Najgłośniej jest o odroczonym wczoraj po raz drugi procesie prezydenta Roberta Raczyńskiego, którego władze powiatu pozwały za użyte w telewizyjnym wystąpieniu słowa "nieroby ze starostwa".
Urażeni urzędnicy raczej nie doczekają się skruchy ani dobrowolnych przeprosin. Robert Raczyński nie pojawił się wczoraj w sądzie (poczta nie dostarczyła mu zawiadomienia o terminie rozprawy, bo zmienił adres zamieszkania). Ale nie zamierza chować głowy w piasek. Nie odwołuje swoich słów, chce je poprzeć argumentami.
- Oskarżyli mnie o zniesławienie, więc na sali rozpraw muszą udowodnić, że są pracusiami - kpi ze starostwa.
Radnym lekcji trzymania języka za zębami chętnie udziela prezes podległej prezydentowi Lubińskiej Spółki Inwestycyjnej Artur Dubiński. Za wyrażoną podczas sesji rady miejskiej opinię, że LSI jest bankrutem, pozwał do sądu radnego Krzysztofa Olszowiaka. Na rozprawie pojednawczej Olszowiak zgodził się publicznie go przeprosić.
Inaczej potoczyła się sprawa wytyczona przez prezesa Dubińskiego Markowi Bubnowskiemu, przewodniczącemu rady miasta. Tym razem poszło o słowa, że w 2006 r. LSI przejadła 500 tys. zł dotacji z kasy samorządu. Artur Dubiński uznał, że narażono na szwank dobre imię spółki.
- Jeszcze na tej samej sesji zażądałem przeprosin - mówił prezes. Przeprosin nie było, więc napisał pozew. Odbyły się już cztery rozprawy, a końca procesu ciągle nie widać.
- Pewnie potrwa do wiosny - przypuszcza Bubnowski. Jeśli zostanie skazany, zapłaci z własnej kieszeni. Gdy przegra LSI, koszty procesu pokryje komunalna spółka, czyli podatnicy.
- Takich procesów będzie więcej, bo puszka Pandory została otwarta - uważa Marek Bubnowski.
- Na Zachodzie już dawno polityczne konflikty o wypowiedzi przestały trafiać do sądu - mówi dr Maria Zajączkowska, prezes Centrum Mediacji Trialog. - To są sprawy do mediacji, arbitrażu lub sądu pojednawczego. Tylko że w tego typu rozwiązaniach obie strony wychodzą z twarzą, a dla naszych polityków nie to jest najważniejsze.
Lubińskie zwyczaje przenoszą się do Legnicy, gdzie dyrektor teatru zapowiada proces karny przeciwko radnej Krystynie Gizickiej-Krasińskiej m.in. za słowa "łapka łapkę" w wypowiedzi o ścisłej współpracy jego placówki z firmą przewodniczącego rady miejskiej.
- Nie boję się procesu, czekam na niego - mówi radna.
Współpraca: Piotr Kanikowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?