Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto przelewa kolejne dwa miliony na konto Śląska Wrocław. Zygmunt Solorz-Żak milczy...

Jakub Guder
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Janusz Wójtowicz
Na zorganizowanej w czwartek konferencji prasowej miasto poinformowało, że na konto drużyny piłkarskiej przelano dwa miliony złotych. Taką kwotą zasilono klub już drugi raz w tym roku - pieniądze mają iść na bieżące wydatki drużyny. Obecny na konferencji Włodzimierz Patalas (sekretarz miasta i wiceprzewodniczący rady nadzorczej Śląska Wrocław) poinformował również, że w ciągu ostatniego miesiąca nie było żadnej informacji od głównego udziałowca wrocławskiej drużyny - Zygmunta Solorza - Żaka.

- Przed miesiącem odbyło się spotkanie prezydenta Rafała Dutkiewicza z panem Solorzem. Wcześniej została wykonana wycena akcji Śląska - 460 zł za jedną. W związku z tą rozmową prezydent zaproponował wykupienie wszystkich akcji współwłaściciela po tej właśnie cenie. Od tego czasu - czyli od dwóch tygodni - nie było jednak żadnego kontaktu. Po spotkaniu z państwem oczekujemy negatywnej lub pozytywnej odpowiedzi od pana Józefa Birki, który jest pełnomocnikiem cypryjskiej spółki (należy do Solorza, formalnie to ona posiada 51 proc. akcji Śląska - przyp. JG) - powiedział w południe dziennikarzom Włodzimierz Patalas.

Co będzie dalej, jeśli Zygmunt Solorza-Żak nie zgodzi się na odsprzedanie miastu swojej części udziałów za 8,7 mln zł?
- To dobre pytanie. Ani pan Solorz, ani prezydent Rafał Dutkiewicz nie są osobami, które będą ogłaszać upadłość spółki. Odpowiedzialny za jej prowadzenie jest prezes - czyli pan Piotr Waśniewski - i to on będzie musiał podjąć decyzję, co dalej ze Śląskiem, jeśli nie będzie finansów - stwierdził Patalas.

- Najprostszą drogą jest ogłoszenie upadłości, ale prezydent takiej myśli nie dopuszcza - dodał sekretarz miasta. Przyznał też, że w środę kolejne 2 mln zł zostało przelane na konto mistrzów Polski. Dzięki tej kwocie piłkarze mają dostać zaległe pensje za styczeń.

Do końca marca WKS musi złożyć odpowiednie dokumenty, aby starać się o licencję na grę w ekstraklasie w następnym sezonie. Wśród nich mają znaleźć się także gwarancje finansowe. Dlatego konkretne decyzje - jak powiedział Patalas - muszą zapaść w ciągu "kilku dni".

Czy miasto jest w stanie przez dłuższy czas utrzymywać samodzielnie Śląsk Wrocław?
- Jakiś czas temu dobyła się sesja rady miasta, która częściowo poświęcona była Śląskowi. Wtedy radni stwierdzili, że - co by nie powiedzieć - Wrocław jest bogatym miastem i powinno sobie poradzić z utrzymaniem klubu. W ten sposób odpowiem na to pytanie.

Wrocław zaplanował na wsparcie Śląska w tym roku 10 mln zł. Są to jednak pieniądze na podniesie kapitału zakładowego spółki, które przekazać można tylko wtedy, gdy zgodzi się na to większościowy udziałowiec. Sam musiałby jednak wpłacić tyle samo, co oczywiście jest obecnie nierealne.

- Za wcześnie mówić o tym, czy są jacyś inni sponsorzy. Prosiłbym nie drążyć tego tematu. My zrobimy wszystko, aby zagwarantować finansowanie - powiedział Patalas. - Jeśli nie będzie pieniędzy, to być może dojdzie do tego co najgorsze, czyli do ogłoszenia upadłości, ale to nie oznacza natychmiastowego wycofania z rozgrywek. Oczywiście upadłość docelowo prowadzi do likwidacji spółki. Za wcześnie jednak o tym mówić - zakończył sekretarz miasta.

Czy groźba ogłoszenia upadłości, to zagrywka pokerowa miasta wobec Zygmunta Solorza? W tej chwili długi Śląska Wrocław to ok. 16 mln zł. 12 mln zł to pożyczka, jaką w ubiegłym roku klub dostał od miasta. 4 mln zł - to suma, jaką trzeba zapłacić piłkarzom. Formalnie klub nie jest nic winny właścicielowi Polsatu. W przypadku upadłości nie odzyskałby zatem nic z zainwestowanych pieniędzy. Magistrat stawia go zatem niejako przed wyborem: albo odsprzeda swoje akcje i odzyska chociaż 8,7 mln zł, albo odejdzie z niczym po ogłoszeniu upadłości. Przypomnijmy, że biznesmen chciałby dostać za 51 proc udziałów ok. 30 mln zł.

W przypadku ogłoszenia upadłości modele są dwa. Tak zwana upadłość likwidacyjna, to scenariusz mało prawdopodobny. Spółka zostałaby wtedy rozwiązana, jej majątek przejąłby syndyk, który sprzedając go starałby się odzyskać część pieniędzy dla wierzycieli (miasta i piłkarzy). Klub zostałby rozwiązany i teoretycznie mógłby grać od najniższej klasy rozgrywkowej (B lub C), chyba że dobra wolą wykazałby się Dolnośląski Związek Piłki Nożnej i dopuścił do go gry na przykład od IV ligi.

To jednak dla miasta mało opłacalny scenariusz, bo Stadion Miejski stałby pusty, a droga do ekstraklasy kosztowałaby niemało.

Innym rozwiązaniem jest tak zwana "upadłość układowa". Wtedy spółka musi porozumieć się z wierzycielami i zagwarantować, że odda im kwotę nie mniejszą, niż w przypadku likwidacji jej majątków. Jeśli udokumentuje, że jest taka możliwość, to sąd może zaakceptować takie wyjście, a klub będzie mógł dalej funkcjonować. W takiej sytuacji jest obecnie Widzew Łódź.

Przypomnijmy, że pod koniec lutego Wrocław z budżetu na promocję również przekazał 2 mln zł mistrzom Polski. W komunikacie na stronie wroclaw.pl zaznaczono jednak wtedy, że to ostatnia kwota przekazana Śląskowi w ten sposób w 2013 roku. Teraz magistrat twierdzi, że to była pierwsza transza z zaplanowanych 4 mln zł.

Paradoksalnie Śląsk i tak może dostać w mają licencję, bo nie ma zaległości wobec ZUS-u i Urzędu Skarbowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska