Kierowcy mają różne metody. Niektórzy próbują spuścić powietrze, podnieść lewarkiem samochód i zdjąć blokadę. Inni działają mniej subtelnie - rozwiercają zamki wiertarką lub przecinają je szlifierkami.
- Od początku roku uszkodzono lub skradziono już kilkanaście blokad. Część była powyginana lub miała uszkodzone zamki - mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej.
Ściągnięcie urządzenia wcale nie uchroni jednak przed mandatem. Strażnicy w czasie zakładania blokady robią zdjęcia każdemu pojazdowi. - Jeśli ktoś uszkodził blokadę, będzie odpowiadał za zniszczenie mienia. Jeśli sam ją ściągnie i nie wróci ona do strażników, sprawa zostanie zgłoszona policji, jak każda inna kradzież - dodaje Chełchowski. Sprawa trafi na policję również wtedy, gdy kierowca ściągnie blokadę i ją porzuci.
Grozić za to może nawet kara pozbawienia wolności do dwóch lat, bowiem czyn zostanie zakwalifikowany jako kradzież rzeczy o wartości większej niż 250 zł. - Zdarzali już się kierowcy, którzy zdjęli blokadę, ale przemyśleli sprawę i sami przyjeżdżali ją oddać - tłumaczy strażnik miejski.
Po mieście jeździ kilka samochodów straży miejskiej, które zakładają blokady. Wrocławscy strażnicy mają ponad 200 takich urządzeń. - Kiedyś blokady ważyły 20 kg. Teraz mamy nowe, aluminiowe, które ważą tylko 8 kg. Dlatego ich zakładanie idzie szybciej i sprawniej - dodaje Chełchowski.
Strażnik radzi, że jeśli zastaniemy blokadę na kole, to najlepiej po prostu zadzwonić pod nr 986. Przyjedzie wtedy patrol, który ściągnie urządzenie. Samo zdjęcie blokady jest bezpłatne i trwa kilka minut, ale zawsze wiąże się z mandatem nawet do 500 zł.
W ubiegłym roku wrocławska straż miejska założyła blokady 12 tysięcy razy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?