18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierniki prosto z serca

Małgorzata Moczulska
Pierniki od sióstr zakonnych ze Świebodzic są już znane na całym Dolnym Śląsku
Pierniki od sióstr zakonnych ze Świebodzic są już znane na całym Dolnym Śląsku Piotr Krzyżanowski
Pierwsze pierniki siostry zakonne ze Świebodzic upiekły z konieczności. Miały mąkę, masło, a nie miały pieniędzy, by zapłacić robotnikom, który pomagali im w remoncie szkoły. Podarowały im pierniki.

Choć od tego czasu minęło 180 lat, ich produkcja wciąż jest podobna. Wszystko robi się ręcznie. Mikser i pośpiech to wrogowie pachnących ciastek.
- Ludzie mówią: ot, piernik. Cóż za filozofia. Przepis nieskomplikowany, wydawać by się mogło - każdy potrafi. A jednak trudno upiec takie ciastka, jak nasze - mówią dumnie i z uśmiechem na ustach zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame ze Świebodzic i dodają, że przepis przekazywany jest z pokolenie na pokolenia.

Jednak najważniejsze przy wypiekaniu jest robienie tego z sercem.
- Tu chyba jest największy problem, bo już niejeden próbował, a potem przychodził do nas i mówił, że chyba do ciasta dodajemy jakiegoś czarodziejskiego proszku, bo nasze pierniki o sto razy lepsze - żartują zakonnice.

I rzeczywiście. Na pozór wszystko proste. Ciasto składa się z mąki razowej, jaj, margaryny i cukru. Niezbędnymi dodatkami są: miód, przyprawy korzenne, kawa Inka, kakao i amoniak. Wszystko to razem powoduje, że ciasto jest zwarte, trwałe. I najlepiej, jak się je wyrabia rękami. Potem musi kilka tygodni poleżakować, żeby piernik pachniał, jak należy, korzeniami.
- Dzięki temu można go trzymać w pudełku cały rok i nic się nie stanie. Nadal będzie pachnący i smaczny - śmieje się siostra Olga, głównodowodząca przy produkcji pierników.

Spotykamy się w Domu Opieki Społecznej, od kilkudziesięciu lat prowadzonym przez siostry ze Zgromadzenia de Notre Dame. To duży, zabytkowy budynek nieopodal centrum Świebodzic. W środku krzątają się zakonnice i niepełnosprawne dzieci, które znajdują tu opiekę i fachową pomoc.

Od progu czuć zapach pierników. Idąc za nim, jak po nitce do kłębka trafiamy do kuchni. W dużym pomieszczeniu na ogromnym stole pysznią się pierniki różnej wielkości i kształtu. Tradycyjne serca, gwiazdy betlejemskie, ale i niezwykłe, pomysłowe szopki, wykonane z piernika, lukru i rożnych spożywczych ozdóbek.

Co chwilę do kuchni wbiega jakieś dziecko i prosząco patrzy na zakonnice. Te uśmiechają się tylko pod nosem i z przyzwoleniem kiwają głową. Na reakcje nie trzeba długo czekać. Dzieci łapią pierwsze z brzegu ciastko i wybiegają na korytarz.
- I tak od kilku tygodni. Początkowo zabraniałyśmy, teraz tylko wydzielamy, mówiąc, że objadanie się to grzech, ale, jak widać, na te małe łakomczuchy to nie działa - mówią siostry. Zaraz jednak, jakby na usprawiedliwienie swoich podopiecznych, dodają: - Tym piernikom naprawdę trudno się oprzeć. Można na nich ćwiczyć silną wolę.
Produkcja piernikowych ozdób trwa tu pełną parą już od początku listopada, bo siostry przygotowują ciasto według starych receptur i ręcznie.
- Od mikserów ciasto łapie za dużo powietrza, a ono ma być gliniaste - zdradza tajniki siostra Olga. - Fakt, trzeba mieć dużo siły, żeby wyrobić piernik, ale warto się namęczyć, bo potem jest smaczniejszy. Takie surowe ciasto w chłodnym miejscu postoi nawet rok i nadal będzie się nadawało do spożycia.

Siostra dodaje, że tegoroczne zainteresowanie piernikami przerosło jej wyobrażenie. A wszystko dlatego, że piernik ma stać się produktem promocyjnym Świebodzic. Po raz pierwszy można go było kupić na grudniowym jarmarku świątecznym, a w styczniu będzie prezentowany na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Mannheim.
- Nawet z Nowego Jorku dzwonią do nas do klasztoru i pytają, czy można piernik zamówić - śmieje się zakonnica.

Do tej pory mało kto o piernikach wiedział, bo zakonnice co roku piekły piernikowe łakocie tylko dla swoich podopiecznych i dobrodziejów klasztoru. Ci drudzy uwielbiali tę formę podziękowania, czekając każdego roku na kosz pełen pachnących ciastek.
Takie słodkie podarunki miały ogromne znaczenie zwłaszcza w okresie II wojny światowej, kiedy to zakonnice pozbawiane były domów i uniemożliwiano im działalność apostolską. Musiały wtedy tułać się i szukać pracy w przebraniu.

Nie rezygnowały jednak z nauczania dzieci. To był zawsze ich cel nadrzędny. Za udzieloną im pomoc, wynajęcie sal na lekcje płaciły piernikami. Mąki i jaj było wtedy pod dostatkiem, także masła. W każdej wiosce były krowy. Korzenie zbierały same, a miód dostawały od pszczelarzy.
- Cieszymy się, że ktoś zauważył nasze pierniki i że chce zrobić z nich symbol miasta - mówią siostry.

Przepis na piernik świąteczny Sióstr Szkolnych de Notre Dame

Składniki:
1,5 kg mąki, 1 słoiczek miodu (może być sztuczny), 1 kostka margaryny, 60 dag cukru, z tego 20 przypalić, 5-6 jaj, 1,5 dag amoniaku, 1,5 dag sody, 20 dag rozpuszczonej w szklance kawy Inki, 3 łyżki kakao, przyprawy piernikowe (2 paczki).
Rozpuścić miód i margarynę, w osobnym naczyniu przypalić cukier do momentu, aż będzie jednolita masa, wtedy odstawić z ognia i wlewać powoli ostudzoną, rozpuszczoną kawę, ciągle mieszając. Odstawiamy wszystko do ostygnięcia. W międzyczasie przygotowujemy mąkę, do której wbijamy jajka, a następnie przestudzoną masę oraz pozostałe składniki. Wszystko dokładnie mieszamy. Amoniak i sodę rozpuścić w osobnym naczyniu w letniej wodzie i wlać na samym końcu. Piec w temperaturze około 180 stopni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska