- Maluchy częściej myją rączki, sale są wietrzone, a przedszkole przeszło dezynfekcję. Odkażone zostało wszystko od klamek i toalet po zabawki. Wypraliśmy też wszystkie pluszaki. Teraz się suszą - mówi Mariola Korytko. Na drzwiach wejściowych do placówki wywiesiła ostrzeżenie o wirusie. Ale sprawdzić, czy rzeczywiście u któregoś z dzieci stwierdzono świńską grypę nie można. Sanepid odmawia takich informacji.
- W ostatnim tygodniu nasza stacja dostała informacje o pięciorgu dzieci w wieku od zera do czterech lat, które miały świńską grypę potwierdzoną laboratoryjnie. W grupie pięcio- i sześciolatków przypadków świńskiej grypy w zeszłym tygodniu nie stwierdzono - mówi tylko Aneta Błaszkowska z wrocławskiego sanepidu.
Czy wśród chorych jest dziecko z przedszkola przy Wieczystej? Nie wiadomo. Aneta Błaszkowska z sanepidu zasłania się... ochroną danych osobowych. - Zazwyczaj mamy dane liczbowe o podejrzeniach grypy. Rzadko wiemy z jakiego dziecko jest przedszkola czy szkoły. Jeśli lekarz podejmie się rozpoznania typu grypy i napisze w formularzu przy zgłaszaniu chorób zakaźnych nazwę przedszkola, nawet wtedy nie poinformujemy placówki - przyznaje Błaszkowska. - Dane pacjentów są chronione. A grypa to nie zarażenie meningokokami, żeby było konieczne informowanie o niej przedszkola czy szkoły. W przypadku poważnej choroby zakaźnej takie działania byłyby podjęte. Ale grypa to powszechna sezonowa choroba. Ośrodki oświaty wiedzą, jak się przed nią chronić. Do szkół i przedszkoli były rozsyłane ulotki, w których pisaliśmy m.in., by dzieci nie dzieliły się kanapkami i używały chusteczek higienicznych - argumentuje.
Czy przedszkole powinno wiedzieć, że panuje u nich świńska grypa? - Ależ jasne! To groźny wirus, który może zabić nawet zdrowe dziecko - grzmi tymczasem prof. Alicja Chybicka, kierownik Katedry i Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej w szpitalu przy Bujwida we Wrocławiu. - Przecież sanepid nie musi podawać imienia i nazwiska dziecka. Jest zapis o ochronie danych osobowych, ale w tym wypadku sprawa jest poważna. Wystarczyłaby informacja, że w placówce wystąpiła grypa. Wtedy można podać np. lek, który jest przeciwwirusowy i działa profilaktycznie oraz łagodzi objawy i przebieg choroby - mówi prof. Chybicka.
W sanepidzie nikt nie potrafił nam jednak powiedzieć na podstawie jakiego zapisu dyrektor nie może zapoznać się z danymi o zachorowaniach w jego placówce. - Ja bym takich informacji na pewno nie udzieliła. Gdyby ktoś zapytał o podstawę prawną i poprosił mnie o podanie nazwy przedszkola czy szkoły, musiałabym się kontaktować z przełożonymi. Szczerze mówiąc nikt nigdy mnie o to nie prosił. Nie mieliśmy takiego przypadku - mówi pracownica wrocławskiego sanepidu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?