Krystyna Szumilas przyjechała do Wrocławia (4.03) na Dolnośląską Galę konkursu "Mam 6 lat" , a przy okazji przekonywała rodziców, by posyłali sześcioletnie dzieci do szkoły, a nie do zerówki (zobacz: Minister Edukacji Narodowej odwiedziła Wrocław). Program miała wypełniony. Zdecydowała się jednak odwiedzić jedną ze szkół.
Wiadomość, że Krystyna Szumilas ma gościć w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 12 przy ul. Suwalskiej we Wrocławiu zelektryzowała całą szkołę. Przygotowania były skomplikowanym zadaniem. Trzeba było opracować scenariusz w oparciu o wskazówki MEN i Kuratorium Oświaty (resort musiał wszystko zaakceptować, a telefony asystentek Krystyny Szumilas "były rozgrzane do czerwoności"), przygotować szkołę, dzieci, a nawet zdobyć zgodę rodziców na publikację wizerunku ich dzieci. W końcu, z zapałem zabrano się do pracy. Wytypowano jedną z pierwszych klas, w której jest najwięcej sześciolatków, do przeprowadzenia lekcji pokazowej. Żeby innym nie było przykro, ustalono, że uczniowie pozostałych dwóch przywitają szefową MEN-u.
Czytaj także: Jedna toaleta dla całej szkoły. Jak posłać tam dziecko?
Wychowawczynie trzech pierwszych klas wykonały dobrą robotę. Wyjaśniły uczniom - tym sześcio- i tym siedmioletnim - kim jest minister i jaką rolę pełni w życiu publicznym. Wytłumaczyły też, jakim zaszczytem dla szkoły jest wizyta tak ważnego gościa. I jak ważne jest przygotowanie się do tej wizyty.
Pierwszoklasiści - ci sześcio- i siedmioletni - z zapałem zabrali się do pracy. Malowali plakaty, wycinali witrażyki na okna, rysowali rysunki do albumu, który później został wręczony szacownemu gościowi. Wszystko robili wspólnie, nikt ich nie dzielił według wieku - na sześcio- i siedmiolatków. Pierwszoklasiści niecierpliwie czekali - i ci sześcio- i ci siedmioletni - na przyjazd Krystyny Szumilas. Gdy minister przyjechała, okazało się, że zaszczyt przywitania jej przypadł tylko sześciolatkom. Siedmiolatki zostały w świetlicy. Bo przecież nie były "tematem" wizyty szefowej MEN...
- Nasze dziecko wróciło rozżalone do domu - opowiadają rodzice jednego z uczniów. - Nie rozumiało, dlaczego zostało w świetlicy, kiedy jego koledzy z klasy poszli witać panią minister. Przecież wspólnie przygotowywali się do wizyty. Robili plakaty, rysunki, album, który dostała pani Szumilas.
- Dziecko wróciło do domu zupełnie rozbite - dodają rodzice. - W końcu rozpłakało się, bo od dłuższego czasu czekało na wizytę pani Szumilas, słyszało, jak ważne będzie to wydarzenie. I okazało się, że nie weźmie w nim udziału. Bo jest za stare. Ma siedem lat...
Prof. Mirosława Nowak-Dziemianowicz, pedagog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, jest zwolennikiem rozpoczynania nauki szkolnej przez sześciolatki. Dlatego uważa, że pozostawiając siedmiolatki w świetlicy zmarnowano szansę pokazania rodzicom, że sześciolatki i siedmiolatki świetnie ze sobą pracują, a wspólna nauka niczym nie zagraża młodszym dzieciom.
- Nie przypuszczam, żeby ktoś specjalnie chciał segregować uczniów - mówi prof. Nowak-Dziemianowicz. - Myślę, że w ferworze przygotowań do wizyty nauczycielom umknął problem siedmiolatków- dodaje i twierdzi, że teraz trudno będzie namówić 7-latki, by się w coś zaangażowały. Może zorganizować im coś na otarcie łez?
W szkole, Kuratorium Oświaty i ministerstwie nikt nie rozumie problemu. Do powitania wytypowano sześciolatki, bo przecież minister przyjechała przekonywać rodziców, by te dzieci posyłali do szkoły. Więc o co cały ten hałas? Może i o nic. Siedmiolatki po prostu dostały pierwszą nauczkę od życia. Całym sercem zaangażowały się w przygotowania i zostały zlekceważone, bo nie pasowały do "tematu".
W MEN poinformowano nas, że "na początku wizyty minister Szumilas została przywitana przez kilkuosobową delegację uczniów szkoły, którzy następnie oprowadzali ją po budynku. Krystyna Szumilas rozmawiała także w sali lekcyjnej z uczniami klasy 1a. W grupie tej były zarówno dzieci sześcio-, jak i siedmioletnie. Obecne były też dzieci oprowadzające minister po szkole". A tak w ogóle, za organizację wizyty minister w szkole przy Suwalskiej odpowiedzialna była dyrekcja tejże placówki oraz dolnośląski kurator oświaty, którzy mogą przekazać szczegóły tego wydarzenia.
W Kuratorium nie rozumieją, o co rodzice mają pretensje. Bo przecież tematem wizyty pani minister były dzieci z rocznika 2007, czyli sześciolatki.
W szkole dopiero teraz opadają emocje po wizycie. Dyrektor Ewa Glińska mówi: - Tak się cieszymy z wizyty, szkoła doskonale wypadła.
Dodaje, że wychowawczynie pierwszych klas rozmawiały z uczniami przed wizytą i wszystko im wyjaśniały. Nie może zrozumieć, dlaczego siedmiolatki są rozżalone.
Wszyscy są więc zadowoleni z wizyty minister Krystyny Szumilas. Oprócz garstki siedmioletnich dzieci, które mają smutne buzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?