Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski Teatr Współczesny: Mniejszy dług, a za kilka dni premiera

Małgorzata Matuszewska
Na zdjęciu: Aleksandra Dytko, Krzysztof Zych i Jolanta Solarz
Na zdjęciu: Aleksandra Dytko, Krzysztof Zych i Jolanta Solarz Tomasz Hołod
Dobra wiadomość nie tylko dla teatromanów: zadłużenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego zostało zmniejszone o 400 tys. zł. Dług - ok. 1 mln 300 tys. zł - powstał w czasie dyrekcji Krystyny Meissner

Przez gigantyczne zadłużenie do końca zeszłego roku Marek Fiedor, dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego, prowadzący od września instytucję, nawet nie mógł marzyć o premierze wystawionej na scenie przy Rzeźniczej w zeszłym roku. Ale jeszcze we wrześniu, obejmując stanowisko, mówił: - Nie zaproszę Roberta Wilsona, ale nie jestem bezradny jako artysta.
Prace w teatrze trwały i najbliższa premiera zostanie pokazana 19 stycznia.

- Miasto już przekazało nam 900 tys. zł, ta suma pozwoliła nam dobrnąć do końca roku - mówi Marek Fiedor. - Cieszę się, bo "na włosku" wisiały pensje, podpisaliśmy układ z ZUS-em o odroczeniu płatności, miasto zareagowało na nasze kłopoty. Skarbnik miejski powołał drugą kontrolę, w grudniu finanse sprawdzały panie kontrolerki, ich kontrola objęła trzy lata działalności, wyniki tej kontroli będą już niedługo - dodaje.

Marek Fiedor może więc spokojniej patrzeć w przyszłość, ale na razie nie planuje wiążącego repertuaru na przyszły sezon, choć już prowadzi rozmowy z reżyserami.
- Mam nadzieję, że jeszcze w zimie zapadnie decyzja o całkowitym oddłużeniu teatru, a w marcu podejmowane są decyzje o grantach ministerialnych, zapewne wkrótce swoje decyzje podejmą też sponsorzy - dodaje. Z dotacją na poziomie prawie 6 mln zł Marek Fiedor może już myśleć o spokojnym wystawianiu pięciu, a nawet sześciu premier rocznie.

Na razie we Wrocławskim Teatrze Współczesnym wre praca przed planowaną na 19 stycznia premierą "Życie jest snem" Calderóna w reżyserii Lecha Raczaka, znakomitego twórcy teatralnego, współzałożyciela słynnego Teatru Ósmego Dnia z Poznania, od lat współpracującego z Teatrem im. Modrzejewskiej w Legnicy. We Wrocławiu Lech Raczak pracuje jako reżyser pierwszy raz.
- O zrealizowaniu "Życie jest snem" myślałem od dawna - mówi Lech Raczak. Teraz nadarzyła się okazja, by zrealizować marzenia - dodaje.

O czym jest ten spektakl? Calderón de la Barca napisał go w 1635 roku. To filozoficzny dramat opowiadający o ludzkich złudzeniach i iluzjach, którego akcję autor umieścił umownie w Polsce, na dworze króla Basilio.
"Segismundo urodził się pod nieszczęśliwą gwiazdą, która przepowiedziała nadejście potwora, mającego zabić swego ojca, króla Polski. Ojciec zamyka więc syna w wieży. Wiele lat później, zmęczony sprawowaniem władzy, chce się przekonać, czy można odwrócić zły los zapisany w gwiazdach. Segismundo obejmuje tron, ale pijany władzą szerzy przemoc. Nie podołał próbie. Powraca do swego więzienia. Poddani ojca-króla wzniecają jednak bunt i syn wraca na tron - odmieniony, sprawiedliwy" - to zapowiedź fabularnej opowieści przedstawienia. Twórcy postawią pytania: Czy wszystko, co się zdarzyło, było snem, ułudą, przewidzeniem? Co jest prawdą, a co fałszem? Która z rzeczywistości - rzeczywistość snu czy rzeczywistość realna - są prawdziwe? W jakim świecie żyje człowiek wtłoczony w sztywne ramy społecznego i moralnego porządku?

W spektaklu wystąpią m.in.: Krzysztof Zych jako Segismundo, Maciej Tomaszewski - król Polski, Tadeusz Ratuszniak - książę Moskwy, Anna Kieca - Rosaura, Dariusz Maj - Powstaniec.

Premiera 19 stycznia o godz. 19.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska