Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każda okazja dobra, nawet cierpienie uchodźców, by napluć na rodaków

Agata Grzelińska
Agata Grzelińska
Agata Grzelińska Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
Ilu imigrantów powinniśmy przyjąć? Których? Na jakich zasadach? Nie wiem. Co do tego, że jakąś grupę przyjąć powinniśmy i zwyczajnie po ludzku pomóc, nie mam wątpliwości. Ale, czy należy otworzyć granicę każdemu? Nie wiem. Czy obawy o to, że imigranci, którzy nie chcą się asymilować, nie chcą dostosowywać się do praw panujących w miejscu, do którego przyjechali, są zupełnie bezpodstawne? Co powinniśmy zrobić, by zdać ten arcytrudny egzamin z człowieczeństwa?

Może to, co zaproponował kilka miesięcy temu, długo przed kryzysem, z którym dziś boryka się Europa, ksiądz w jednej z wrocławskich parafii. Poprosił ludzi, by zastanowili się, czy co miesiąc mogą wpłacać jakąś kwotę i jaką konkretnie, którą wesprą rodzinę z Syrii. Powiedział, że parafia chce przyjąć do siebie imigrantów i że potrzeba około 5 tysięcy złotych miesięcznie, by zapewnić tej rodzinie mieszkanie i wyżywienie. Oczywiście przez jakiś czas, dopóki nie stanie na własnych nogach. Dodał, że nie chodzi o dwa-trzy miesiące, ale o rok, albo nawet więcej. Przecież zanim znajdą pracę, muszą choć trochę nauczyć się języka, załatwić formalności, itd. Efekt? Dwie może trzy niedziele później proboszcz ogłosił, że zgłosiła się wystarczająca liczba rodzin, które mogą miesięcznie płacić 50 czy nawet 100 złotych i zapewnić utrzymanie imigrantom tak długo, jak będzie to konieczne. Może to właśnie jest sposób, w jaki możemy zdać egzamin z człowieczeństwa? Na ten sam sposób namawia #też papież Franciszek.

Celowo piszę: "z człowieczeństwa", a nie "z wiary", jak wielu komentatorów, dla których temat imigrantów jest kolejną okazją, by poużywać sobie na wierzących rodakach, ale o tym za chwilę. Z człowieczeństwa, bo czy ktoś, kto jest ateistą albo wyznaje inną niż chrześcijaństwo religię, nie ma obowiązku pomóc? Przecież nad kwestią przyjęcia uchodźców, związanych z tym problemów zastanawia się cała Europa - nie tylko katolicka Polska, ale też niemal zupełnie ateistyczne Czechy czy liberalna Francja. Problem pomocy uchodźcom stoi przed nami jako ludźmi, niezależnie od tego, jakie mamy poglądy i jaką religię wyznajemy.

Chciałabym, by tocząca się w Polsce dyskusja skupiała się na tym, jak możemy pomóc, i jako państwo, i jako zwykli konkretni ludzie. Co każdy z nas może zrobić, jeśli nie ma warunków, by do swojej dwupokojowej klitki w bloku przyjąć rodzinę z Erytrei czy Syrii, albo wyłuskać dla niej nawet parę złotych z głodowej pensji na śmieciowej umowie? Może można na przykład poświęcić trochę swojego czasu i pomóc komuś z imigrantów w nauce polskiego? Możliwości pomocy na pewno jest więcej.

Tymczasem czytając niektóre media albo dyskusje toczące się na portalach społecznościowych, można dojść do wniosku, że problem imigrantów w dyskursie publicznym zaczyna schodzić na dalszy plan. Wypiera go licytowanie się, kto jest bardziej tolerancyjny i otwarty. Gdy czytam o tym, jacy strasznie źli, egoistyczni i ksenofobiczni są polscy katolicy, zastanawiam się, kim jest ksiądz z Wrocławia i jego parafianie, którzy są gotowi przyjąć i utrzymywać syryjską rodzinę. I jak się ma założenie, że emigrantów nie chcą tylko zakłamani chrześcijanie, do wyraźnie antyimigranckich wypowiedzi zdeklarowanego ateisty prezydenta Czech Milosza Zemana?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska