Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostrowski: Jak Śląsk mnie nie zatrudni, świat się nie zawali

Jakub Guder
Janusz Wójtowicz
- Jeśli Śląsk mnie nie zatrudni świat się nie zawali, dalej będę szukał jakiegoś pracodawcy. Wiem, że jeszcze kilka lat mogę pograć w piłkę. To jest to, co kocham i zawsze chciałem robić - mówi Krzysztof Ostrowski, który w barwach WKS-u rozegrał ponad 130 spotkań, a teraz przebywa na testach na Oporowskiej.

Jak to się stało, że od wtorku trenuje Pan ze Śląskiem Wrocław?
Byłem z klubem w kontakcie już od pół roku. Miałem już latem dołączyć do zespołu, ale z różnych względów się nie udało. Przez cały ten czas odwiedzając znajomych, będąc we Wrocławiu rozmawiałem z działaczami. No i tak wyszło.

Miło było po takiej przerwie potrenować znów we Wrocławiu?
Miło, ale bardzo dużo rzeczy się zmieniło. Pierwszy raz trenowałem na bocznym boisku. Pierwszy też raz byłem w tej szatni, bo gdy odchodziłem, to przebieraliśmy się jeszcze w pomieszczeniu dla gości. Ze starego zespołu zostali Tadek Socha, Sebastian Mila i Mariusz Pawelec.

Chociaż trener Stanislav Levy jest we Wrocławiu już kilka miesięcy, to wszyscy wciąż pytają, jakie sprawia wrażenie. No to jakie?
Można powiedzieć, że ja znam go trochę dłużej. Obserwuję z boku, jak pracuje we Wrocławiu i jak zaczął grać zespół. Ta zmiana to w dużej mierze właśnie jego zasługa. Do tego to otwarty, miły i konkretny człowiek. Robi na mnie bardzo dobre wrażenie.

Co się działo z Panem od kiedy rozstał się Pan z Widzewem pół roku temu? Podobno założył Pan klinikę leczenia uzależnień?
Ona działa już dłużej, ale to prawda - w ostatnich kilku miesiącach pochłaniała mi sporo czasu. Od pewnego czasu myślałem o tym, żeby otworzyć jakiś biznes, żeby mieć zabezpieczenie, gdy skończę już grac w piłkę. Mam znajomego, który od 10 lat zajmuje się leczeniem uzależnień i zna rynek. Usiedliśmy razem, zrobiliśmy plan marketingowy, znaleźliśmy budynek i działamy.

Opłaca się taki biznes?
Opłaca. Oczywiście potrzebowaliśmy 1,5 roku żeby to rozkręcić, ale jak już poszło w świat, to telefony trochę się rozdzwoniły.

W jakiej jest Pan formie po takiej długiej przerwie?
Może nie w wyśmienitej, ale czuje się bardzo dobrze. Przez cały ten okres miałem dużo aktywności, grałem też amatorsko, a ostatni miesiąc ćwiczyłem na wysokich obrotach. Myślę, że formę mam nie gorszą niż chłopaki po świętach. Teraz przez kilka tygodni bardzo dużo biegałem. Z tego co pamiętam rozpiski od szkoleniowców na święta, to wydaje mi się, że tam było mniej do zrobienia, niż ja teraz ćwiczyłem. Muszę tylko sobie wszystko poprzypominać na boisku.

A jak za trzy tygodnie nie zaproponują Panu kontraktu w Śląsku?
Świat się nie zawali, dalej będę szukał jakiegoś pracodawcy. Wiem, że jeszcze kilka lat mogę pograć w piłkę. To jest to, co kocham i zawsze chciałem robić.

Czym różni się Krzysztof Ostrowski, który odchodził ze Śląska do Legii, od tego, który teraz trenuje z drużyną?
Doświadczeniem zarówno tych dobrych, jak i tych złych chwil. Wiem na co mnie stać i jak dalej budować życie. Mogę spokojnie zacząć grać i się spełniać. Bo gra w piłkę, to moja miłość.


Zobacz Najlepszy sportowiec Dolnego Śląska!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ostrowski: Jak Śląsk mnie nie zatrudni, świat się nie zawali - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska