jak nic, w mieście szaleją sataniści, na każdym rogu.

Po konklawe?! Pomyślałem, że trzeba będzie zwrócić się do prezydenta Wrocławia z apelem, bo widać miasto nie daje sobie rady z falą wystąpień satanistycznych. W dniu wyboru nowego papieża takie sceny? Może prezydent wysupła z milion albo dwa i razem z komendantem policji zaczną zwalczać niebezpieczne sekty. I jak sobie tak pomyślałem, to mi ulżyło.

A propos wyboru nowego papieża, to mała dygresja nawiązująca do mego wypracowania sprzed tygodnia. Otóż, chwilę po podaniu, kto został następcą św. Piotra, na różnych forach, jako jedne z pierwszych oficjalnych komentarzy, pojawiły się takie, że papież jest homofobem! Ludzie, czy sposób postrzegania związków homoseksualnych stał się najważniejszym punktem odniesienia we wszechświecie? Nie mówię, że jest nieważny, ale chyba kilka jest istotniejszych. A poza tym, jakby włączyć myślenie, to trudno się spodziewać, by 77-latek, jezuita, przedstawiciel Kościoła południowoamerykańskiego był wielbicielem związków partnerskich... Zrozumiałbym szok z homofobią, gdyby papieżem została feministka Kazimiera Szczuka lub Kuba Wojewódzki. Kobiety jeszcze nie mogą, ale w tym drugim przypadku jest to teoretycznie nawet możliwe, ale na szczęście tak się nie stało.

A wracając do bandytyzmu. Tu jest potrzebne rozwiązanie systemowe w skali całego kraju. Policja jest państwowa, nie samorządowa. Poza tym, przy tak zliberalizowanym prawie, policja nie ma szans. Ci, którzy alarmują, że "Wrocław płonie", przez lata walczyli, by bandytom się żyło lepiej. "Bo to też ludzie i mają swoje prawa" - słyszeliśmy. Owszem. Ale dzięki temu, że teraz często mają trochę więcej praw niż ofiary, to mamy to, co mamy. I nawet wyobraźmy sobie, że prewencyjnie na ulicach zaroiłoby się od patroli, to już widzę te protesty: tak nie można, jesteśmy w państwie policyjnym czy co?

Przypominają sobie Państwo protesty, gdy zaczęto montować monitoring: to inwigilacja obywateli - krzyczeli obrońcy wolności wszelakiej. Obłęd w kratkę. I tak źle, i tak niedobrze. A pamiętają Państwo aferę z ACTA, gdy wszyscy protestowali, że ogranicza się wolność słowa w internecie? No to mamy wolność i każdy gada co chce. I wykrzykuje "j...ć lewaków". Dura lex sed lex. Sami sobie spapraliśmy trochę tę cywilizację. Choć już słyszę, jak niektórzy krzyczą: to nie ja... Niestety, także Pan, Pani...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Biją w Łodzi, w Gdańsku. I we Wrocławiu. I dlaczego Szczuka nie została papieżem - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska