Opłaty za odpady rosną dlatego, że zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, śmieci zamiast na wysypiska trafią do tzw. regionalnych instalacji przetwarzania odpadów. Taki wymóg narzuciła na nas Unia Europejska. Chodzi o to, by mniej tzw. odpadów biologicznych było wyrzucanych na wysypiska, a więcej odzyskiwanych. Dlatego śmieci mają trafiać do specjalnych instalacji, gdzie będzie produkowany np. kompost.
Ale dlaczego tak drogo ma to kosztować? W czerwcu sejmik województwa podzielił Dolny Śląsk na sześć regionów gospodarki odpadami. W każdym są regionalne instalacje do przetwarzania nieposegregowanych odpadów komunalnych. Wrocław znalazł się w regionie północno-centralnym. Problem w tym, że na razie na tym obszarze jest tylko jedna instalacja, do której można odpady wywozić - w miejscowości Rudna Wielka w powiecie górowskim, oddalonej od stolicy Dolnego Śląska aż o 80 km.
- Jesteśmy zmuszeni podnieść stawki. Firma Chemeko-System, która jest właścicielem instalacji w Rudnej Wielkiej, za przyjęcie tony śmieci chce 419 zł. Do tej pory, gdy woziliśmy do naszej sortowni przy ul. Szczecińskiej we Wrocławiu, ten koszt wynosił 185 zł - tłumaczy Zenon Parosa, pełnomocnik WPO Alba.
Z kolei właściciel jedynej obecnie instalacji dla śmieci z Wrocławia rozkłada ręce: - Zainwestowaliśmy około 50 mln zł, by zbudować tę instalację i uzyskać status placówki regionalnej. Te koszty musimy jakoś zbilansować - mówi Roman Jagiełło, prezes firmy Chemeko-System.
Dlaczego jednak śmieci z Wrocławia trzeba wozić aż 80 kilometrów? - Musieliśmy wyznaczyć instalacje regionalne, bo zmuszała nas do tego Unia. Na razie jest tylko jedna, ale dwie inne są w budowie: w Jaroszowie i w Krynicznie, niedaleko Wrocławia - tłumaczy Piotr Błaszków, dyrektor Wydziału Środowiska urzędu marszałkowskiego.
Instalację w Krynicznie buduje Transformers, a w Jaroszowie francuska firma odpadowa Veoila. Obie mają być gotowe w połowie roku.
Dlaczego jednak śmieci z Wrocławia nie mogą trafiać choćby do zdecydowanie bliższej instalacji pod Oławą? - Instalacja pod Oławą powstała z pieniędzy tamtejszych gmin, ma za małą moc, by obsłużyć też Wrocław - tłumaczy Błaszków. - Prowadziliśmy rozmowy w sprawie podziału na regiony. Wrocław nie miał zastrzeżeń.
Inaczej sprawę przedstawia Julia Wach z biura prasowego magistratu: - Podział na regiony podjął zarząd województwa i przegłosował sejmik. Miasto nie miało wpływu na te ustalenia - twierdzi.
- Nie rozumiemy, dlaczego tak dziwnie to zorganizowano. Nasi mieszkańcy zapłacą o 100 proc. więcej już od stycznia, a przecież czekają ich kolejne podwyżki w połowie przyszłego roku. Z tego, co wyliczyliśmy, stawki dla mieszkańców mogą wzrosnąć nawet o 200-300 proc. w stosunku do obecnych - mówi Irena Bienkiewicz ze spółdzielni Śródmieście-Prasa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?