Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezrobotni szkolą się za unijne pieniądze, ale pracy nie znajdują. Kto na tym zarabia?

Agata Grzelińska
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Paweł Relikowski
Choć szkoleń i kursów dla bezrobotnych finansowanych ze środków unijnych nie brakuje, rzadko zdarza się, że znajdują oni po ich skończeniu pracę. Najlepiej na nich wychodzą... firmy szkoleniowe.

- Jest w mojej gminie grupa bezrobotnych, którzy zaliczyli już po sześć, siedem różnych kursów prowadzonych przez urząd pracy za unijne fundusze i jak nie mieli pracy, tak nie mają jej nadal - mówi Aleksander Kostuń, wójt Legnickiego Pola. Dodaje, że niektórzy z nich nawet nie ukrywają, że nie zamierzają szukać pracy. - Pieniądze wyrzucono w błoto. Nieraz wydaje mi się, że korzyści z tych szkoleń mają wyłącznie firmy szkolące.

Coraz więcej osób, zarówno pracowników firm, jak i bezrobotnych, trafia na szkolenia prowadzone za unijne pieniądze. Bywa, że jest to bardzo dobra inwestycja, ale najczęściej, poza stratą czasu, nic z nich nie wynika.

Dwa lata temu Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Rui skierował kilka pań na kurs operatorów wózków widłowych. Wśród nich były m.in. Agnieszka Karkus i Urszula Michoń. Obie są zadowolone z kursu, ale pracy nie znalazły. Pani Agnieszka tłumaczy, że na razie specjalnie nie szukała, bo nie ma z kim zostawić dzieci. Pani Urszula natomiast poszukuje zatrudnienia. Opowiada, że pracodawcy są zaskoczeni, iż kobieta potrafi obsługiwać wózek widłowy. Na razie jednak nikt jej nie przyjął do pracy.

- Chciałabym być operatorką wózka widłowego, bo lubię niekobiece zajęcia i żadnej pracy się nie boję - mówi mieszkanka Rui. Dodaje, że częściowo już skorzystała z kursu. - Zrobiłam prawo jazdy. Mieliśmy też szkolenie obsługi kasy fiskalnej i akwizycji. Jeśli w końcu znajdę pracę, nie będę miała kłopotów z dojazdem - dodaje pani Urszula.

Dlaczego pracodawcy niezbyt chętnie przyjmują ludzi po niektórych szkoleniach? Jeden z przedsiębiorców tłumaczy, że nie potrzebuje księgowej, która zaliczyła dwumiesięczny kurs zakończony jedynie certyfikatem, a nie jakimś egzaminem. Jest pewien, że w kilkanaście godzin nie mogła nauczyć się księgowości.

Specjalista od szkoleń z Dolnośląskiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego doradza zarówno osobom wybierającym się na szkolenie, jak i pracodawcom zlecającym szkolenia zwrócenie uwagi na to, jakie uprawnienia i umiejętności daje dany kurs. Przyznaje, że zdarza się, iż na kurs dla kasjerek kierowana jest osoba, która... nie potrafi dodawać. Radzi, by wybór szkolenia poprzedziła rozmowa z doradcą zawodowym.

Firmy zajmujące się szkoleniami nie ukrywają, że jest coraz mniejsze zainteresowanie "miękkimi szkoleniami", np. z marketingu, które kończą się jedynie zaświadczeniem o ukończeniu kursu. Powodzeniem cieszą się natomiast długotrwałe, solidne kursy, poparte praktyką i zakończone egzaminem.

Trenerzy nie ukrywają, że trafiają im się zlecenia szkoleń, o których z góry wiadomo, że nie przyniosą żadnego efektu poza stratą czasu. Pracownik, który zamiast pracować, dwa dni przesiedzi na powierzchownym kursie, i tak nie zdobędzie nowych umiejętności.

- Zdarzają się szkolenia, które są problemem także dla trenerów - mówi Wojciech Grzybowski, trener, coach, menedżer, prezes firmy szkoleniowej Business Training we Wrocławiu. - Jeśli pracodawca chce, by w ciągu dwóch dni przeprowadzić szkolenie, którego spis treści wygląda jak encyklopedia, to trener nie ma szans w pełni zrealizować tego zadania. Ogranicza wiedzę do minimum i przekazuje powierzchowne wiadomości, zamiast dostosować szkolenie do potrzeb i wiedzy uczestników.

Wojciech Grzybowski przyznaje, że odkąd pojawiły się unijne fundusze, namnożyło się firm szkoleniowych. W wielu z nich pracują ludzie bez odpowiednich kwalifikacji, co obniża jakość szkoleń. Sam jakiś czas temu zrezygnował ze zleceń, które nie mają nic wspólnego z prawdziwym szkoleniem, poza wydaniem unijnych pieniędzy. - Mówię nieraz pracodawcom wprost: Niech pan nie szkoli powierzchownie wszystkich pracowników, tylko pomyśli i zainwestuje w jednego, dwóch menedżerów, udzieli im długofalowego wsparcia szkoleniowego, coacha, a efekt będzie znacznie lepszy - dodaje.

Liczby mówią same za siebie

W Dolnośląskim Wojewódzkim Urzędzie Pracy do końca nie wiadomo, ile osób zostało przeszkolonych za unijne fundusze. I ilu z nich znalazło pracę. Wiadomo tylko, że w latach 2007-2013 49 703 osoby bez pracy skorzystały z unijnej pomocy z Kapitału Ludzkiego, w tym szkoleń i dotacji na założenie swojej firmy. Z tej grupy 4339 osób znalazło zatrudnienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bezrobotni szkolą się za unijne pieniądze, ale pracy nie znajdują. Kto na tym zarabia? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska