Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Panika w przestępczym światku. Gangsterzy boją się aresztowań

Marcin Rybak
24 maja do aresztu trafiło osiem osób. Wśród nich Maciej B. "Bochen". Rzekomy szef gangu
24 maja do aresztu trafiło osiem osób. Wśród nich Maciej B. "Bochen". Rzekomy szef gangu Tomasz Hołod
Policja i prokuratura przeciągnęły na swoją stronę dwóch znanych wrocławskich gangsterów. Inni przestępcy już wiedzą i drżą, bo dzięki ich wyjaśnieniom i zeznaniom mogą wyjść na jaw nieznane dotąd szczegóły bardzo wielu przestępstw.

Wrocławska Prokuratura Apelacyjna w ścisłej tajemnicy wróciła do niewyjaśnionej sprawy śmierci 40-letniego mężczyzny, przypadkowo zabitego przez bombę w styczniu 2001 roku. Był monterem naprawiającym telewizyjną antenę zbiorczą na dachu wieżowca przy ul. Bulwar Ikara na osiedlu Kosmonautów. Zajrzał do reklamówki, która leżała niedaleko feralnej anteny. Eksplozja zabiła go na miejscu. Osierocił sześcioletniego syna.

Sprawa - wydawało się - nigdy nie zostanie wyjaśniona. Nie było żadnego tropu, który by prowadził do kogoś, kto zostawił na dachu reklamówkę. Tymczasem - według nieoficjalnych, ale wiarygodnych informacji - niedawno nastąpił przełom. Wiadomo, kto położył bombę na dachu wieżowca. Ten mężczyzna - Maciej A. - usłyszał już prokuratorskie zarzuty.

Ale to dopiero początek wyjaśniania owej historii. Z pewnością są jeszcze inne osoby w nią zamieszane. Maciej A. - jak się dowiadujemy - miał być tylko "magazynierem". Proszono go o przechowanie bomby. Marek Ratajczyk, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, odmawia jakichkolwiek informacji o tej sprawie i o śledztwie, przy okazji którego szczegóły tragedii sprzed dwunastu lat wyszły na jaw.

To nie wszystko. Kilka tygodni temu zatrzymany został Dariusz G. ps. "Łoli". Były żołnierz Legii Cudzoziemskiej, karany wcześniej za udział w zabójstwie i handel narkotykami. Śledczy - jak się dowiadujemy - zarzucili mu udział w handlu narkotykami na wielką skalę. Te dwie historie są tylko drobnym wycinkiem śledztwa prowadzonego od wielu miesięcy we wrocławskiej Prokuraturze Apelacyjnej. Sprawy te - i wiele innych - wyszły na jaw dzięki jednemu z gangsterów, który zdecydował się na współpracę z policją i prokuraturą.

Przez kilkanaście miesięcy udało się utrzymać wszystko w tajemnicy. Ale po pierwszych zatrzymaniach i pierwszych postawionych zarzutach półświatek obiegła wieść o tym, że Witold M. ps. "Szkieletor" przeszedł na stronę organów ścigania. W Prokuraturze Apelacyjnej toczy się jeszcze jedno śledztwo, które spędza sen z powiek dolnośląskim gangsterom. Znów za sprawą mocnego człowieka z półświatka. W maju do aresztu trafiło osiem osób. Wśród nich Maciej B. ps. "Bochen", podejrzany o kierowanie gangiem handlarzy narkotyków.

W październiku w mieście lotem błyskawicy rozeszła się wieść: "Bochen" wyszedł, zaczął mówić. Choć śledczy starali się utrzymać to w tajemnicy. - Do zamknięcia jest 260 osób - prorokuje nasz informator z półświatka. Gangsterzy drżą z przerażenia. Czekają na atak, jakiego jeszcze u nas nie było.

Wszystko zaczęło się wiosną 2011 roku. Wtedy to policjanci z CBŚ i dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej zatrzymali Witolda M. "Szkieletora". Przed laty był skazany m.in. za kierowanie grupa przestępczą i handel narkotykami.
Jego grupa działała od lutego 2002 do stycznia 2003. Przejęła m.in. cztery kilogramy kokainy. W 2000 roku narkotyk został znaleziony w dojrzewalni bananów pod Wrocławiem. Pracownicy dojrzewalni powiadomili policję, ale zabrali 4 z 400 kilogramów narkotyków. Kokaina trafiła do grupy "Szkieletora". Gangsterzy zrabowali też spirytus z tira jadącego na Śląsk. "Szkieletor" odsiedział wyrok i wyszedł na wolność.

Kolejny raz został zatrzymany wiosną ubiegłego roku. Prokurator z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu złożył wówczas do sądu wniosek o aresztowanie "Szkieletora", po czym wycofał wniosek. Takie sytuacje zdarzają się wyjątkowo rzadko. Już wtedy było jasne, że prędzej czy później coś się wydarzy.

Kilka miesięcy temu do aresztu trafił Maciej B. "Bochen". To bardzo dobrze znana postać we wrocławskim świecie przestępczym. Skazywany za handel narkotykami i udział w zorganizowanej grupie przestępczej Janusza K. "Kapcia". Tym razem "Bochen" usłyszał zarzut kierowania gangiem handlarzy narkotyków. W latach 2005-06 kierowana przez niego grupa miała rozprowadzić prawie 100 kilogramów narkotyków.

Pod koniec października Maciej B. opuścił areszt. Półświatek wstrzymał oddech. Dla gangsterów stało się jasne, że człowiek podejrzany o kierowanie grupą przestępczą nie wychodzi z aresztu ot, tak sobie. Po kilku miesiącach odsiadki. I to człowiek z taką przeszłością, jak Maciej B.

Stało się jasne, że to, co na przesłuchaniach mógł powiedzieć "Bochen", to dla prokuratury bezcenna wiedza. O ile - rzecz jasna - będzie prawdziwa, porządnie i rzetelnie zweryfikowana.

- Mam tylko nadzieję, że dobrze sprawdzili to, co im powiedział - komentuje były wrocławski gangster. - I że powiedział im naprawdę wszystko i naprawdę wartościowe rzeczy. Jeśli wierzyć naszym informacjom, zaczęły się już przygotowania do - spodziewanej, choć nikt nie wie kiedy - akcji policjantów i prokuratorów.

Ktoś z półświatka zaczął w ekspresowym tempie wyzbywać się majątku. Ktoś wyjechał na święta do kraju, z którym Polska nie ma umowy o ekstradycję. Jeden z naszych rozmówców twierdzi nawet, że w półświatku zapanowała moda na współpracę z organami ścigania.

- Wszyscy teraz biegają na policję i chcą się poukładać - śmieje się. Ma to swoją logikę. Artykuł 60 kodeksu karnego przewiduje nadzwyczajne złagodzenie kary tylko za ujawnienie nieznanych wcześniej policji prokuraturze przestępstw. Kto wie, czy ostatnie aresztowania związane z sierpniową wojną gangów we Wrocławiu to też nie efekt mody na współpracowanie z prokuraturą.

Wszystkie wrocławskie media pisały o tragedii na dachu wieżowca w 2001 r.
Serwis internetowy naszemiasto.pl donosił w poniedziałek 8.01.2001: "W piątek przed południem dwóch mężczyzn montowało antenę zbiorczą na dachu budynku przy Bulwarze Ikara. Gdy skończyli pracę, jeden z nich - 40-letni Zbigniew N., zajrzał do leżącej na dachu foliowej torby. Wtedy nastąpiła potężna eksplozja. Człowiek zginął na miejscu. Był żonaty, osierocił 6-letniego syna.
Drugi monter ocalał, ponieważ zszedł wcześniej z dachu" (zobacz: Piątkowa eksplozja wciąż kryje wiele tajemnic).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Panika w przestępczym światku. Gangsterzy boją się aresztowań - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska