Pięcioletni Sebastian nie miał szans w starciu z rozpędzonym szynobusem. Maszyna rozjechała plastikowe saneczki i uderzyła w chłopca. Mimo natychmiastowej pomocy, dziecko zmarło.
Pięciolatek jechał na sankach razem ze swoim pięcioletnim kuzynem. Drugiemu chłopcu nic się nie stało.
Było około godz. 14, gdy dziadek postanowił urządzić chłopcom kulig. 59-letni mieszkaniec Gościszowa przywiązał sanki do ciągnika i wyjechał nim na drogę. Nie zatrzymał się przy przejeździe kolejowym. Wjechał na tory z pełną prędkością. Pech chciał, że w tym samym czasie przejeżdżał tamtędy szynobus kursujący na trasie Jelenia Góra - Lwówek Śląski. Maszynista nie był w stanie wyhamować . Uderzył w dziecko.
- To kompletna nieodpowiedzialność i brak wyobraźni - mówi o kierowcy ciągnika Adam Zieliński, prokurator rejonowy z Bolesławca. Okazało się, że mężczyzna nie miał uprawnień do prowadzenia ciągnika, a pojazd nie był zarejestrowany ani ubezpieczony. 59-latkowi grozi do ośmiu lat więzienia. W chwili wypadku był trzeźwy.
Maszynista i pasażerowie szynobusu byli w szoku.
- Nie widziałem nic szczególnego, w pewnym momencie wbiegli do kabiny konduktorzy i zaczęli krzyczeć: "Jezus, rozjechaliśmy dziecko" - opowiada Mateusz Wójcik, pasażer pociągu.
- Teść jechał traktorem z moim synem i synem szwagra - opowiada ojciec drugiego chłopca. - Sebastian nie zdążył zejść z sanek i uciec. Z moim synem wszystko w porządku - mówi cicho.
- Na przejeździe kolejowym kierujący ciągnikiem rolniczym nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu szynobusowi - relacjonuje tragiczne zdarzenie sierżant Grzegorz Jurczak z bolesławieckiej policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?