Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyczna, wielka siła braci Szczepaników - rozmowa z Tomaszem Szczepanikiem, liderem grupy Pectus

Kinga Rękawiczna
Tomasz Szczepanik
Tomasz Szczepanik Piotr Król
Czterech braci tworzy zespół. Pectus kilka dni temu wydał płytę pt. "Siła braci", a 11 lutego wystąpi we wrocławskim Imparcie

Zespół Pectus przeszedł sporą metamorfozę...
Zgadza się. Po zmianie składu zespołu tworzę go wspólnie z trójką moich braci. Czujemy wielką odpowiedzialność, która na nas spoczywa. Takiego zespołu nie było jeszcze w Polsce. Będziemy robić wszystko, aby dobrze zapisać się na muzycznych kartach historii. Myślę, że nasza energia będzie przenosiła się na twórczość i muzykę.

Już tak się dzieje, bo singiel "Barcelona" podbija listy przebojów.
Ten utwór zna cała Polska, niedługo będą kolejne. Na trzeciej płycie zespołu Pectus są różnorodne brzmienia, nawet trochę bluesa i country, a także szkockie brzmienia. Do naszej muzycznej podróży zaprosiliśmy również gości, którzy dodali do niej niepowtarzalne brzmienie takich instrumentów, jak: gitara dobro, na której zagrał Jędrzej Kubiak, flet irlandzki obsługiwany przez Piotra Nazaruka, klasyczną hiszpańską gitarę, która zaśpiewała pod palcami Marcina Majerczyka, czy wreszcie oryginalną, szkocką kobzę.

Rodzinna i muzyczna podróż po świecie to nie tylko idea, lecz realna trasa koncertowa?
Promujemy naszą płytę w wielu miejscach. Zimowa trasa koncertowa obejmuje osiem miast i osiem koncertów, znalazły się na niej m.in.: Warszawa, Londyn, Zakopane, Jastrzębie-Zdrój. Do Wrocławia zawitamy 11 lutego, zapraszam serdecznie. To będzie okazja do poczucia siły braci Szczepaników!

Macie swój teledysk?
To historia o czterech chłopcach, którzy marzą o tym, aby zmieniać świat i spełniać swoje marzenia. Wkrótce będzie dostępny w mediach, ma tytuł "Szkoła marzeń".

Bracia Szczepanikowie chcą zmieniać świat?
Na pewno chcemy pomagać i przekazywać naszą energię dalej. Często bierzemy udział w akcjach charytatywnych - np. ostatnio dla Anny Dymnej, w akcji "Szlachetna paczka", przekazaliśmy dary na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Działamy też bezinteresownie, bez fleszy i kamer. Kiedyś zespół Pectus dał prywatny koncert chorej dziewczynce. Cieszymy się, jeżeli nasza muzyka przynosi komuś dobro. Zdarzyło się, że napisała do nas mama chłopca, z którym wspólnie słuchali naszej piosenki "To co chciałbym Ci dać". Jej syn zmarł w wypadku, a słowa piosenki pomogły później przetrwać tragedię. To wielkie szczęście, że nasze melodie niosą pomoc. To smutna, ale jednocześnie wspaniała wiadomość. Nam, braciom, rodzice przekazali dużą wrażliwość. Jako rodzina zawsze sobie pomagaliśmy. Teraz, jako artyści, możemy pomóc innym ludziom.

Da się odciąć od relacji rodzinnych zawodowo?
To chyba nie jest możliwe. W domu rodzinnym przenika-ją się sprawy i zawodowe i prywatne. Czasami odczuwamy zmęczenie, wtedy wyjeżdżamy na kilka dni. Lubimy chodzić po górach, jeździć na nartach. Pochodzimy z Małopolski, więc do Zakopanego mamy bardzo blisko. Trzy razy w tygodniu gramy w piłkę nożną. To wszystko pomaga złapać nam dystans i jednocześnie "naładować akumulatory".

Zawsze razem? Nie kłócicie się?
Być może trudno w to uwierzyć, lecz nasze relacje są czyste. Oczywiście chcemy osiągnąć sukces, mamy zawodowe aspiracje i - jak to wśród rodzeństwa bywa - mamy też trudniejsze chwile. Trzeba po prostu robić wszystko, aby relacje były trwałe, silne, głębokie. I trzeba o nie dbać każdego dnia, zwłaszcza że przekładają się na relacje zawodowe. Jedno jest pewne: dotychczasowe sukcesy i sympatia publiczności, która np. w Gdańsku przyznała nam pierwsze miejsce na grudniowym koncercie kolęd, nieustannie dodają nam sił. Ta nowa jakość budzi ciekawość i zainteresowanie.

Kto się czym zajmuje?
Już na początku wszystko ustaliliśmy i każdy wie, co ma robić i nie wchodzi drugiemu w drogę. Ja śpiewam, komponuje i jestem szefem grupy (uśmiech) - tak zresztą było od samego początku istnienia Pectusa. Marka zawsze ciągnęło do perkusji, Mateusza do gitary basowej, a Maćkowi zawsze podobała się gitara.

Wspólne granie i wspólny biznes bardziej was łączą, czy dzielą?
Między nami jest spora różnica wieku. Mam 31 lat, bliźniacy są o 5 lat młodsi, Maciej aż o 7 lat. Dopiero teraz widać wpływ czasu i naszych doświadczeń. Inaczej było, gdy byliśmy dziećmi; teraz, gdy weszliśmy w dorosłość, na nasze relacje patrzymy oczywiście dużo poważniej. Mamy inne problemy i relacje są głębsze.

Skąd wziął się tytuł płyty?
Stwierdziliśmy, że tytuł musi określać siłę i energię braterską.

Nawiązujecie do nazwy zespołu...
Nazwa Pectus ma dwa znaczenia. Pierwsze pochodzi z łaciny i oznacza klatkę piersiową, jako centralną część ciała. Drugie znaczenie to: siła woli, hart ducha i upór w dążeniu do celu. Te cechy występu-ją w naszym zespole i są widoczne. Mój upór jako lidera, twórcy jest dowodem na to, że efekty są widoczne! Mamy bardzo zróżnicowaną publiczność, która niezwykle żywiołowo reaguje na naszą muzykę. Dla kompozytora to wielkie wyróżnienie.

Koncert Pectus 11 lutego o godz. 19 we wrocławskim Imparcie, ul. Mazowiecka 17, bilety kosztują 50 i 40 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Muzyczna, wielka siła braci Szczepaników - rozmowa z Tomaszem Szczepanikiem, liderem grupy Pectus - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska