Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja chcę EXPO i EIT

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, z-ca redaktora naczelnego "Polski - Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas, z-ca redaktora naczelnego "Polski - Gazety Wrocławskiej" Paweł Relikowski
Trwa debata naszej redakcji po artykule "Czy Dutkiewicz musi odejść?"

W sobotę, 14 czerwca, ukazał się tekst Arkadiusza Franasa "Czy Dutkiewicz musi odejść?". W środowym wydaniu gazety opublikowaliśmy polemikę z tym artykułem Zbigniewa Morawskiego, szefa biura prasowego prezydenta Wrocławia. Dziś odpowiedź autora.

Po przeczytaniu polemiki Zbigniewa Morawskiego, szefa biura prasowego prezydenta Wrocławia, zacząłem na redakcyjnych korytarzach nasłuchiwać, czy koledzy o mnie nie zaczynają już mówić bulterier lub killer. Bo taki to niby niszczyciel jestem. Tak przynajmniej wynika z tekstu przesłanego przez pana Morawskiego. Ale zostawmy warstwę emocjonalną tego tekstu, choć łatwo nie będzie, bo każde zdanie jest przesiąknięte taką dawką ekspresji, że aż iskrzy. Rozumiem. Pracownik stanął w obronie szefa, swego chlebodawcy.
Zajmę się teraz jednak wątkami merytorycznymi tego wystąpienia. I zacznę od końca. Otóż pan Morawski pisze: Ile złej woli potrzeba, żeby nie zauważać pracy innych? Jak bardzo trzeba lekceważyć Czytelników, żeby zupełnie nie brać pod uwagę ich zdania, zdania ludzi, w których imieniu, publicznie się wypowiada?.

Nigdy w życiu bym sobie nie pozwolił na pisanie w czyimś imieniu. Tym bardziej Czytelników. Czas pisania "na rzecz" czy "w imieniu" dawno już mamy za sobą. Mam zaszczyt pracować w gazecie, która nie jest niczyim "organem". W "Polsce-Gazecie Wrocławskiej" staramy się zachowywać standardy nowoczesnego dziennikarstwa. Dziennikarz, publicysta, komentator pisują tylko i wyłącznie w swoim imieniu, prezentując własny pogląd na sprawę. Między innymi dlatego podpisują się imieniem i nazwiskiem pod tekstem, a często można jeszcze zobaczyć i twarz autora. Dokładnie tak samo było w przypadku mojego sobotniego "Czy Dutkiewicz musi odejść?".

W innym miejscu czytam kolejne stwierdzenie pana Morawskiego: we Wrocławiu w ostatnich pięciu latach znalazło swoje siedziby wiele renomowanych firm m.in: Bosch, LG, Google, Credit Suisse, Siemens, Volvo, Whirlpool, Hewlett Packard, Toshiba.
I przyznam, że ogarnęło mnie ogromne zdumienie. Ale sprawdziłem, bo może mnie pamięć zawodzi, ale nie. Na stronie internetowej Volvo jak byk stoi: 1995 - powstanie nowej fabryki ciężarówek we Wrocławiu oraz rejestracja firmy Volvo Bus Poland Sp. z o.o. Więc nie myliłem się. Siedem lat przed nastaniem Rafała Dutkiewicza. A Whirlpool? Według danych Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych: korporacja Whirlpool w 2002 roku przejęła firmę Polar, wrocławskiego producenta sprzętu gospodarstwa domowego. Rafał Dutkiewicz prezydentem po raz pierwszy został dopiero pod koniec 2002. A LG? Według mojej wiedzy firma ta działa na terenie gminy Kobierzyce, a nie we Wrocławiu. I jak dobrze pamiętam, w negocjacje z Koreańczykami zaangażowani byli wspomniana PAIiZ i wójt Kobierzyc. Nie można wykluczyć, że Rafał Dutkiewicz coś pomógł, ale żeby od razu wpisywać mu to do cv? Coś te wymienione przypadki przypominają jedno przysłowie: Gdy konia kują, żaba nogę podnosi.

W innym miejscu szefa biura prasowego tłumaczy: Bezrobocie z 12,9 proc. w 2003 roku spadło do 4,3 w roku 2008, budżet miasta z 1,456 mld złotych w roku 2002 wzrósł do 2,767 mld.
Faktycznie z liczbami trudno dyskutować i nikt wysokości budżetu nie kwestionuje. Nie można jednak zapomnieć, że w jego skład wchodzą całkiem duże dotacje unijne i dlatego łatwiej porównywać się z poprzednikami, ale dotacje też trzeba było zdobyć, chwała za to tym, co to uczynili. A bezrobocie? Według danych pana Morawskiego we Wrocławiu spadło o ponad 8 procent. Gdy spojrzymy na raporty ministerstwa pracy, to w tym samy czasie w Polsce zmniejszyło się o około 10 procent. Czyli mamy trochę gorszy wynik niż średnia krajowa.

W innym miejscu polemiki znowu czytam: Ma też redaktor "Polski-Gazety Wrocławskiej" kilka swoich żelaznych, ulubionych punktów, a należą do nich przede wszystkim porażka w walce o Expo oraz porażka (sic!) w walce o Europejski Instytut Technologii i Innowacji. Dla porządku tylko powiem, że decyzja co do ulokowania dyrektoriatu Instytutu zapadnie dopiero 18 czerwca (i faktycznie zapadła - przyp. red.) a co do Węzłów Wiedzy w przyszłym roku. Franas jednak już z satysfakcją odtrąbił klęskę: "Przegraliśmy też bój o EIT".
Po pierwsze, nie z satysfakcją, ale o tym nieco później. A po drugie, to już kilkanaście dni temu prezydent Rafał Dutkiewicz na antenie Radia Wrocław wyznał, że musimy się pogodzić z porażką z Budapesztem o EIT. Czyżby Pan nie wierzył swojemu szefowi?

Zbigniew Morawski też twierdzi: Dostaje się również Radzie Miejskiej, która według Franasa: "Od początku tej kadencji rada miasta była dla niego (Dutkiewicza - przyp. ZM) wyłącznie maszynką do głosowania". Jak ma poczuć się tych kilkudziesięciu ludzi, reprezentujących różne środowiska polityczne, różne poglądy, mający różne doświadczenia zawodowe (nierzadko poważne dokonania) czytając o sobie takie frazy?. No właśnie, jak mają się poczuć? To przecież nie ja ich tak traktuję. To Pan prezydent nie chciał ostatnio poddać pod dyskusję na forum projektu fuzji Śląska i Groclinu, tylko gdy wysondował, że nie poprą go wszyscy, usunął projekt z programu posiedzenia. Czyli jego zdaniem radni nie mogą się wypowiedzieć, co o tym myślą, tylko mają to przegłosować. I już.

Wróćmy jeszcze na chwilę do EIT. Otóż zdaniem szefa biura prasowego Franas EIT nie chce i basta. Błąd kardynalny. Nigdy i nigdzie nie napisałem, że nie chcę Expo czy EIT dla Wrocławia. Ja tylko proponuję inną kolejność działania. Posłużę się przykładem. Moja mamusia mnie uczyła, żebym zawsze posprzątał pokój, zanim do mnie przyjdą goście. Ta nauka jest prosta i taką zasadę wyznaję. Najpierw zróbmy porządek, a potem niechby nawet olimpiada. I na koniec coś, o czym nigdy za bardzo nie chciałem pisać, bo to każdy normalny człowiek rozumie. Ale po raz kolejny wezwany do tablicy przez pana Morawskiego muszę tę sprawę wyjaśnić. W polemice z moim tekstem czytam: pan Franas przyzwyczaił już Czytelników do krytycznego stosunku do Dutkiewicza. W naszym ratuszu jakby utarło się, że ataki na Rafała Dutkiewicza to moje hobby. Otóż spieszę wyjaśnić, że nie. Moje hobby to historia Dolnego Śląska i psy (zarówno teoria jak i praktyka). A dlaczego w miarę często piszę o Dutkiewiczu? Może dlatego, że przez wiele lat związany byłem z działem miejskim gazety i moją rolą było zajmowaniem się problemami miasta. A tak się złożyło, że najważniejszym urzędnikiem we Wrocławiu jest prezydent. I on odpowiada za sprawne działanie stolicy Dolnego Śląska.

Wiele uwagi temu urzędowi poświęcałem także wtedy, gdy urząd ten piastowali Bogdan Zdrojewski i Stanisław Huskowski. Myślę, że obaj obecni parlamentarzyści to potwierdzą. Gdybym pracował w dziale religijnym, więcej czasu poświęcałbym pracy arcybiskupa, a w dziale sportowym - trenera Śląska Wrocław. Ot, taka profesja. Tak ją sobie wyobrażam, na szczęście i moi szefowie myślą podobnie. To nic osobistego.
I tyle mojego pojedynku na słowa i argumenty z Panem Morawskim. Mógłby trwać jeszcze dłużej, ale nie o to chodzi. Nie po to napisałem tekst "Czy Dutkiewicz musi odejść?". On służy zaproszeniu wszystkich wrocławian, tych zaangażowanych politycznie i tych, którzy są tylko obserwatorami życia samorządu, do debaty o przyszłości tego miasta, o modelu sprawowania władzy. Odpowiadając na pytanie, czy Dutkiewicz musi odejść, chciałbym uzyskać odpowiedzieć, że jeżeli tak lub nie, to dlaczego.
Na Państwa opinie czekam pod adresami: listy@gazeta. wroc.pl lub a.franas@gazeta. wroc.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska