Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OLIMPIJCZYCY SPRZED LAT - Jan Cych. W Meksyku było duszno, ale wesoło

Wojciech Koerber
Jan Cych wciąż biega, ignorując takie przeszkody jak srogie zimowe warunki
Jan Cych wciąż biega, ignorując takie przeszkody jak srogie zimowe warunki Janusz Wójtowicz
OLIMPIJCZYCY SPRZED LAT: Jan Cych. Z Meksyku (1968) przywieźli Dolnoślązacy niemały worek metali kolorowych. Złoto wrzucił doń strzelec Józef Zapędzki, srebro - bokser Artur Olech, a brąz - kolarz torowy Janusz Kierzkowski oraz siatkarka Halina Aszkiełowicz-Wojno. Byli też i tacy, którzy wrócili bez medalu, lecz z pięknymi wspomnieniami, m.in. lekkoatleta Jan Cych, uczestnik biegu na 3 000 m z przeszkodami.

UWAGA! ARTYKUŁ POWSTAŁ W 2009 ROKU!

- Przede wszystkim to chciałbym zachęcić młodzież do uprawiania sportu, bo to przygoda życia. Ja pochodzę ze środowiska wiejskiego, ze Staniszowa k. Jeleniej Góry. Do biegania przekonał mnie szwagier, pracujący w LZS-ie - mówi nam Cych. - Później trafiłem do Zespołu Szkół Łączności w Jeleniej Górze, gdzie lekką atletykę propagował pan Daszkiewicz, aż wreszcie znalazłem się w Międzyszkolnym Klubie Sportowym Amator Jelenia Góra. Tam zaopiekował się mną świetny szkoleniowiec, Jerzy Swatowski. I tam też osiągnąłem swój pierwszy sukces. W 1962 roku w Olsztynie zdobyłem srebrny medal Igrzysk Młodzieży Szkolnej na 3 000 m. Później były jeszcze Górnik Wałbrzych i Śląsk Wrocław, bo zostałem powołany do wojska i trafiłem na kompanię sportową, do trenera Michała Wójcika - skrupulatnie dodaje, nie zapominając o opiekunach.

We Wrocławiu Cych już pozostał, a w 1966 roku trafił do młodzieżowej reprezentacji kraju. Pod skrzydła Zdzisława Krzyszkowiaka, który na dystansie 3 000 m z przeszkodami zęby zjadł. Był wszak mistrzem olimpijskim z Rzymu (1960). Z kolei późniejsze losy Bronisława Malinowskiego sprawiły, że konkurencji tej nie sposób było nazywać inaczej jak polską specjalnością. W 1972 roku w Monachium był jeszcze Bronek czwarty. Cztery lata później w Montrealu już srebrny, a w 1980 roku w Moskwie - złoty. Rok później, w wieku 30 lat, zginął tragicznie na moście w Grudziądzu, w wypadku samochodowym.

Optimum możliwości Cycha przypadło na okres między Krzyszkowiakiem a Malinowskim. Miał jednak zawodnik Śląska Wrocław tego pecha, że w Meksyku Europa kompletnie się nie liczyła, gdy chodzi o biegi wytrzymałościowe. Zbyt wysoko i zbyt duszno. Za metą przedstawiciele Starego Kontynentu nie myśleli o tym, czy ktoś włoży im na szyję medal, lecz o tym, czy ktoś poda im do ust butlę z tlenem. Tak, służby medyczne robiły tam bokami.
- To prawda, Europa nie odegrała w Meksyku żadnej roli. Pamiętam, że do finału konkurencji wytrzymałościowej dostał się tylko jeden z Jugosłowian, bo mieszkał gdzieś wysoko w górach. A wydawało się, że byliśmy dobrze przygotowani. Choć z drugiej strony być może trenowaliśmy za dużo. Kandydatów do startu było kilku, więc eliminowaliśmy się przez cały rok. Pamiętam mecz Wielka Brytania - Polska w Londynie, gdzie wygrałem. Te zawody komentował dla radia Bohdan Tomaszewski, a przed wyjazdem partyjni uczulali nas, by czasem nikt nie został na tamtych terenach. Mieliśmy też lecieć do USA, lecz tam nas już nie puścili - wspomina Cych.

Metę olimpijskiej rywalizacji minął nasz zawodnik na 11. miejscu. To był drugi przedbieg, zatem o awansie do finału nie mogło być mowy.
- Choć zaczęło się fantastycznie, myślałem, że powojuję. Ta wysokość - 2 400 m - zrobiła jednak swoje. Nagle jakbym dostał młotem po głowie. Nie wiem, jak dotarłem do mety. Po igrzyskach, gdy przyszedłem do klubu, pewna osoba do spraw szkoleniowych mówi do mnie: "No i coś ty tam nawojował". A ja mu na to, że był taki pan, który uważał, iż nie miejsce, a udział się liczy. Coubertin miał na nazwisko - uśmiecha się olimpijczyk.

Cych uzyskał w Meksyku czas 9.38.8. W finale zwycięzca, Kenijczyk Amos Biwott, wykręcił 8.51.0. Co ciekawe, rok po igrzyskach obaj spotkali się na Memoriale Kusocińskiego w Warszawie.
- I wtedy już nie byli ci Afrykanie tacy mocni. Biwott zajął siódme miejsce, ja bodajże piąte. W każdym razie na pewno przed nim. Jestem pewien, że w normalniejszych warunkach dostałbym się do tego olimpijskiego finału - konstatuje Cych. - Ja w ogóle miałem dużo hartu ducha. W meczach reprezentacji siedem razy byłem najlepszy z Polaków - dodaje.

Był też Cych naocznym świadkiem fenomenalnego rekordu świata Boba Beamona w skoku w dal (8,90). Ten wynik przetrwał przecież na szczycie tabel przez 23 lata. Aż do ery Mike'a Powella (1991 rok - 8,95).
- Siedzieliśmy naprzeciw. Tam się wszystko skumulowało. Fantastyczna pogoda, zachód słońca, zero wiatru. Szok - jeszcze dziś zachodzi w głowę lekkoatleta. Po zachodzie słońca też się działy różne ciekawe rzeczy. - Dzieliłem pokój z Władkiem Komarem. Jak się rano budziłem, to widziałem otwarte drzwi, przy nich buty, dalej spodnie, a na końcu śpiącego Władka. Często bardzo późno wracał. Niesamowity był to kawalarz. Nie do przebicia - kreśli tę postać.
- To były jedne z ostatnich igrzysk, na których można było się swobodnie poruszać, wyjść poza teren wioski. Ludzie swoimi samochodami podwozili olimpijczyków, a jeden Meksykanin chciał nas do swojego domu wziąć. Mówił, że mamie musi nas pokazać. Nie było wojska i karabinów. Miło to wspominam - zauważa Cych, który - o dziwo - nie był nigdy mistrzem Polski seniorów. - Raz jeden, w 1966 roku, miałem brąz na 3 000 m z przeszkodami. W Poznaniu. W roku olimpijskim mistrzostwa Polski rozgrywano w Zielonej Górze. Wtedy już było wiadomo, że lecę do Meksyku, więc zdecydowano, bym nie startował. Największa szansa na złoto przeszła więc obok nosa. Tak wyszło - wyjaśnia.

Brak złota przy nazwisku Cych nie jest też efektem przeoczenia.
- Gdy zaczynałem karierę, to byłem Chudecki. Rodzice wzięli ślub w 1947, a ja się urodziłem w 1944. Teraz ja i siostra nosimy nazwisko Cych, a brat Ryszard - Chudecki. Był raz 17. w maratonie nowojorskim z czasem 2 godziny 17 minut. Ja też dałem się namówić na starty w maratonie i to był chyba błąd. Chyba przez to ta moja kariera szybko zgasła. Jestem typem mięśniowca, więc do 35. kilometra byłem kozak. Tyle że maraton, jak mówią, zaczyna się od... 35. kilometra. W końcówkach więc zdychałem. Mój rekord to dwie godziny i 23 minuty - przyznaje pan Jan.

Kiedyś wystąpił też wspólnie z bratem na trójmeczu Polska-ZSRR-NRD w Chorzowie.
- Spiker przedstawił nas jako przyrodnich braci, co było efektem różnic w nazwisku - tłumaczy.
Dziś ma już Cych 71 wiosen na karku i wciąż biega.
- Z żoną Stanisławą, młodszą ode mnie o 13 lat. Co niedzielę. Mamy taką trasę o długości 6 km - wyjaśnia. Teraz biega więc z małżonką, wcześniej musiał za nią. - No i wybiegałem! - cieszy się.

Dodajmy, że to także była lekkoatletka, reprezentantka Polski. Mają syna Macieja. Z pierwszego małżeństwa Jana Cycha urodziła się natomiast dwójka - Renata i Piotrek, dziś pracownik zakładu teorii sportu na wrocławskiej AWF. - Mam też ośmioro wnucząt, a jedna zapowiada się na dobrą pływaczkę. To Beata Misztal, parokrotna mistrzyni kraju - zaznacza dziadek.

Był także Cych trenerem w Śląsku Wrocław. - Kiedy na pewnej Spartakiadzie Młodzieży Szkolnej mój chłopak wygrał 3 km płaskie, zwycięstwa wychowanka gratulował mi Aleksander Kwaśniewski, ówczesny minister sportu - mówi. Dziś zajmuje się olimpijczyk wędkarstwem (po stronie sukcesów jest 8-kilogramowy szczupak), ale nie tylko. - Pracuję również w Agencji Ochrony Kryza na Maślicach. Przecież nie będę w domu siedział. Udzielam się też w Regionalnej Radzie Olimpijskiej. No i raz jeszcze zachęcam młodzież do sportu! - podkreśla.

Jan Cych
Urodził się 20 kwietnia 1944 roku w Obornikach Śląskich. Technik kinematografik, po kursie trenerskim. Lekkoatleta Górnika Wałbrzych (1964) i Śląska Wrocław (1965-1975). Olimpijczyk z Meksyku (1968) - 3 000 m z przeszk. - 11 miejsce w drugim przedbiegu z czasem 9.38.8. Wielokrotny reprezentant Polski w meczach międzypaństwowych 1968-1969. Rekordy życiowe: 1500 m - 3.45.7 (lipiec 1968, Spała), 3 000 m - 8.11.8 (czerwiec 1968, Bydgoszcz), 3 000 m z przeszkodami - 8.39.0 (lipiec 1969, Colombes), 5 000 m - 14.05.8 (październik 1969, Bydgoszcz).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska