Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mesjanizm dolnośląski, czyli dlaczego Jezus mógł też urodzić się pod Śnieżką

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
"Nie było miejsca dla Ciebie w Betlejem w żadnej gospodzie. I narodziłeś się, Jezu, w stajni, w ubóstwie i chłodzie. Nie było miejsca, choć szedłeś jako Zbawiciel na ziemię..." - głosi jedna z piękniejszych polskich kolęd, choć może nie tak znana, jak "Bóg się rodzi" czy "Wśród nocnej ciszy".

A teraz fragment innego, nieco dłuższego tekstu: "Siedzę teraz przy biurku i spisuję moje wrażenia, choć pewnie lepiej byłoby zabrać się do urządzenia mieszkania. Żeby tak można było wysprzątać i wynieść z domu tę obcość, tę niemczyznę wyzierającą z każdego kąta. Zamiast pisać, powinnam biegać po mieszkaniu ze szczotką i ścierką. Obecnie na każdym kroku napotykam na przedmioty należące do kogoś innego, świadczące o czyimś życiu, o którym nic nie wiem, o ludziach, którzy ten dom budowali, tutaj mieszkali, a teraz być może już nie żyją. I jak tu zaczynać nowe życie? Nie, nie wyobrażam sobie, abym kiedykolwiek mogła powiedzieć, że to jest mój dom".

To zapiski Joanny Konopińskiej. Poznanianki, która przybyła do Wrocławia po wojnie. Tak jak około 2 milionów innych Polaków, którzy z konieczności lub z dobrej woli w latach 40. ubiegłego wieku szukali nowego miejsca dla siebie. Szukali go na Dolnym Śląsku. Ziemi nieznanej, zupełnie im obcej, ale dla niektórych będącej nadzieją na nowe życie.

Widzą Państwo tu pewną analogię między tymi dwoma tekstami? Wiem, że w wiekach średnich mógłbym za taką próbę skojarzenia zostać wystawiony na stos, pod który podłożono by z dużą chęcią ogień. Na szczęście w 1908 roku Pius X przekształcił Kongregację Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji w Kongregację Świętego Oficjum, a tę w 1965 r. Paweł VI w Kongregację Nauki Wiary, kórej jeszcze niedawno szefował obecny papież. I teraz z żaru pozostało jedynie żarliwe studiowania ksiąg.

Ale wróćmy na nasz Dolny Śląsk, którego nowożytne losy tak mi jakoś przypominają historię betlejemską. I nie tylko dlatego, że to u nas w Górach Stołowych jest przeurocza wieś Pasterka, w której obecnie zameldowano 20 osób. Zupełnie nieświątecznie powiem Państwu tylko, że choć ciężko tam zimą dojechać, to miejscowość ta ma wodociągi i kanalizację. Oczywiście przedwojenną. Jak oni to robili, że choć nie było funduszy unijnych, to nawet w górach się udawało, a obecni nasi wójtowie jakoś nic nie mogą... Dobra, idą święta, odpuszczam i wracam do mych historii betlejemsko-dolnośląskich.

- Myśmy się tu wszyscy rodzili na nowo - opowiadał mi kiedyś jeden z moich wykładowców, który zostawił dla Wrocławia swoją Warszawę. - Tam nie miałem czego szukać. Nie było mojego domu, nie było znajomych. Zostałem sam i Dolny Śląsk pozwolił mi zapomnieć o tamtej tragedii. Na własne potrzeby kiedyś te ziemie nazwałem swoim osobistym Betlejem.
Wydało się. To nie ja sam wpadłem na to porównanie. Wszystkiemu "winien" mój profesor, którego nazwiska nie zdradzę, bo nigdy nie uzyskałem jego zgody, by ujawniać tę naszą rozmowę. Ale myślę, że dla wielu naszych dziadków czy rodziców te Wrocławie, Zgorzelce czy Legnice stawały się Betlejem. Miejscem narodzin nowego życia, choć oczywiście na początku trudno było zapomnieć o tamtym.

To jeszcze jeden cytat, tym razem z literatury kryminalnej: "Gardził szczęśliwymi mieszkańcami Wrocławia, tak jak gardzi się włóczęgami wijącymi sobie gniazda na cmentarzu i udającymi, że to ich odwieczna ojczyzna. Ojczyzna Popielskiego była podeptana sowieckim butem i leżała daleko (...)". To oczywiście z ostatniej powieści Marka Krajewskiego "Rzeki Hadesu", opowiadającej o powojennych losach lwowiaka - komisarza Edwarda Popielskiego. Było rozgoryczenie, ale była też nadzieja. Niektórzy nawet szybko przekonywali się, że tu odnaleźli swoje miejsce. Cytowana wcześniej Joanna Konopińska swój pierwszy dziennik zatytułowała "Tamten wrocławski rok 1945-1946".

A drugi... "We Wrocławiu jest mój dom. Dziennik z lat 1946-1948". Szybko poszło to sprzątanie... Oczywiście nie wszystkim, ale Dolny Śląsk dał się szybko pokochać. Za te widoki, za wspaniałe zabytki, liczne tajemnice, historyczną wielokulturowość i wielokulturowość obecną. Tu spotkali się ludzie z różnych zakątków świata. Jeden "bajtlował" i "ciumał", drugi "chodził bez pole", a trzeci ukrywał swój niemiecki akcent. Dzielili się doświadczeniami i tradycjami, często je łącząc. Tak powstała kultura dolnośląska, kuchnia dolnośląska. Choć niektórzy powątpiewają w istnienie jednej i drugiej. Tak powstali obecni Dolnoślązacy i tak wygląda dzisiejszy Dolny Śląsk. Jego niezwykłe piękno nietuzinkowo przedstawiono w reklamach przygotowanych przez urząd marszałkowski, które będą Państwo mieli przyjemność, mam nadzieję, oglądać od Wigilli. Bo one pokazują, że nie tylko tu mogło być Betlejem, ale i to, że Bóg przy stwarzania świata zaczął od naszego regionu. I tak pięknie go wymyślił, że chyba na inne już mubrakło pomysłu, bo jakieś takie szare...

I na tym polega mój tytułowy mesjanizm. Owo przeświadczenie nieuleczalnego nacjonalisty dolnośląskiego o wiodącej roli regionu rozciągającego się od Żagania po Boboszów i od Śnieżki po Syców. I z okazji zbliżających się świąt życzę Państwu, owszem, bardzo dużo zdrowia, owszem, wszelkiej szczęśliwości, ale przede wszystkim dużo czasu i serca na poznanie i pokochanie Dolnego Śląska. Czas mu odwzajemnić tę miłość...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mesjanizm dolnośląski, czyli dlaczego Jezus mógł też urodzić się pod Śnieżką - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska