Oznaczałoby to, że gdzie indziej pracy szukać musiałby na przykład radny Dutkiewicza w sejmiku Tymoteusz Myrda, który jest prokurentem w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Lubinie. W radzie nadzorczej tej firmy nie zasiadałby już Paweł Wróblewski, a Patryk Wild przestałby pełnić funkcję wiceprezesa we wrocławskim Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym.
Pracę musiałyby też zmienić wrocławskie radne Platformy Obywatelskiej: Renata Granowska, wicedyrektor w Dolnośląskim Urzędzie Pracy, Elżbieta Góralczyk, zatrudniona w spółce Wrocławskie Inwestycje, czy Iwona Dyszkiewicz, dyrektor mienia wojewódzkiego w urzędzie marszałkowskim.
- Jeżeli radni dostają pracę po linii politycznej, to jest to naganne. Ale jeżeli są fachowcami w swej dziedzinie, powinni zostać i wykorzystywać wiedzę - uważa Paweł Hreniak, szef klubu PiS w sejmiku. Partii, która na Dolnym Śląsku rządzi tylko w Głogowie.
Również tam zasada zatrudniania swoich ma się dobrze. I tak np. Ireneusz Przybylski, radny powiatu głogowskiego, jest zastępcą dyrektora Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Głogowie. Zasiada także w radzie nadzorczej spółki GPK SITA zajmującej się odpadami komunalnymi, gdzie większość udziałów ma miasto. Dobrym przykładem jest też Krzysztof Sadowski, radny powiatu głogowskiego i jednocześnie... rzecznik prezydenta Głogowa Jana Zubowskiego.
Lokalni politycy zaraz zaczną pokazywać się wśród mieszkańców i prowadzić swoją kampanię, często w godzinach pracy. Tak jak wiceprezes wrocławskiego MPK, gdy walczył o prezydenturę Wałbrzycha. - Nie jestem urzędnikiem, który siedzi przy okienku od godziny 8 do 16 - tłumaczył się wtedy Patryk Wild. - Mnie trzeba rozliczać za efekty pracy, a nie obecność.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?