Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaginione antyki z wrocławskiego kościoła trafią do Wałbrzycha

Marcin Rybak
XVI-wieczne figurki, tzw. putta, zdobiły ambonę kościoła św. Marii Magdaleny przy Szewskiej
XVI-wieczne figurki, tzw. putta, zdobiły ambonę kościoła św. Marii Magdaleny przy Szewskiej Archiwum policji
Antykwariusz z Wałbrzycha Tomasz Jabłoński odzyska trzy XVI-wieczne figurki aniołków (tzw. putta), odebrane mu w 2009 r. przez policję. Chociaż figurki te powinny wrócić na ambonę wrocławskiego kościoła św. Marii Magdaleny. Stamtąd bowiem zniknęły w nieznanych okolicznościach.

Sprawę opisaliśmy pierwszy raz w lipcu ubiegłego roku. Alabastrowe figurki zdobiły ambonę w świątyni przy ul. Szewskiej. Zaginęły najprawdopodobniej po wojnie, gdy kościół wiele lat stał zaniedbany i rozkradano go.

Tomasz Jabłoński - antykwariusz i kolekcjoner dzieł sztuki - figurki owe dostał w 1998 roku od nieżyjącego już dziś Henryka Tomaszewskiego. Legendarnego twórcy wrocławskiego Teatru Pantomimy, Honorowego Obywatela Wrocławia, znanego kolekcjonera antyków.

Spotkali się na giełdzie staroci. Tomaszewskiemu spodobały się lalki, które kupił wówczas Jabłoński. Zaproponował, by się zamienili i dał mu w zamian trzy alabastrowe figurki.

Jabłoński sam ustalił, że mogą pochodzić z ambony kościoła Marii Magdaleny. Tomaszewski powiedział mu, że pochodzą z XIX wieku.

Antykwariusz wystawił putta na aukcję w warszawskim Domu Aukcyjnym "Rempex" jesienią 2009 roku. Rozpętała się burza. Po aniołki przyszła policja i wszczęto śledztwo.

Ale nie odpowiedziało ono wiarygodnie na żadne pytanie. Śledczym nie udało się jednoznacznie ustalić, jak i kiedy figurki opuściły świątynię.

Sprawę szybko umorzono z powodu przedawnienia przestępstwa paserstwa. Czyli ukrywania przedmiotów pochodzących z przestępstwa. Uzasadnienie decyzji oczernia nieżyjącego Henryka Tomaszewskiego, sugerując, że wiedział o przestępczym pochodzeniu figurek. Po umorzeniu prokuratura zarządziła, że putta wrócą do kościoła na Szewską. Tomasz Jabłoński walczył o ich odzyskanie. Bo - jak mówi - nabył je w dobrej wierze. Wytoczył proces cywilny władającemu świątynią Kościołowi polskokatolic-kiemu i w końcu wygrał.

Ale nie wpłynęło to na zmianę decyzji prokuratury. Jabłoński odwołał się więc do sądu. Tym razem karnego. By ten zmienił decyzję przekazującą "dowody rzeczowe" świątyni. Sąd próbował zainteresować sprawą ministerstwo kultury i Prokuratorię Generalną. Nie zainteresowały się. Uznały, że nie ma szans na wzruszenie wyroku - przyznającego własność rzeźb Jabłońskiemu.

Po takiej opinii resortu i Prokuratorii sąd orzekł, że prokuratura ma wydać putta właścicielowi.

- Znam ludzi, którzy mają różne zaginione wrocławskie zabytki - komentuje swoją przygodę z aniołkami antykwariusz. - Po moich doświadczeniach nie będą chcieli ujawniać, co mają.

Dodaje też: Gdyby we Wrocławiu powstała fundacja zajmująca się odzyskiwaniem zaginionych zabytków, podarowałbym jej jedną z figurek - mówi Jabłoński. - Kolekcjonerzy oferują mi 100 tys. zł za każdą - dodaje.

A kilka miesięcy temu - w domu aukcyjnym "Rempex" - policja zatrzymała kolejny zabytek pochodzący z kościoła Marii Magdaleny. To rama z barokowego epitafium.

Co ciekawe, z tego, co mówi Marek Lengiewicz z "Rempe-ksu", właściciel kupił ową ramę sześć lat wcześniej... też na aukcji. I to również w "Rempeksie". Podobnie jak Jabłoński będzie więc udowadniał, że jest jej prawowitym właścicielem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska