W Polsce jest w sumie 13 miliardów monet, w tym aż 7 mld sztuk to 1- i 2-groszówki. Spora, lecz trudna do oszacowania liczba najmniej wartych monet wypadła z obiegu. - Również przez to, że trzymamy monety w domu w słoikach czy skarbonkach - mówi Przemysław Kuk, dyrektor biura prasowego NBP.
Jeśli ustawa zostanie przyjęta przez parlamentarzystów, to najpewniej w 2014 roku grosiki nie będą już produkowane. NBP na pewno zaoszczędzi, gdyż koszt produkcji jest kilka razy większy niż nominalna wartość monet. Co zmiany oznaczają dla klientów? Czasami zapłacą więcej niż będzie na rachunku, a czasami mniej. Bo ceny mają być zaokrąglane. Jeśli cena za zakupy będzie wynosiła np. 9,92 zł, to zapłacimy 9,90. A jeśli 9,93 zł - to 9,95 zł. W przypadku płatności kartą, będzie tak jak jest teraz: cen nie będzie się zaokrąglać.
Na pewno nie zmienią się same ceny. Czyli hipermarkety nadal będą nas kusiły promocjami w stylu "9,99 zł". Zaokrąglona zostanie dopiero suma, którą mamy zapłacić przy kasie.
Polska nie jest pierwszym krajem, który decyduje się na taki krok. - W krajach, gdzie przeprowadzono takie operacje, ceny nie zmieniły swojego marketingowego charakteru. W Czechach, mimo że używa się tylko monet od jednej korony, czyli od równowartości polskich 16 groszy - ceny kończące się na poziomie 90 halerzy są normą - mówi Kuk.
Podobne operacje w ostatnim czasie zostały przeprowadzone w ostatnich czterech latach w Rosji, Szwecji, Danii, Czechach, na Węgrzech oraz w Izraelu. - To rozwiązanie oceniono jako udane. Nie potwierdziły się obawy, że wzrośnie inflacja czy wystąpią zakłócenia w obiegu gotówkowym - dodaje Kuk.
Z badań opinii publicznej wynika, że większość z badanych doświadcza problemów związanych z rozliczeniem końcówek, co wydłuża czas trwania zakupów. Ludzie skarżą się na uciążliwość takich transakcji i negatywnie wypowiadają się o najdrobniejszych monetach. - Z groszówkami często wiążą się nieproporcjonalnie ich wysokie koszty sortowania, pakowania, transportu i magazynowania, co jest obciążeniem dla firm czy banków - wylicza Przemysław Kuk.
Wrocławianie są zadowoleni z planowanych zmian. - Mnie jednogroszówki denerwują - mówi Małgorzata Warczewska z Gaju. - Często słyszę, że sprzedawca nie ma jak wydać i dlatego będzie mi winny grosika. Takie monety niepotrzebnie obciążają portfel.
Kupcom zmiana też jest na rękę, bo często monet o najmniejszych nominałach brakuje. - Pomysł wydaje się być dobry. Klienci czy kupcy nie powinni być stratni, skoro raz ceny się będzie zaokrąglało w dół, a raz w górę - mówi Krzysztof Sadowski, szef stowarzyszenia, które zrzesza kupców z placu Zielińskiego.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?