Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem wdzięczny Turowowi za szansę, którą dostałem

Michał Lizak
Saso Filipovski
Saso Filipovski Dariusz Gdesz
Rozmowa z Saso Filipovskim, byłym już trenerem PGE Turowa Zgorzelec.

Czy Pana pożegnanie z PGE Turowem było koniecznością?

Dla wszystkich jest chyba jasne, że zarówno ja, jak i klub znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Utrzymanie kary trzymiesięcznego zawieszenia sprawiło, że praktycznie nie mogę wykonywać swojego zawodu. Dla trenera to tragedia, że prowadzi tylko treningi, a nie ma wpływu na to, co dzieje się podczas meczów. A przecież wtedy dzieją się rzeczy najważniejsze. Dlatego rozumiem klub - przecież wychodzi na to, że płaci szkoleniowcowi za coś, czego ten w zasadzie nie robi. Gdyby to zawieszenie trwało miesiąc, półtora - można by jeszcze pomyśleć o tym, by jakoś ten okres przetrwać. Ale trzy miesiące to zdecydowanie za długo. I dla mnie, i dla klubu.

Kto podjął tę decyzję?

Podjęliśmy ją wspólnie, zdając sobie sprawę z realiów, w jakich się znajdujemy. Tak naprawdę decyzja już zapadła, lecz kwestie formalne jeszcze nie zostały załatwione. Ale to już tylko papiery do podpisania i tyle.

Może warto było jednak poczekać te trzy miesiące?

Nie ma co już na ten temat dywagować. Tak samo jak nie ma sensu się potem zastanawiać, czy zespół przegrał mecz tylko dlatego, że trener siedział na trybunach, czy byłoby inaczej, gdybym prowadził drużynę z ławki. Nigdy tego nie sprawdzimy...

Trudno zrozumieć, że wszystko zawaliło się przez jeden incydent w Koszalinie...

Mnie nie trzeba tego mówić. Tym bardziej że ja tam byłem, wiem, co się stało. Gdybym mógł cofnąć czas, na pewno postąpiłbym inaczej. Nawet sam dostał po twarzy. Inna sprawa, że ten incydent naprawdę źle oceniono. Zawodnicy tam byli, widzieli, co się działo, i też nie mogli zrozumieć, że ostatecznie to ja jestem jedynym winowajcą. Ale teraz nie ma już co do tego wracać.
Nagle Turów, uznawany za potentata, ma spore problemy.

Mieliśmy naprawdę straszny miesiąc - prawdziwy czarny grudzień. Wszystko źle się potoczyło - pod każdym względem. Po meczu w Bambergu byliśmy na pierwszym miejscu w lidze i mieliśmy świetny start w Pucharze Europy. I wtedy się zaczęło. Kontuzje Dariana Townesa i Donalda Copelanda sprawiły, że straciliśmy dwóch ważnych graczy. Do tego przegraliśmy kluczowy mecz w Belgradzie zdecydowanie za wysoko, doszedł jeszcze ten nieszczęsny Koszalin. Wszystko powinno wyglądać zupełnie inaczej. Przynajmniej kilku porażek można było uniknąć - w Koszalinie czy w Kwidzynie powinniśmy odnieść zwycięstwa. Stało się inaczej i jest problem.

Do tego doszły pogromy w Pucharze Europy. Czy Charleroi i Crvena Zvezda Belgrad rzeczywiście były przynajmniej o klasę lepsze od PGE Turowa?

My z tej grupy mogliśmy awansować, ale wszystko rozbiło się o dwa mecze z Serbami - w Belgradzie i w Libercu. W ciągu tygodnia mieliśmy puchary z głowy, a pojedynek u nas pokazał, że to drużyna w naszym zasięgu. Gdyby nie kontuzje, gdyby nie to, że w ostatnim momencie sprowadziliśmy Dragisę Drobnjaka, gdyby nie zawirowania pozaboiskowe. Teraz nie ma już jednak co rozpatrywać tego w tych kategoriach - na parkiecie po prostu okazali się lepsi.

Jak Pan w tej chwili ocenia sytuację, w jakiej jest PGE Turów?

Jest otwarta. W tej lidze wszystko może się zdarzyć, jest wiele niespodzianek, problemy ma nie tylko Turów, ale wszystkie inne drużyny - łącznie z Asseco Prokomem. Gdy do drużyny dojdzie jeden rozgrywający, a musi dojść, Turów znowu zacznie wygrywać. I spokojnie może walczyć o medale. Wierzę, że właśnie tak będzie.

Wszyscy mówią jednak otwarcie, że w Zgorzelcu jest poważny kryzys...

Jak się popatrzy na to, co się dzieje, to można tak to nazwać. Zespół odpadł z pucharów, trener był zawieszony, a drużyna przegrała kilka meczów także w lidze. Można nazywać to dołkiem, można kryzysem. Najważniejsze jest chyba jednak to, że szybko i w miarę bezboleśnie drużyna może z tego kryzysu wyjść, więc nie jest to żaden koniec świata.

Jakie ma Pan teraz plany?

Sytuacja jest dla mnie nowa, dopiero od kilku dni wszyscy wiedzą, że jestem wolnym trenerem. Agenci już pracują, rozważają, jakie są możliwości podjęcia innej pracy. Na razie jestem jeszcze w Zgorzelcu, muszę pozałatwiać wszystkie swoje sprawy. Chcę trochę odpocząć, spędzić trochę czasu z rodziną, której nie widziałem półtora miesiąca. Myślę jednak, że bez pracy nie zostanę...
Ponoć miał Pan propozycję z Lottomatiki Rzym?

To prawda - była taka opcja. Rozmawialiśmy o tym na przełomie listopada i grudnia, a więc sporo przed meczem z Koszalinem. Szefowie włoskiego zespołu sprawdzali, czy jest opcja rozwiązania, czy wykupienia kontraktu. Ostatecznie nic takiego się nie stało. Widocznie byłem tylko jednym z kandydatów.

Jak będzie Pan wspominał te prawie trzy lata spędzone w Polsce?

Bardzo dobrze - jestem szczęśliwy, że mogłem tu pracować, i zarazem wdzięczny za szansę, którą dostałem. To była moja pierwsza praca poza Słowenią, dużo się nauczyłem, nabrałem doświadczenia. Poznałem też wielu świetnych ludzi i myślę, że z wieloma będę nadal utrzymywał kontakty. Poza tym były też sukcesy. Dwa razy finał, dwa razy byłem wybrany na trenera roku w Polsce, prowadziłem drużynę podczas Meczów Gwiazd, dwukrotnie graliśmy w pucharach. Oby wszędzie było tak dobrze.

W perspektywie kilku lat jaki klub można zbudować w Zgorzelcu?

To dobre miejsce, na granicy trzech wielkich, silnych krajów. Tu jest spory potencjał, ale aby zawodowy sport mógł funkcjonować na wysokim poziomie, sporo musi się zmienić. Przede wszystkim Turów potrzebuje nowej hali - to absolutna podstawa. Muszą być lepsze hotele, cała zawodowa infrastruktura. Bardzo wiele zmieni autostrada do Wrocławia. W nowych warunkach Turów, odpowiednio finansowany, może być klubem regularnie grającym w Pucharze Europy ULEB lub w FIBA Cup. Bo Euroliga to jednak zdecydowanie za wysokie progi. I tak kilka klubów, które teraz grają w Eurolidze, niedługo nie będzie spełniało jej wymagań. Turowowi będzie to jeszcze trudniej zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska