Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Don Vasyl: Romowie są przesiąknięci muzyką

Marta Wróbel
Piotr Krzyżanowski
O muzyce, poezji, romskich kastach oraz o tym, dlaczego Romowie nie mogą być policjantami ani lekarzami, z romskim wokalistą i poetą Don Vasylem rozmawia Marta Wróbel.

Pochodzi Pan z romskiej arystokracji. To wyższe sfery tańczące i śpiewające?

Mój brat stryjeczny, Henryk Kozłowski, jest królem Romów. Byli nimi też w przeszłości dziadek i pradziadek. Są cztery kasty Romów: Polska Roma - Romowie polscy, nizinni, Bergitka Roma - czyli Romowie górscy, bądź Karpaccy, Kełderasze - czyli tzw. Kotlarze i Lowarzy - czyli tzw. Koniarze. Ja pochodzę z kasty warszawskich Romów wielkomiejskich - Baro Szero. To też Romowie nizinni. Moi synowie - Don Vasyl Junior i Dżiani - jak ja pochodzą z kasty muzyków i królów, nic więc dziwnego, że od dzieciństwa nasiąknęli muzyką.

Czy to prawda, że Romowie mają w każdym kraju swojego króla i tylko jemu podlegają?

Zgadza się. Podlegamy swojemu królowi, mamy swoje prawo i radę starszych. Kiedy Rom popełni jakieś przestępstwo, jest za to sądzony w romskim sądzie, na przykład jeśli okradnie drugiego Roma lub go obrazi. Nie mamy policji i więzień, ale wolałbym być skazany przez polski sąd na więzienie, niż przez romski na banicję...

To jedyna kara?

Nie. Można też zostać "skalanym", czyli skazanym na swego rodzaju ostracyzm w romskiej społeczności. Rom, który popełni tzw. skalane wykroczenie, czyli zostawi bezpodstawnie swoją żonę lub zrobi coś innego, o czym wolałbym nie mówić, nie może siedzieć z innymi Romami przy stole, pić z nimi z jednego kieliszka, bo my wszyscy pijemy z jednego. Nie może też wejść do romskiego domu. Dzieje się tak dopóki ta kobieta nie ułoży sobie życia.

Romowie pochodzący z Pana kasty muszą przestrzegać dość restrykcyjnych zasad. Nie mogą na przykład pracować jako policjanci albo lekarze. Dlaczego?
Istnieje niebezpieczeństwo, że policjant będzie musiał zamknąć swojego brata. A lekarz, kiedy bada obcą kobietę, dotyka ją w intymne miejsca. To u nas niedozwolone.

Pana syn, Dżiani jest bardzo popularny, nie tylko wśród Romów. Zachęcał Pan go do muzykowania?

Nie musiałem tego robić. Od wieków moi przodkowie zajmowali się muzyką i tradycjami romskimi. Mój ojciec kupił mi w prezencie gitarę, kiedy miałem 7 lat, ale śpiewałem i tańczyłem już cztery lata wcześniej. Wszyscy to w domu robili. Moje dzieci jeździły z nami na koncerty i przesiadywały w garderobach. Don Vasyl Junior czasami spał w futerale po gitarze, a kiedy miał trzy lata, wyszedł z nami na scenę i już tam został. Obaj moi synowie skończyli szkoły muzyczne. A teraz wnuki uczą się muzyki i już wiedzą, że to będzie ich chlebem.

Jako młody człowiek spędził Pan czas ze słynną romską poetką, Papuszą. Miała wpływ na Don Vasyla artystę?

Bardzo duży. Ożeniłem się z siostrą gwiazdy cygańskiej, Randii, Marią i mieszkałem z nią przez jakiś czas w Gorzowie Wielkopolskim. Tam mieszkała też Papusza, która przychodziła prawie codziennie do mojej teściowej. Rozmawialiśmy, pokazywałem jej moje teksty piosenek, wiersze. Mimo że sama nie miała poetyckiej drogi wyściełanej różami, zachęcała mnie do pisania. Wcześniej pisałem je do szuflady. Potem dowiedziałem się, że istnieje Stowarzyszenie Autorów i Kompozytorów ZAiKS i zgłosiłem swoje pisanie jako publiczną działalność. Wydałem też kilka tomików poezji. Należę - jako jedyny Rom - do Związku Literatów Polskich.

Żaden inny romski pisarz nie osiągnął w Polsce takiego sukcesu jak Papusza. Dlaczego?

Romowie nie chcą się wychylać. Przestraszyli się tego, że zostaną wykorzystani tak jak Jerzy Ficowski wykorzystał Papuszę. W swoich książkach "Cyganie polscy" i "Cyganie na polskich drogach" opisał, jak Cyganie kradli i oszukiwali ludzi. Został wpuszczony do romskiego taboru jak swój, a potem wykorzystał to i opisał wszystkie te złe rzeczy. Romowie nazwali niesłusznie Papuszę konfidentką Ficowskiego, dlatego później ją prześladowali. A Polacy przez te książki utrwalili sobie taki, a nie inny obraz Romów. Więcej niż Ficowski dla romskiej kultury zrobił Julian Tuwim, który obiektywnie wszystko opisywał.

Raz Pan mówi "Cyganie", innym razem "Romowie". Od 1984 roku śpiewa Pan z własnym zespołem, który na początku nazywał się Don Vasyl i Roma, potem zmienił Pan jego nazwę na Don Vasyl i Cygańskie Gwiazdy. Słowo "Cygan" nie kojarzy się przecież w Polsce najlepiej.

Może i dobrze, że są dwie nazwy: Romowie i Cyganie, bo Polacy będą odróżniać, że ci pierwsi są porządni, a ci drudzy nie. Słowo "Cyganie" funkcjonuje jednak częściej w świadomości ludzi, nie każdy wie, że mówi się "Romowie". Jednak w nazwie naszego zespołu "Cygan" powinien się dobrze kojarzyć.

Jest Pan szefem Międzynarodowego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów w Ciechocinku i Glinojecku. Niedługo otworzy Pan w Ciechocinku Muzeum Romów.

Na pomysł festiwalu wpadłem, kiedy mieszkałem w Gorzowie. Tam mój szwagier, Edward Dębicki, stworzył międzynarodowe spotkania zespołów cygańskich. Tam jest jednak promowana bardzo tradycyjna muzyka cygańska, a ja chciałem stworzyć coś "do tańca i do różańca", żeby ludzie tańczyli, śpiewali i zapominali o swoich troskach i problemach. A o miejsce na muzeum prosiłem władze Ciechocinka przez lata. Nie udało się, więc powstanie ono na terenie mojej prywatnej posiadłości już na wiosnę.

Mihaj Burano też grał "do tańca i do różańca". Nie ma Pan nic przeciwko łączeniu romskiego folkloru z elementami muzyki pop?

Nie. Mihaja Burano znam akurat osobiście, ale nie wiem, czy on jest dobrym przykładem do tego pytania, bo grał głównie big beat i rock&rolla, no może z niewielkimi cygańskimi naleciałościami. Nie ma nic złego w łączeniu naszej muzyki z muzyką, na przykład, dyskotekową. Niektórzy mówią, że to disco polo. A niech mówią. Mój przyjaciel Krzysztof Krawczyk też kiedyś nagrywał taką muzykę. Dzięki temu dostaliśmy złote płyty. Nie możemy przez całe życie siedzieć w taborach i śpiewać romansów. Tak się kiedyś grało do kotleta. Są zespoły, które grają tylko romańskie czardasze. I bardzo dobrze, bo to nasza kultura.

Teksty i muzyka na Pana ostatniej płycie nie są autorstwa Romów.

Rzeczywiście, pomogli mi je napisać tacy znani kompozytorzy i tekściarze, jak Ryszard Poznakowski i Marek Gaszyński. Na koncertach śpiewamy piosenki z ostatniego albumu i stare przeboje, jak "Ore Ore", "Cyganeczka Zosia" czy "Niebo jest dla wszystkich".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska