To miała być prosta operacja usunięcia woreczka żółciowego. Pacjentka osadzona w zakładzie karnym w Krzywańcu trafiła do więziennego szpitala przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu. Było to na początku 2014 roku.
Jeden z więziennych lekarzy przeprowadził operację. Po kilku godzinach stan kobiety zaczął się pogarszać. Tego samego dnia, 22 stycznia 2014 r., ok. godz. 21, zaczęła się agonia. Reanimacja nie dała rezultatu. 68-latka zmarła.
Sekcja zwłok wykazała, że śmierć była wynikiem powikłań pooperacyjnych, które spowodowały krwotok wewnętrzny. Prokuratura Rejonowa Wrocław Psie Pole wszczęła śledztwo w tej sprawie. Przez około dwa lata sprawę badali biegli lekarze. Orzekli, że winę ponosi dyżurujący wtedy w szpitalu doktor Mirosław K. Jego winą miał być zły nadzór nad pacjentką i brak właściwej reakcji na pogarszający się stan i złe wyniki.
Niedawno wrocławska prokuratura postawiła Mirosławowi K. zarzut popełnienia błędu w sztuce lekarskiej. Za nieumyślne narażenie na "bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" grozi do pięciu lat więzienia.
Doktor Mirosław K. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień podczas śledztwa. Z reporterem "Gazety Wrocławskiej" nie chciał rozmawiać na temat zarzutów. - Nie chcę komentować do czasu wyjaśnienia wszystkich spraw. Prokuratura ma swój punkt widzenia, ja mam swój - powiedział tylko.
Doktor Mirosław K. nie jest już pracownikiem służby więziennej. Odszedł na emeryturę.
Wrocławski szpital więzienny, w którym przeprowadzano feralną operację, został zlikwidowany. Przestał istnieć na początku tego roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?