Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Granice tolerancji

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Chodzę po mieście niezbyt pospiesznie i patrzę pod nogi, żeby się nie pośliznąć na jakiejś oblodzonej kostce chodnikowej.

Reszta mnie specjalnie nie obchodzi i nawet gdyby to był środek lata, to też bym się specjalnie nie rozglądał. Choć może to nie do końca prawda. Zauważyłem efektowne słupki przystankowe z informatorami i kolorowo pomalowaną ulicę Malarską. Pojawili się malkontenci, którym to się nie podoba.

- To najdroższe kiczowate przedsięwzięcie w mieście na nasze pieniądze!
- Ja się tam czuję, jakbym trafił do jakiejś bajki z epoki średniowiecza.
- Jak pomyślę, że to kosztowało cztery bańki to nie wiem, co mnie bardziej poraża: ta kasa czy malunki?
- Dla mnie kiczem są różne nowoczesne i "estetyczne" betonowe potwory, które wpychają się między stare kamieniczki. Wszystkim nie dogodzisz.
- Ten, kto zaprojektował te kolory, to jakiś szaleniec.
- Teraz nazwa Malarska zaczyna pasować do tej uliczki mierzącej może pięćdziesiąt metrów z hakiem. Coś by trzeba kolorystycznie zrobić z drugą stroną, bo kontrast jest okropny.

Ci, którzy pamiętają pokrzykiwania na bordową ratuszową elewację, uśmiechają się pod nosem i wzruszają ramionami. Ten mój przejaw tolerancji został jednak surowo ukarany przez prowokatora z zagranicy.

W miniony poniedziałek zjechało trochę ludzi do Wrocławia, bo rozpoczynał się Rok Grotowskiego. Przed wejściem do Instytutu jego imienia stoi pod gołym niebem obudowana aluminiową konstrukcją wystawa "Półwiecze Teatru Laboratorium". Przy wielkiej na trzy piętra reklamie wygląda jak coś nieważnego.

O tę wielką płachtę wiszącą nad wejściem i zasłaniającą całą elewację dwóch kamieniczek na wrocławskim Rynku zagadnął mnie znajomy z Anglii, który przyjechał na inaugurację teatralnego święta.
- Co tam jest napisane? - spytał wskazując wskazującym paluchem na wielką płachtę.
-"To nie tak jak myślisz, kotku", to reklama filmu - wyjaśniam i widzę zdziwienie na jego twarzy.
- Żartobliwa, chyba? - pyta i patrzy na mnie.
- To film komediowy - staram się udawać, że nie wiem, o co mu chodzi.
- Komedia o Grotowskim? A nie ma jej w programie...
- Nie o Grotowskim, a o neurochirurgu Morawskim - czuję, że dostanę szczękościsku.
- On może operował Grotowskiego? - dalej pyta z udawaną ciekawością.
- To nie ma nic wspólnego z Grotowskim, po prostu jest to reklama komercyjnego filmu, powieszona akurat w tym miejscu - chyba zacząłem krzyczeć.
- Nie można było powiesić jej obok? - ciągnie, bo czuje, że trafił na ofiarę.
- Można, ale nikt nie pomyślał, że to będzie wyglądało idiotycznie - po obejrzeniu wystawy przeszliśmy na drugą stronę Rynku.

Jeff rozpromieniał, wskazał tym samym paluchem na kolejną wielką reklamę i z ironicznym uśmieszkiem zagadnął:
- Tu pewnie będzie spotkanie z Peterem Brookiem?
- Zgadłeś, ale to nie tak, jak myślisz, kotku - krzyknąłem i widziałem, że go to zaskoczyło. Doskonale wiedział, że spotkanie będzie w Ossolineum.
Tolerancja też ma jakieś granice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska