Zbigniew Suchecki od zawsze kojarzy mi się z zawodnikiem, który sezon rozpoczyna później niż inni, łata dziury, wchodzi z ławki. Który czeka na swoją prawdziwą szansę. Słuszne skojarzenie?
Czy ja wiem? Ten ostatni sezon w Gdańsku faktycznie zacząłem w połowie, ale pozostałe raczej normalnie. Długo się rozkręcałem, bo po zmianie tłumików pojawiły się problemy. Ale poradziłem sobie.
Na tyle sobie Pan poradził, że we Wrocławiu - w czasie spotkania barażowego - aż trzykrotnie przywiózł podwójne zwycięstwo z Nickim Pedersenem. A gospodarzom tłumik wydał się głośny i podejrzany. Zgłosili protest.
Bo nikt na tym typie tłumika, na DEP-ie, nie jeździ. Ale wszystko było w porządku. Może poza wypadkiem. To był konkretny dzwon, nie wiedziałem, czy pojadę w powtórce, ale motocykl udało się wyratować, lekarz psiknął lodem i dałem radę. Wygraliśmy 5:1. Fajnie było, pasowało mi wszystko.
Charakter wtedy Pan pokazał.
Taka sytuacja, jazda o wszystko. Trzeba było jechać na maksa.
Na silnikach przygotowywanych przez ojca Bartosza Zmarzlika?
Tak, znamy się z panem Pawłem od dawna, jesteśmy w bardzo dobrym kontakcie. Wszelkie sprawy sprzętowe rozwiązujemy wspólnie i z końcówki sezonu byłem już zadowolony.
A w nowym sezonie jakie plany startowe poza polską ekstraligą?
Mam kontrakt z duńską ekipą z Esbjerg, gdzie jeżdżę już kilka ładnych lat. W Szwecji moja drużyna, Valsarna Hagfors, zbankrutowała, więc poszukam czegoś nowego jak tylko pojawi się jakieś okienko.
Sporo pieniędzy stracił Pan z powodu tego bankructwa?
W sumie pojechałem tam jeden mecz, bo kontrakt też podpisałem pod koniec sezonu, ale pieniądze faktycznie przepadły. Może menedżer Zdzisław Kołsut pomoże znaleźć nowego pracodawcę. On pomaga wielu naszym zawodnikom w rozmowach polsko-szwedzkich.
Ma Pan jakiś sportowy cel? Marzenie?
Chciałbym jechać jak najlepiej i jak najrówniej w meczach ligowych. Poza tym celem jest awans do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski, w którym jeździłem już w 2006 roku. Było jednak sporo problemów i nie udało się powojować. Chciałbym to poprawić.
Z tego co wiem, nie stawiał Pan we Wrocławiu wysokich warunków. By nie przestraszyć potencjalnego pracodawcy. Skromność?
No raczej nie stawiałem. Jeśli dwie strony chcą tego samego, to nie ma problemu z dogadaniem się. Wszystko musi być osadzone na odpowiednich wartościach.
Rodzina Zbigniewa Sucheckiego to...
Żona Ilona, która od dwóch miesięcy opiekuje się naszym synem. Eryk przyszedł na świat w październiku. A mieszkamy w Koszęcinie pod Gorzowem. Stamtąd będę teraz dojeżdżał do Wrocławia na cykle treningów ogólnorozwojowych. Mamy fajnego trenera, Tomasza Skrzypka.
Rozmawiał Wojciech Koerber
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?