Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Saso zawieszony na 3 miesiące, Turów zapłaci 60 000 zł kary

Michał Lizak
Swoją decyzją prezes PLK Janusz Wierzbowski utarł nosa trenerowi PGE Turowa Saso Filipovskiemu (na zdjęciu)
Swoją decyzją prezes PLK Janusz Wierzbowski utarł nosa trenerowi PGE Turowa Saso Filipovskiemu (na zdjęciu) Marcin Oliva Soto
Bardzo surowe kary PLK dla trenera Turowa. Wierzbowski: Niech klub składa odwołanie!

Trzy miesiące zawieszenia dla Saso Filipovskiego i 60 tysięcy złotych kary dla klubu ze Zgorzelca - takie kary nałożył w środę na PGE Turów i szkoleniowca tego zespołu prezes Polskiej Ligi Koszykówki Janusz Wierzbowski.

To efekt zdarzeń w Koszalinie, gdzie po sobotnim meczu AZS-u z PGE Turowem Saso Filipovski uderzył jednego z kibiców. Zawieszenie oznacza, że trener nie może prowadzić zespołu podczas meczu, ale może być obecny w hali.

- Jestem zszokowany wymiarem kary oraz tym, że dotknęły one tylko i wyłącznie Turów. Nie chcę reagować na gorąco, bo nie rozporządzam przecież własnym folwarkiem, ale klubem i podejmuję decyzję w imieniu klubu, sponsorów, kibiców. Zakładam, że odwołamy się od tej decyzji, bo uważam, że jest ona krzywdząca. Poza tym nie wzięto pod uwagę okoliczności, w jakich doszło do całego zdarzenia. Wszelkie ruchy chcę jednak przedyskutować z radą nadzorczą oraz przedstawicielem naszego sponsora tytularnego - mówił w środę mocno zbulwersowany wymiarem kary prezes PGE Turowa, Jan Michalski.

Saso Filipovski nie chciał w środę rozmawiać z dziennikarzami ani komentować takiego wyroku PLK.
- To najtrudniejsza decyzja w mojej sześcioletniej pracy prezesa PLK. Szanuję trenera Filipovskiego, dwa razy zapraszałem go na Mecze Gwiazd także ze względu na jego klasę. Ale na pewne zachowania nie może być przyzwolenia. Wiem, że kara jest dla niego bolesna i może być uważana za szalenie restrykcyjną. Ale też w tej sprawie żaden wyrok nie byłby przyjęty bez komentarza - twierdzi Janusz Wierzbowski, szef PLK.
W argumentacji kary prezes PLK powołał się na analizę materiału dowodowego, czyli opisu całej sprawy przez sędziów. Świadkowie twierdzą, że żaden z nich nie widział zajścia z udziałem trenera PGE Turowa i kibica AZS-u (nazywanego w oficjalnym piśmie PLK "działaczem AZS-u").
- Całe zajście widziałem tylko ja, Ime Oduok z AZS-u oraz dwóch czy trzech ochroniarzy. Jestem tego pewny na 99 procent - twierdzi Robert Witka, zawodnik PGE Turowa.

- Zjawiłem się w korytarzu pod szatnią kilka sekund po tym zajściu i sądzę, że nie było tam żadnego z sędziów - wtóruje mu Michał Hamburger, dziennikarz Radia Wrocław, który relacjonował spotkanie z Koszalina.

Inaczej sprawę widzi prezes PLK.
- Nie podjąłbym takiej decyzji nie mając żadnych podstaw. Nie mam co prawda dostępu do materiałów prokuratorskich, bo te są utajnione, ale opieram się na opisie sędziów. Nie zdradzę, co zawiera, ale jest dla mnie jednoznaczny - twierdzi Wierzbowski.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że szef PLK opierał się na zapisie, z którego wynika, że jeden z sędziów był bezpośrednim świadkiem całego zdarzenia. Który? Tego nie udało nam się ustalić. Spotkanie prowadziło trzech arbitrów: Janusz Calik, Marek Maliszewski i Wojciech Imiołek.

Zdaniem przedstawicieli Turowa, kara jest bardzo wysoka. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę zawieszenie dla Milana Gurovicia za bójkę podczas ostatnich finałów (dwa mecze).
- Wtedy wszystko rozegrało się na oczach kibiców i telewidzów, a wyrok był zdecydowanie lżejszy - zauważa Jan Michalski.
- Tych dwóch przypadków nie można porównywać. Z jednej strony mamy wielkie emocje zawodników, bezpośrednią walkę, która poskutkowała agresją. Na parkiecie to się zdarza, choć nie można tego tolerować. Z drugiej zaś, uderzenie człowieka przez trenera, który jest wychowawcą graczy, ale ma też być wzorcem dla młodzieży. Kara musiała być restrykcyjna - zaznacza mocno Janusz Wierzbowski.

Szef ligi spodziewa się odwołania ze strony PGE Turowa.
- Jeśli podjąłem zbyt drastyczną decyzję, niech zweryfikuje ją komisja odwoławcza, ciało niezależne od PLK. Tam kara nie może być zwiększona - albo zostanie utrzymana w mocy, albo zredukowana. Jako człowiek współczuję trenerowi i życzę mu mniejszego wyroku. Jako prezes nie miałem wyjścia - stanowczo twierdzi Wierzbowski.

Z naszych informacji wynika, że klub ze Zgorzelca na pewno złoży odwołanie. Nie wiadomo natomiast, czy ewentualną karę 60 tysięcy złotych zapłaci sam, czy obciąży nią szkoleniowca.
- Na razie nie podejmę żadnej decyzji. Dziś w siedzibie PLK będę domagał się udostępnienia wszystkich materiałów, na podstawie których podjęto takie decyzje - ostro ucina rozmowę prezes Michalski.

Na pewno przedświąteczny okres w Zgorzelcu nie będzie czasem wyciszenia. Przeciwnie - wszystko wskazuje, że w Turowie będzie gorąco.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska