Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnośląscy urzędnicy dostali dodatkowe wypłaty

Magdalena Kozioł, Marcin Torz
Wojewoda Rafał Jurkowlaniec był najbardziej hojny
Wojewoda Rafał Jurkowlaniec był najbardziej hojny Piotr Krzyżanowski
Ekstragotówka dla pracowników różnych urzędów. Najbardziej skąpy okazał się prezydent Lubina.

Koniec roku to żniwa nie tylko dla handlowców. Ręce zacierają też dolnośląscy urzędnicy. Bo większość z nich, oprócz miesięcznej pensji, dostaje również nagrody.
W niektórych urzędach otrzymują je wszyscy pracownicy. Niezależnie od zasług i tego, jak wypełniali swoje obowiązki.

Bardzo hojnie swoich ludzi obdarował Dolnośląski Urząd Wojewódzki. W listopadzie, z okazji Święta Służby Cywilnej, do podziału było ponad milion złotych. Pieniądze dostało 615 osób, co dało 1650 zł na rękę.

Dagmara Turek-Samól, rzecznik wojewody, tłumaczy, że dodatkową gotówkę otrzymali wszyscy, łącznie z dyrektorami. Co nie znaczy, że tyle samo.
Ale to niejedyny dopływ pieniędzy w urzędzie wojewódzkim. Do podziału jest jeszcze 645 tys. zł nagród, które przyznawane są co roku. Na pracownika wypadnie 750 zł netto.
- Dyrektorzy tych pieniędzy już nie dostaną - dodaje rzecznik.
W sumie pracownik urzędu otrzyma więc w kończącym się roku dodatkowo 2400 zł.

Wypchany portfel mają też pracownicy urzędu miejskiego w Polkowicach. Między 170 osób, które są tu zatrudnione, podzielono 403 tys. zł. Oznacza to, że każdy otrzymał średnio 2370 zł.
Natomiast prezydenci w Legnicy i Jeleniej Górze swoich ludzi tak nie rozpieszczają. Tam nagrody są o wiele skromniejsze, bo na rękę pracownicy dostają - odpowiednio - od 450 zł do prawie 700 zł.

Nie w każdym urzędzie nagradza się wszystkich pod koniec roku. W Jeleniej Górze nagrody dla urzędników przyznawane są w Dniu Samorządowca, 27 maja każdego roku.
- Nagrody przyznaje prezydent za szczególne osiągnięcia w pracy na wniosek naczelników poszczególnych wydziałów - informuje Anna Gniadzik, naczelnik wydziału organizacyjnego.
W wałbrzyskim urzędzie miasta w 2008 roku wyróżniający się pracownicy dostali nagrody finansowe tylko raz - w czerwcu.
- Można je przyznawać co kwartał, ale nie ma takiego obowiązku. Z powodu ograniczonych finansów wypłacono je tylko raz - mówi Ewa Frąckowiak, rzeczniczka wałbrzyskiego urzędu.

W czerwcu 116 pracowników magistratu w Wałbrzychu dostało w sumie 42 953 zł netto. Na osobę wypadło średnio 387 zł. Rzeczniczka dodaje, że nagród rocznych w Wałbrzychu nie planują.

We wrocławskim magistracie na nagrody dla urzędników przeznaczono w tym roku aż trzy miliony złotych. Pieniądze dostała każda spośród 1960 pracujących w urzędzie osób. Średnio wypadło po 1700 zł na rękę.
W urzędzie tłumaczą, że dodatkowa kasa ma być zachętą do dalszej pracy. Bo, zdaniem Marcina Garcarza, rzecznika prezydenta Wrocławia, fachowcy zatrudnieni we wrocławskim magistracie często są kuszeni przez prywatne firmy, które oferują lepsze zarobki.

Garcarz tłumaczy, że o wysokości nagrody dla konkretnego pracownika, decydował dyrektor danego wydziału. Kto dostał najwięcej? Tego się nie dowiemy, bo magistrat nie chce ujawnić listy nagrodzonych ani zdradzić, czym konkretne osoby zasłużyły na dodatkowe wypłaty. Zasłania się ochroną danych osobowych.

Taka postawa dziwi prof. Leona Kieresa, senatora i znawcę samorządu.
- Moim zdaniem, można ujawniać nazwiska urzędników, którzy dostali premie - mówi Kieres. - Opinia publiczna powinna wiedzieć, który urzędnik pracował najlepiej i za co został nagrodzony.
Leon Kieres dodaje, że coraz więcej urzędów decyduje się na ujawnianie nazwisk nagrodzonych.
- Zresztą wynagrodzenia osób publicznych nie mogą być tajne - tłumaczy prof. Kieres.
A osobami publicznymi są ci urzędnicy, którzy podejmują decyzje administracyjne, np. dyrektorzy wydziałów.

Inaczej niż większość dużych miast na Dolnym Śląsku potraktował swoich urzędników Lubin. Tu żadnych nagród w 2008 r. nie było. Pracownikom magistratu musiała wystarczyć goła pensja.

Współpraca: MJ, PEKA, PG
Pieniądze dla każdego przestają być nagrodami
Z profesorem politologii Andrzejem Antoszewskim rozmawia Marcin Torz

Urzędnicy dostają sowite nagrody. Często wyższe, niż ich miesięczne zarobki. Do tego mają tzw. trzynastki. Czy to etyczne, że co roku do ich kieszeni wpada tyle pieniędzy?

Nie widzę nic złego w przyznawaniu nagród. Za wzorowo wykonaną pracę urzędnik powinien dostać
ekstrapremię. Tak jest w większości firm, więc dlaczego nie może tak być w urzędach?

We wrocławskim magistracie wypłacono po 1700 zł. Nagrodę dostał każdy.

W takim razie nie uważam, żeby były to nagrody. Nagrodę przyznaje się za konkretne osiągnięcia. Jeśli przyznawane są automatycznie, to przestają być nagrodami, a stają się stałym dodatkiem do pensji. To może mieć fatalne następstwa, bo wynika z tego, że gdyby się nie pracowało, to i tak nagroda pracownika nie minie.

Urząd tłumaczy, że pieniądze zostały wypłacone, by zachęcić pracowników do dalszej pracy w urzędach. Bo są kuszeni przez prywatne firmy, a te płacą o wiele lepiej.

To brzmi przekonująco. W sektorze prywatnym faktycznie pensje są sporo wyższe. Ale jeśli komuś zależy na zatrzymaniu dobrego pracownika, to powinien po prostu podwyższyć mu miesięczne wynagrodzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska