Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Magdaleną Blum - pianistką i Magdaleną Kulig - mezzosopranistką o płycie "Elegie"

Małgorzata Matuszewska
Magdalena Kulig (z lewej) i Magdalena Blum po wręczeniu Nagrody we Wrocławskim Teatrze Współczesnym
Magdalena Kulig (z lewej) i Magdalena Blum po wręczeniu Nagrody we Wrocławskim Teatrze Współczesnym Paweł Relikowski
Magdalena Blum i Magdalena Kulig są laureatkami tegorocznej Wrocławskiej Nagrody Muzycznej, którą dostały za świetną koncepcję i wykonanie płyty "Elegie".

Skąd się wzięły "Elegie"?
Magdalena Kulig: Poznałam Henryka Mikołaja Góreckiego, który podarował mi dwie pieśni: "Do matki" i "Jakiż to dzwon grobowy". Powiedział, że bardzo chciałby, żebym je zaśpiewała i nagrała. Wokół tych dwóch pieśni został skonstruowany scenariusz "Elegii".
Magdalena Blum: Na płycie są też utwory, na których już od dawna szczególnie koncentrowała się nasza uwaga. To kompozycje Ryszarda Straussa i Piotra Czajkowskiego.
MK: Trzy utwory na płycie wzbogaca partia wiolonczeli wykonana przez znakomitego wirtuoza Pana Profesora Stanisława Firleja. Rozszerzyłyśmy kompozycje płyty o muzykę francuską, nieco mniej obecną w naszym repertuarze. To był chyba trafny wybór, muzyka europejska nie może istnieć bez muzyki francuskiej, a francuskie pieśni elegijne to wręcz kanon tego gatunku.

Kiedy zaczęła się Wasza współpraca?
MK: Magdalena Blum była moim wykładowcą, pracowałyśmy razem począwszy od mojego drugiego roku studiów, to znaczy, że współpracujemy już od ok. ośmiu lat. Wykonujemy wspólnie sporo koncertów.
MB: Ta płyta jest pewnym etapem naszej współpracy. Magdalena Kulig już na I. roku studiów przykuła moją uwagę. Prezentowała pasję, która moim zdaniem jest niezbędna, by artysta nie wstydził się pokazać swoich uczuć i swojego odczuwania piękna i mowy muzyki. Miałam wrażenie, że Magda, mimo wczesnego etapu edukacji, była zdeterminowana, gotowa zaśpiewać tak, jak czuje, używając każdego dostępnego jej środka. To mnie niezwykle ujęło. Tak można rozpoznać prawdziwych artystów.
MK: Dobra współpraca to wynik porozumiewania się podobnym muzycznym językiem. My nawet nie musimy dużo rozmawiać na temat danej interpretacji, idziemy podobną drogą.
MB: Mamy też podobne poczucie humoru, podobny gust, co pomaga w pracy, bo skraca dyskusje - często niemal od razu zgadzamy się w tym, do czego dążymy, czego szukamy. Udało mi się też zaszczepić w Magdzie podobny sposób patrzenie na Muzykę.

Pracowały Panie także poza Polską. Dlaczego zdecydowałyście się się wrócić?
MK: Pochodzę z Kłodzka, mieszkałam bardzo długo we Wrocławiu, potem za granicą i wróciłam do Kłodzka. Bo tak naprawdę Polska jest moim domem, a wyjazdy nawet na dłużej to tylko wyjazdy. Jestem bardzo dumna, że jestem Polką i zawsze to podkreślam.
MB: Byłam rok w Stanach Zjednoczonych, miałam tam ciekawe propozycje zawodowe, ale jednak też zdecydowałam wrócić do Polski, bo nie wyobrażam sobie życia poza naszą Ojczyzną.

Skończyła Pani szkołę muzyczną, czyli od dziecka chciała się Pani tym parać?
MB: Chodziłam nawet do przedszkola muzycznego. W latach 70. specjalne komisje wyławiały muzycznie uzdolnione dzieci z przedszkoli i kwalifikowały je do przedszkoli muzycznych. Zostałam wybrana, od piątego roku życia uczyłam się gry na fortepianie, zdałam egzamin do szkoły na Łowieckiej, a później kontynuowałam naukę we Wrocławiu i Stanach Zjednoczonych. Jestem szczęśliwym człowiekiem, bo chyba największym szczęściem jest robić to, co się kocha, a ja darzę uczuciem muzykę.
Umiejętność liczenia odziedziczona po Mamie, matematyczce, pomaga Pani?
MB: Raczej zdolność precyzyjnego myślenia, logika, która musi być w każdej sztuce. Dobra sztuka kieruje się logiką. Odkrywanie logiki w kompozycjach jest fascynującą przygodą. Na tym polega między innymi praca wykonawców.
MK: Zaczęłam dość późno edukację muzyczną, bo na II stopniu w szkole przy Podwalu. Jednocześnie studiowałam historię. Skończyłam historię, Akademię Muzyczną, potem zgłębiałam we Włoszech muzykę dawną u Glorii Banditelli, obecnie pozostaje pod wokalną opieką Cheryl Studer. Historię traktowałam jako hobby, zawsze chciałam być śpiewaczką.

Jedna z Pań mieszka we Wrocławiu, druga w Kłodzku. Jak się spotykacie?
MB: Próby przed nagraniem płyty trwają 3-4 godziny, praca wtedy jest bardzo intensywna. Spotykamy się co dwa dni, ze względu na higienę głosu nie można robić tak wyczerpujących prób codziennie. Po nagraniu płyty na pewno przygotowanie recitalu przebiega dużo sprawniej. Praca polega wtedy na odświeżeniu tego, co już jest zrobione, ale prawdę mówiąc nie ograniczamy się do tego, ale niemal zawsze poszukujemy jeszcze czegoś nowego w danej kompozycji. Nie jesteśmy zwolenniczkami "jedynej, słusznej" interpretacji, na koncertach wzajemnie się inspirujemy. Każdy jest więc niepowtarzalny, a wielką rolę gra też inspirująca rola publiczności - wspaniali słuchacze niezwykle pomagają w sięganiu coraz dalej…

Macie wspólne pasje?
MB: Muzyka to dość zaborcza sztuka, ale na pewno mają na nią dobry wpływ inne zainteresowania. Bardzo lubimy sztukę, architekturę, literaturę.

Co czytacie?
MK: Bardzo lubię Olgę Tokarczuk, która kibicowała nam przed przyznaniem Nagrody Muzycznej, jest fantastyczną pisarką, to wielki zaszczyt, że ją znam. Kiedy tylko mogę, chodzę po górach. Latam na szybowcach, więc od czasu do czasu przyglądam się i robię zdjęcia Sudetom z nieba.
MB: Lubię klasykę, biografie artystów, książki o muzyce, poezję. Czytam głównie w wakacje, bo praca na uczelni i dom pochłaniają mnóstwo czasu…

Co lubicie robić razem, poza muzykowaniem?
MB: Lubimy piękno. Doceniamy dobrą kuchnię - często szukamy porównań kulinarnych, smakowych, zapachowych w muzyce. Muzyka działa na zmysły, czasem pachnie, ma kolory. Może być jak ciężki sos i leciuteńki deser. To jest w niej fascynujące. A im więcej mamy inspiracji zewnętrznych, tym bardziej ubogacają naszą muzykę. Gdybyśmy siedziały w celi z fortepianem, nie powstałoby nic zajmującego, ani porywającego, ale raczej coś dość suchego w wyrazie, może nawet nieco kostycznego. Muzyka jest częścią życia…
MK: Ale w sali prób zajmujemy się wyłącznie muzyką.

Pani dzieci też muzykują?
MB: Kasia jest nastolatką, nie wykazywała zainteresowania muzyką, więc nie zmuszałam jej do tego. Ostatnio zabieram ją na koncerty i Kasia zaczyna żałować, ze nie zajmuje się muzyką, zaczyna odczuwać, jakie bogactwo jest w tej sztuce. Pięcioletni Rafał rozpoczął naukę gry na fortepianie.

Nad czym teraz pracujecie?
MK: Przed nami kilka koncertów z repertuarem z "Elegii". A pomysłów mamy na co najmniej trzy następne płyty. Jesteśmy w tracie realizacji następnej, przygotowałyśmy dużo materiału z utworami Francisa Poulenca, teraz eliminujemy część, żeby całość była harmonijna i dramaturgicznie spójna. Marzy nam się płyta z muzyką francuską. Album "Elegie" jest płytą wrocławską, wrocławskich artystów, która we Wrocławiu powstawała, pragniemy by następna płyta również taką pozostała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska