Choć od tego czasu minęło 180 lat, ich produkcja wciąż jest podobna. Wszystko robi się ręcznie. Mikser i pośpiech to wrogowie pachnących ciastek.
- Ludzie mówią: ot, piernik. Cóż za filozofia. Przepis nieskomplikowany, wydawać by się mogło - każdy potrafi. A jednak trudno upiec takie ciastka, jak nasze - mówią dumnie i z uśmiechem na ustach zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame ze Świebodzic i dodają, że przepis przekazywany jest z pokolenie na pokolenia.
Jednak najważniejsze przy wypiekaniu jest robienie tego z sercem.
- Tu chyba jest największy problem, bo już niejeden próbował, a potem przychodził do nas i mówił, że chyba do ciasta dodajemy jakiegoś czarodziejskiego proszku, bo nasze pierniki o sto razy lepsze - żartują zakonnice.
I rzeczywiście. Na pozór wszystko proste. Ciasto składa się z mąki razowej, jaj, margaryny i cukru. Niezbędnymi dodatkami są: miód, przyprawy korzenne, kawa Inka, kakao i amoniak. Wszystko to razem powoduje, że ciasto jest zwarte, trwałe. I najlepiej, jak się je wyrabia rękami. Potem musi kilka tygodni poleżakować, żeby piernik pachniał, jak należy, korzeniami.
- Dzięki temu można go trzymać w pudełku cały rok i nic się nie stanie. Nadal będzie pachnący i smaczny - śmieje się siostra Olga, głównodowodząca przy produkcji pierników.
Spotykamy się w Domu Opieki Społecznej, od kilkudziesięciu lat prowadzonym przez siostry ze Zgromadzenia de Notre Dame. To duży, zabytkowy budynek nieopodal centrum Świebodzic. W środku krzątają się zakonnice i niepełnosprawne dzieci, które znajdują tu opiekę i fachową pomoc.
Od progu czuć zapach pierników. Idąc za nim, jak po nitce do kłębka trafiamy do kuchni. W dużym pomieszczeniu na ogromnym stole pysznią się pierniki różnej wielkości i kształtu. Tradycyjne serca, gwiazdy betlejemskie, ale i niezwykłe, pomysłowe szopki, wykonane z piernika, lukru i rożnych spożywczych ozdóbek.
Co chwilę do kuchni wbiega jakieś dziecko i prosząco patrzy na zakonnice. Te uśmiechają się tylko pod nosem i z przyzwoleniem kiwają głową. Na reakcje nie trzeba długo czekać. Dzieci łapią pierwsze z brzegu ciastko i wybiegają na korytarz.
- I tak od kilku tygodni. Początkowo zabraniałyśmy, teraz tylko wydzielamy, mówiąc, że objadanie się to grzech, ale, jak widać, na te małe łakomczuchy to nie działa - mówią siostry. Zaraz jednak, jakby na usprawiedliwienie swoich podopiecznych, dodają: - Tym piernikom naprawdę trudno się oprzeć. Można na nich ćwiczyć silną wolę.
Produkcja piernikowych ozdób trwa tu pełną parą już od początku listopada, bo siostry przygotowują ciasto według starych receptur i ręcznie.
- Od mikserów ciasto łapie za dużo powietrza, a ono ma być gliniaste - zdradza tajniki siostra Olga. - Fakt, trzeba mieć dużo siły, żeby wyrobić piernik, ale warto się namęczyć, bo potem jest smaczniejszy. Takie surowe ciasto w chłodnym miejscu postoi nawet rok i nadal będzie się nadawało do spożycia.
Siostra dodaje, że tegoroczne zainteresowanie piernikami przerosło jej wyobrażenie. A wszystko dlatego, że piernik ma stać się produktem promocyjnym Świebodzic. Po raz pierwszy można go było kupić na grudniowym jarmarku świątecznym, a w styczniu będzie prezentowany na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Mannheim.
- Nawet z Nowego Jorku dzwonią do nas do klasztoru i pytają, czy można piernik zamówić - śmieje się zakonnica.
Do tej pory mało kto o piernikach wiedział, bo zakonnice co roku piekły piernikowe łakocie tylko dla swoich podopiecznych i dobrodziejów klasztoru. Ci drudzy uwielbiali tę formę podziękowania, czekając każdego roku na kosz pełen pachnących ciastek.
Takie słodkie podarunki miały ogromne znaczenie zwłaszcza w okresie II wojny światowej, kiedy to zakonnice pozbawiane były domów i uniemożliwiano im działalność apostolską. Musiały wtedy tułać się i szukać pracy w przebraniu.
Nie rezygnowały jednak z nauczania dzieci. To był zawsze ich cel nadrzędny. Za udzieloną im pomoc, wynajęcie sal na lekcje płaciły piernikami. Mąki i jaj było wtedy pod dostatkiem, także masła. W każdej wiosce były krowy. Korzenie zbierały same, a miód dostawały od pszczelarzy.
- Cieszymy się, że ktoś zauważył nasze pierniki i że chce zrobić z nich symbol miasta - mówią siostry.
Przepis na piernik świąteczny Sióstr Szkolnych de Notre Dame
Składniki:
1,5 kg mąki, 1 słoiczek miodu (może być sztuczny), 1 kostka margaryny, 60 dag cukru, z tego 20 przypalić, 5-6 jaj, 1,5 dag amoniaku, 1,5 dag sody, 20 dag rozpuszczonej w szklance kawy Inki, 3 łyżki kakao, przyprawy piernikowe (2 paczki).
Rozpuścić miód i margarynę, w osobnym naczyniu przypalić cukier do momentu, aż będzie jednolita masa, wtedy odstawić z ognia i wlewać powoli ostudzoną, rozpuszczoną kawę, ciągle mieszając. Odstawiamy wszystko do ostygnięcia. W międzyczasie przygotowujemy mąkę, do której wbijamy jajka, a następnie przestudzoną masę oraz pozostałe składniki. Wszystko dokładnie mieszamy. Amoniak i sodę rozpuścić w osobnym naczyniu w letniej wodzie i wlać na samym końcu. Piec w temperaturze około 180 stopni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?