Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A może by tak Santana w Rynku

Piotr Bartyś, szef muzyczny Radia RAM
Modern Talking to odgrzewane kotlety. Czas pomyśleć o nowym, młodszym odbiorcy.

Czy wykonawców z Krakowa lub Warszawy można byłoby przenieść do Wrocławia? To chyba niewielka różnica, ponieważ ludzie i tak by przyszli, bo istnieje w nich niezłomna potrzeba zabawy, bo jest sylwester i to w samym sercu miasta, bo chcą być w masie, i tak dalej, i tak dalej...

Poza tym, co tu dużo mówić, oprawa świetlna tego widowiska była naprawdę imponująca. To było widowisko naprawdę na najwyższym światowym poziomie i jeśli chodzi o samo przygotowanie tego spektaklu wizualnego, to wszystko to perfekcyjne było. A jeśli chodzi o muzykę... No cóż...

Modern Talking toż to prawie mobbing. Doda, na nią wrocławskiego Rynku szkoda. Z jednej strony zaprasza się artystów, którzy tu już byli, kupuje się imprezę niejako w pakiecie. Telewizja mówi, zrobimy wam szoł, jeśli weźmiecie te hity. Tak przynajmniej mi się wydaje, bo przecież nie wiem dokładnie, jakie były negocjacje między włodarzami miasta a głównym organizatorem, jakim była publiczna telewizja.

Dobór artystów na sylwestra jest pochodną tego, co dzieje się w dużych mediach, o czym nawet w ostatniej "Szansie na sukces" mówił jeden z zespołów. Chodzi o to, że nie gra się pewnych rzeczy w stacjach radiowych, ponieważ stacje te twierdzą, że ludzie tego nie chcą, a oni muszą, ponieważ są to stacje komercyjne, grać to, czego chcą słuchacze.

Ale z drugiej strony, kiedy porozmawia się dłużej o rzeczywistej wartości badań radiowych, to ona jest bardzo wątpliwa. W związku z tym trudno tak naprawdę powiedzieć, czy ludzie chcą słuchać w kółko tych samych odgrzewanych kotletów. Mnie już dużo bardziej podoba się takie załatwienie sprawy, jakie ma miejsce bodaj w Krakowie, gdzie obok tej głównej sceny jest scena alternatywna. Bez względu na to, czy występujący tam artyści są super czy średni, to człowiek w sylwestra ma wybór i wie, że jest ciągle w centrum sylwestrowych wydarzeń.

Wielu ludzi ma już dość słuchania w kółko Lady Pank, Bajmu i Perfectu grających przeboje, które były rockowe, nośne lat temu dwadzieścia. Sądzę, że na Rynku jest bardzo dużo miejsca na innych wykonawców. Wciąż jeszcze mam nadzieję, że jeszcze większą popularność zdobędą wrocławskie zespoły, którym ja kibicuję. Myślę tutaj o Milupie, Micromusik czy Me Myself And I.
Zresztą Me Myself And I udowodnił, że jest zespołem, który świetnie sobie radzi w każdych warunkach. Tylko w tym roku wystąpił przed Bobbym McFerrinem, a to już najwyższy sprawdzian dla wokalistyki, kiedy śpiewasz przed guru wokalistyki jazzowej. Pojawił się też przed Manu Chao, który przyciąga inną, alterglobalistyczną publiczność. A na koniec grał przed Dalajlamą. Ten koncert w Hali Ludowej brzmiał znakomicie.

Więc to nie jest tak, że te młode brzmienia nie są graniem dla tłumów. Wydaje mi się, że nadszedł czas, by ludzie, którzy zarządzają mediami, zwrócili uwagę, że głównym odbiorcą muzyki staje się pokolenie trzydziestopięciolatków, którzy wychowali się na nieco innej muzyce niż na tej, którą gra Modern Talking lub Lady Pank.

Wydaje mi się, że dzisiaj warto sięgnąć po wykonawców młodszej generacji, choćby z lat dziewięćdziesiątych. Może warto okrasić sylwestrowy występ właśnie kimś z tego właśnie czasu. Ale moim ulubionym, sylwestrowym marzeniem, choć nie ukrywam, że dość drogim, jest koncert Carlosa Santany na wrocławskim Rynku.

I to właśnie rodzi jeszcze jedno pytanie, nad którym powinni się zastanowić organizatorzy sylwestrowej zabawy na wrocławskim Rynku. Pytanie brzmi: Czy nie warto byłoby pokusić się o jedną droższą gwiazdę, ale taką, która naprawdę powodowałaby, że spektakl sylwestrowy byłby jedyny w swoim rodzaju?

Zwróćmy uwagę, że takie imprezy, jak we Wrocławiu, odbywają się także w Warszawie i Krakowie. Co prawda, są to tylko trzy duże miasta, a ktoś inny powie, że są to aż trzy duże miasta. Ale z drugiej strony fajnie byłoby, gdyby sylwester został nam w pamięci także jako wydarzenie artystyczne. Dzięki występowi artysty przez duże "A", a nie zbiorówce powracającej co roku.

Inna sprawa, i to też chcę podkreślić, że jeśli w przyszłym roku taki sylwester, z tak bogatą wizualną oprawą się nam nie wydarzy, to pewnie wszyscy będziemy mówić z utęsknieniem: ale rok temu, dwa lata temu było fajnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska